Rozdział 21

1.6K 97 61
                                    

Nazajutrz z samego rana, jeszcze przed śniadaniem, Alan skierował się do skrzydła szpitalnego. Chciał jak najszybciej dowiedzieć się czegoś o stanie zdrowia Severusa. Był pewny w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach, że żyje. Inaczej już zostałby powiadomiony o jego śmierci. Na korytarzach było pusto. Niczego innego się nie spodziewał z racji tak wczesnej godziny. Wszedł najciszej, jak potrafił i zamknął za sobą drzwi. Zerknął do gabinetu, gdzie zobaczył przysypiającą pielęgniarkę, która podpierała głowę ręką. Mężczyzna zapukał cicho, a kobieta podskoczyła przestraszona i rozejrzała się. Odetchnęła z ulgą na jego widok.

— Alan, nie rób tak więcej. Błagam — mruknęła, a potem ziewnęła. Miała podkrążone oczy i widać było, że usiłuje nie zasnąć.

— Wybacz. Spałaś w ogóle?

Pokręciła głową.

— Nie miałam kiedy. Przez pół nocy musiałam monitorować Severusa. Kilka razy był na skraju, ale dzięki jego... doświadczeniu — skrzywiła się — nie jest aż tak tragicznie.

Odetchnął z ulgą w reakcji na tę wiadomość.

— To może idź się prześpij, a ja zajrzę do niego. Są jeszcze prawie dwie godziny do śniadania — zaproponował. Poppy chwilę się wahała, ale finalnie się zgodziła. Alan natomiast poszedł do sali, w której leżał jego brat.

Drzwi ustąpiły bez problemu, więc widocznie nie były na nie rzucone żadne zaklęcia. Wszedł do środka i podszedł do łóżka. Severus spał spokojnie, jego klatka piersiowa unosiła się prawidłowo, nie było powodów do obaw. Alan usiadł na krześle, które stało niedaleko.

Musiał przyznać, że Poppy świetnie sobie poradziła. Uwalonego krwią od stóp do głów Snape’a przemieniła w człowieka, któremu wprawdzie daleko było do nienagannego wyglądu, ale przynajmniej wyglądał już jako tako. Z pewnością przez jakiś czas nie będzie mógł nic robić, ale ważne, że żył. Prince był ciekaw, czy Dumbledore się pofatygował, aby zajrzeć do Severusa. Alan był u niego zaraz po wyjściu ze skrzydła szpitalnego. Dyrektor obiecał, że jak tylko będzie wolny, to zjawi się tutaj. 

Albus Dumbledore był dobrym człowiekiem, ale popełnił wiele błędów. Jak my wszyscy, pomyślał z bólem Alan. Każdy popełnia błędy. Jedni małe, nic nie znaczące, a inni duże, które mogą zaważyć na ważnych sprawach. Dyrektor kierował się zasadą „dla wyższego dobra”, ale niestety w tym przypadku ta zasada miała takie samo znaczenie co „po trupach do celu”. Z drugiej strony, strach pomyśleć, co by się działo, gdyby nie istniał Zakon Feniksa, Dumbledore nie miałby planu i tak dalej. Z pewnością zginęłoby o wiele więcej niewinnych ludzi.

Z rozmyślań wyrwał go cichy jęk. Alan zamrugał szybko, by wrócić do rzeczywistości. Ten dźwięk wydobył się z ust Severusa, który powoli otworzył oczy.

— Alan? — wychrypiał zdziwiony, a potem odchrząknął. Prince chwycił szklankę wody ze stolika i pomógł mu się napić. Czarnowłosy zmroził go wzrokiem.

— Witaj wśród przytomnych, Sev — odezwał się z uśmiechem jego brat. Severus skrzywił się i spojrzał na niego ponownie.

— Co ty tu robisz?

Dziwne. Nie skomentował tego, że brat po raz kolejny zdrobnił jego imię. Zwykle warczał na mnie z tego powodu.

— Siedzę — odparł Alan z szerokim uśmiechem. — To ja znalazłem cię pod bramą. Wyglądałeś okropnie. Co go tak rozzłościło?

— A jak myślisz? — prychnął. — Ktoś mu doniósł, że żeńska latorośl Potterów znajduje się w Hogwarcie. Był wściekły, że nie dowiedział się tego ode mnie.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz