Rozdział 51

1.1K 83 46
                                    

Wszyscy natychmiast przenieśli się siecią fiuu z gabinetu dyrektora do Nory. Alexa nie do końca zdawała sobie sprawę, kto mógł się podszyć pod Ethel Manderwox, ale czuła, że zwiastowało to kłopoty. Dyrektor na początku sądził, że to mogła być sprawka śmierciożerców, ale Snape zaprzeczył temu. Dziewczyna nie rozumiała, skąd wzięła się u niego ta pewność. Przecież Voldemort mógł mu czegoś nie powiedzieć albo równie dobrze ktoś z jego sług mógł działać na własną rękę.
Wyszli z kominka, nie wiedząc właściwie, co może na nich tam czekać. Każdy miał przygotowaną w pogotowiu różdżkę. Na miejscu nie zastali jednak ani jednego śmierciożercy. W kuchni znajdowała się ta dziwna kobieta i piła herbatę oraz paplała bezsensownie. Przy stole siedzieli również Harry, Ginny, Ron, Hermiona, Charlie i pozostali.
— Mam nadzieję, że wyjaśnisz nam po dobroci, kim jesteś — warknął Snape.
Ethel, albo raczej ktoś, kto podawał się za nią, odwróciła się zaskoczona w jego stronę.
— Severusie, przecież doskonale wiesz, kim jestem — odparła niewinnie. — Ethel Manderwox.
— Nie jesteś nią — wycedził. — Dobrze ci radzę...
— Och, Severusie, inaczej to się robi! — warknęła z rozdrażnieniem profesor McGonagall i wystawiła różdżkę przed siebie.
— Pokaż swe prawdziwe oblicze albo inaczej porozmawiamy.
Kobieta w lokach westchnęła przeciągle i wstała.
— Myślałem, że będziemy w stanie się dogadać — powiedziała dalej swoim głosem, ale jej słowa wskazywały na to, że nadawcą jest mężczyzna. W pewnym momencie Alexa miała wrażenie, jakby Ethel przybliżała się do nich, ale jej stopy ani razu w tym czasie nie oderwały się od podłogi.
— Ale jednak się myliłem — dokończył męski głos, a Ślizgonka zorientowała się, że stoi odwrócona przodem do reszty. Poczuła mocny uścisk w pasie i chłód ostrza na szyi. Harry zerwał się z miejsca, ale pan Weasley zatrzymał go szarpnięciem za koszulkę.
— Arturze, dlaczego zatrzymujesz tego chłopca, skoro tak bardzo ciągnie go do mnie? — spytał mężczyzna słodkim głosem. Kurczę, Alexa, myśl! Jak się wydostać?
— Zostaw moją siostrę! — zawołał Harry ze złością.
— Potter, siedź cicho — warknęła profesor McGonagall, co było dziwnym zjawiskiem. Rzadko się zdarzało, żeby używała takiego tonu w stosunku do któregoś z Gryfonów.
Chłopak opadł na krzesło, ale dalej był wściekły.
— Wypuść dziewczynę — rozkazał Snape głosem nieznoszącym sprzeciwu. Alexa usłyszała za sobą chichot.
— Och, wybacz Severusie, ale nie zamierzam. Czarny Pan z pewnością będzie bardzo zadowolony, gdy przyprowadzę mu domniemaną siostrę Harry'ego Pottera. Może wtedy zgodzi się przyjąć mnie do wewnętrznego kręgu. Wprawdzie to nie szlama, ale... — zawiesił głos. — Tak czy inaczej, jestem pewny, że gdy zdobędzie potrzebne mu informacje, pozwoli nam skorzystać z atutów tego ciałka. — Alexa poczuła ręce na biodrach i spróbowała się wyrwać, ale napastnik był za silny. To dziwne uczucie być obmacywanym przez... kobietę? Przynajmniej ciało należało do kobiety.
A mogła iść na ten kurs samoobrony, który był organizowany zeszłego roku... Świetnie, ona tu sobie stała z przystawionym do gardła ostrzem, a oni sobie gawędzili. Przydałby się negocjator, zdecydowanie. Nie uśmiechało jej się zginąć przez poderżnięte gardło. Wprawdzie nigdy nie zastanawiała się, jakie to uczucie, ale nie zamierzała tego sprawdzać.
— Czego chcesz w zamian za dziewczynę? — odezwał się Dumbledore, który dopiero teraz zdjął pelerynę niewidkę zakrywającą jego i Syriusza. Alexa była ciekawa, jak oni zmieścili się we dwóch pod jedną peleryną.
Ręka przy gardle Ślizgonki lekko zadrżała na widok dyrektora i bała się, że w końcu, umyślnie lub nie, nóż przetnie jej to gardło. W kieszeni spodni miała schowaną różdżkę, ale uświadomiła sobie, że nie zdąży rzucić jakiegokolwiek zaklęcia niezauważenie.
— Witaj, Albusie. Niezmiernie miło cię widzieć. — Głos osoby podającej się za byłą członkinię Zakonu stał się kpiący. — Czego chcę? Chyba odpowiedź jest prosta. Chcę Pottera, a najlepiej jego głowę. To raczej powinieneś wiedzieć od swojego wiernego... sługi. — Ostatnie słowo zostało wypowiedziane ze sporą dawką jadu.
— To mnie Tom chce! — Harry ponownie poderwał się z miejsca. — Wypuść moją siostrę, a pójdę z tobą do Toma.
Nie mogła uwierzyć, że on to powiedział. Życie mu niemiłe, czy jak?
— Harry, nie wygłupiaj się i siadaj! — Hermiona szarpnęła go za rękaw.
— Potter, skretyniałeś do reszty — skomentował Snape i nakierował różdżkę na postać kobiety za dziewczyną. Zawahał się przez chwilę.
Jeju, człowieku, zrób coś! Będę do końca edukacji w Hogwarcie grzeczną dziewczynką, ale zrób coś, do jasnej cholery, pomyślała Alexa.
W końcu wypowiedział inkantację.
— Expelliarmus!
Momentalnie z ręki kobiety wypadły i różdżka, i ostrze. Ona sama wylądowała przy ścianie na podłodze. Nauczycielka związała ją zaklęciem.
— Potter, Granger, Weasley, Prince, na górę! I nie złazić, póki ktoś wam nie pozwoli! — warknął nauczyciel eliksirów. Był wyraźnie wściekły, więc postanowili nie sprzeciwiać się, tylko zaciągnąć niezadowolonego Harry'ego po schodach na górę.
Weszli do pokoju, który zajmowali Harry z Ronem i zamknęli drzwi.
— Co tam się właśnie wydarzyło? — wykrztusiła Ginny. — Kim była ta kobieta?
— Nie wiem — mruknęła Alexa. — Ale chcę wiedzieć.
— Nie tylko ty — westchnęła Hermiona. Chciała usiąść na łóżku Rona, ale po chwili rozmyśliła się. Trudno się było jej dziwić. Leżało na nim pełno opakowań po słodyczach, gazety dotyczące quidditcha i inne rzeczy. Dziewczyna usadowiła się na łóżku Harry'ego i skrzywiła się. — Ron, mógłbyś czasem posprzątać.
Rudy wzruszył ramionami, twierdząc, że nie miał na to czasu. Jego siostra cicho prychnęła na te słowa, ale nie odezwała się.
— W jednym się chyba ze mną zgodzicie — zaczął Harry. — Snape nie miał z tym nic wspólnego.
Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na niego z zaskoczeniem.
— Harry, wszystko w porządku? — spytała Hermiona z niepokojem. — Ty nigdy nie broniłeś profesora Snape'a. Wręcz przeciwnie, ty zawsze twierdziłeś, że to on stoi za wszystkimi problemami świata.
— No właśnie, stary — poparł ją Ron. — Uderzyłeś się w głowę?
Okularnik przewrócił oczami.
— No patrzcie... Gdyby faktycznie był zamieszany w to dzisiejsze wydarzenie, to nie odnosiłby się wrogo do tej całej Ethel, czy kimkolwiek ona jest. A poza tym sam chciałem się wydać w ręce Voldemorta, a on, zamiast się zgodzić, to jeszcze wyzwał mnie od kretynów, ale to żadna nowość. Wiecie co? On chyba serio nie chce mnie zabić. Jak sobie przypominam te wszystkie sytuacje z poprzednich lat, to on faktycznie próbował nas chronić. Gdyby chciał mnie ukatrupić, to już dawno by to zrobił.
Alexa nie mogła uwierzyć własnym uszom. Harry zaczął myśleć racjonalnie. Chyba nadchodził koniec świata. Jeszcze tylko brakowało Snape'a biegającego w stroju Mikołaja albo elfa rozdającego cukierki i prezenty. Wtedy to już zarezerwowałaby sobie wizytę u psychiatry.
Zapadła chwilowa cisza, bo wszyscy musieli przetrawić sobie ten ewenement. Kilka minut później drzwi do pokoju się otworzyły i stanęli w nich rodzice Harry’ego i Alexy.
— Co się stało, że tak cicho siedzicie? — spytała Lily.
— Harry zaczął myśleć, proszę pani — odparła Charlie. — Chyba pora zapisać to w kalendarzu. Najwidoczniej to jakiś cud gwiazdkowy.
— A co się stało na dole? — wtrącił James, nic nie rozumiejąc.
Streścili krótko kolejność wydarzeń sprzed kilkunastu minut.
— To z pewnością wina Smarka — skomentował starszy Potter.
— Tato, w tym przypadku nie — zaprzeczył Harry. — I byłbym wdzięczny, gdybyś przestał obrażać naszego nauczyciela.
Alexie przeszło przez myśl, że z nim jest coraz gorzej. Skąd taka nagła drastyczna zmiana zdania?
— Ej, on serio jest chory — stwierdził ze strachem Ron. — To jest zaraźliwe?
Hermiona i Ginny parsknęły śmiechem, a Charlie tylko pokręciła głową. Jakiś czas później mogli wrócić na dół, ale tej podejrzanej kobiety już tam nie było. Nie dowiedzieli się niestety, kto się za nią podawał, więc pozostało im żyć w niewiedzy.
Wieczorem zjawili się wszyscy, którzy mieli być obecni podczas kolacji wigilijnej. Dyrektor i profesor McGonagall musieli niestety w tym czasie być w Hogwarcie na uczcie świątecznej. Snape też byłby nieobecny, gdyby nie to, że przegrał jakiś zakład ze swoim bratem, wskutek czego musiał spędzić wigilię w Norze. Oczywiście był z tego powodu niezadowolony.
Dodatkowo Harry przez większość czasu zagadywał go i starał się być miły, czasem zbyt miły. Ale w pewnym momencie starszy mężczyzna nie wytrzymał.
— Potter, nie wiem, jakie licho namieszało ci w mózgu, ale zachowuj się normalnie! — syknął. — Twoje grzeczne zachowanie w stosunku do mnie jest zdecydowanie zbyt dziwne.
— Wcześniej panu nie pasowało, teraz też panu nie pasuje. Nie da się panu dogodzić — mruknął. — Trudno, jeśli zmieni pan zdanie, to wie pan, gdzie mnie szukać.
Przez pół kolacji bliźniacy Weasley opowiadali o swojej koncepcji na tegorocznego sylwestra. Nie wyjawili niestety, na czym będzie polegał, a Alexa wolałaby się przygotować na to mentalnie. Rozmawiała też z Charliem Weasleyem na temat smoków i dowiedziała się wielu ciekawych rzeczy. Wspomniał również o przypadku z pierwszego roku Harry'ego, kiedy Hagrid zapragnął mieć swojego smoka i niestety kiepsko się to skończyło. Cóż... Alexa zezwolenia na posiadanie smoka raczej nie dostanie, więc musiała zadowolić się kotem.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz