Ojejku, dzisiaj minął chyba rok, od kiedy zaczęłam to pisać :0 Podziwiam się za moją wytrwałość, bo czasem miałam ochotę to rzucić w cholerę i zapomnieć o tym. Przywiązałam się jednak do tego opowiadania (Chociaż jest beznadziejne i nie wiem po co ktoś to czyta xD), więc chcę to dokończyć i z czystym sumieniem pozostawić w spokoju. (Dobra, kogo ja oszukuję...)
***********************
Tego chyba naprawdę nikt się nie spodziewał, bo przez chwilę wszyscy siedzieli w głębokiej ciszy. Lucas nie wiedział co ma ze sobą zrobić, więc stał prosto, ze wzrokiem utkwionym w podłodze. Na początku wydawało mu się, że jego pomysł przyjścia do McGonagall jest świetny i w innych realiach mógłby dostać za to nagrodę, ale w momencie, gdy już stał tam wystawiony na oceniające spojrzenia innych, zawahał się. Ale kości zostały rzucone, więc nie było odwrotu. Musiał to przetrzymać i w końcu się przydać do czegoś dobrego. Przynajmniej miał nadzieję, że pozostali uznają to za jego dobroć, a nie chęć szpiegowania Zakonu.
– Co on tutaj robi? - odezwał się Draco, siląc się na spokój. Nie mógł zrozumieć jak Profesor McGonagall, jeśli oczywiście to ona się na to zgodziła, mogła pozwolić synowi Czarnego Pana dostać się do Zakonu Feniksa i stać tutaj, na tej podłodze, razem z innymi. Przecież to było niebezpieczne, głupie, nieodpowiedzialne i tak dalej.
– Pan White przyszedł do mnie z samego rana i poprosił o możliwość wstępu do Zakonu. Podał nam kilka cennych informacji, a także został poddany testowi Veritaserum. - wyjaśniła Minerwa.
– Nie mogłaś łaskawie mnie o tym powiadomić, gdy byłem u ciebie? - spytał Severus, patrząc na swoją aktualną przełożoną, jak na wariatkę. Czy z objęciem stanowiska dyrektora również wiązała się jakaś klątwa, że osoby na nim zasiadające podejmowały dziwne decyzje? - I zapytać, a nie podbierać mi eliksiry jak uczeń?
– Miałam zapytać, ale byłeś jakiś taki nie w humorze. - odparła kobieta, nie patrząc na niego. Był jednak jeszcze inny powód. Nie chciała mówić Severusowi o tym wcześniej, bo wiedziała, jaka będzie jego reakcja. I chciała tego uniknąć, chociaż do pewnego momentu. Odchrząknęła, postanawiając kontynuować.
– Mamy oprócz tego jeszcze dwóch gości. Alexandrze, możesz zejść? - zawołała w kierunku schodów. Obecni wymienili między sobą spojrzenia, zastanawiając się o kim mowa.
Ze schodów zszedł starzec, którego Hermiona, Ron, Draco i Harry rozpoznali już w pierwszej chwili. Ale nikt nie spodziewał się, że dołączy do niego młody szatyn, który rozglądał się wokół, dalej nie wierząc, że tam jest. Nie rozumiał w jakim celu pradziadek zabrał go ze sobą, ale wiedział, że nie powinien tam być, wśród czarodziejów. Wszedł jednak za pradziadkiem do kuchni i uśmiechnął się lekko do Alexandry, którą wypatrzył wśród obecnych. Skinął krótko głową Snape'owi, który odwzajemnił jego gest. Blondyn siedzący obok mężczyzny spojrzał na swojego ojca chrzestnego ze zdziwieniem, ale pokręcił głową i skupił uwagę na przybyszach. Już na początku stwierdził, że szatyn jest niemagiczny, ale co do starca zupełnej pewności nie miał. Wiedział jednak, że jeśli to powstały z grobu Dumbledore, to Draco rzuci wszystko w cholerę i wyjedzie na Alaskę. W zasadzie wątpił, aby to była prawda, bo Dumbledore zginął już po ich wyjeździe z Wellingborough, więc nie mógł to być on. Prawda?
Chociaż w sumie nic by już go nie zdziwiło po tych kilku latach w Hogwarcie. Każdego roku działo się coś niespodziewanego, więc dlaczego teraz miało być inaczej?
– Jeszcze tylko jego brakowało. - mruknął Severus, mając na myśli starca. Tamten spojrzał na Mistrza Eliksirów z dziwnym błyskiem w oku, a następnie zajął wolne krzesło przy stole.

CZYTASZ
Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)
FanfictionOkładka została wykonana przez @zgnilylisc z grupy felix_populus ❤️ Każdy zna historię Harry'ego Pottera, wielkiej gwiazdy, "Wybrańca", od którego podobno zależy los świata czarodziejskiego. Jednak nikt nie wie, że nie jest jedynym Potterem, który p...