Rozdział 35

1.3K 93 30
                                    

Draco i Blaise wyszli z pokoju wspólnego, czując na sobie spojrzenia innych. Niezbyt często zdarzało się, żeby Snape kogoś wzywał do siebie. Zwykle posuwał się do tego dopiero, kiedy ktoś notorycznie popełniał jakieś wykroczenia. Przez większość czasu miał zaufanie do swoich uczniów i liczył na to, że potrafią się oni zachowywać normalnie. Na dywaniku u Snape'a blondyn był dwa, może trzy razy. Oczywiście w przenośni — w gabinecie niestety nie było dywanu. Tym razem jednak on i Blaise nie zrobili niczego, by zasłużyć na wezwanie. Chyba. Prawdopodobnie czarnowłosy dowiedział się, że chłopcy dostali listy od rodziców. Pewnie chciał wiedzieć, jaka była ich decyzja.

Niedaleko pokoju wspólnego Draco dostrzegł czarną szatę uczniowską z domieszką niebieskiego koloru. Ktoś z Ravenclawu w lochach...

Czemu miał wrażenie, że to...

Nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenie swojego towarzysza, blondyn podszedł do intruza i szarpnął go za szatę. Osobnik odwrócił się, ukazując zaskoczoną twarz, która po chwili spoważniała.

— Potrzebujesz czegoś, Malfoy? — spytał bezczelnie.

— O to raczej powinienem zapytać ciebie. Co robisz ostatnimi czasy w okolicy lochów?

— Czy to jest zamknięte miejsce w zamku, do którego nie mają wstępu inni uczniowie? — White uniósł brew pytająco. — Wydaje mi się, że nie. Mam takie samo prawo do przebywania tutaj jak i ty.

— Lepiej trzymaj się z daleka od Alexy. Najlepiej od nas wszystkich — ostrzegł Draco, na co Krukon zaśmiał się cicho.

— Nie martw się. Nie zamierzam robić krzywdy twojej dziewczynie. Czy Jaśnie Pan pozwoli mi teraz odejść w pokoju?

— Ona nie jest moją dziewczyną — poprawił go blondyn. — Możesz. I nie chcę cię tu więcej widzieć.

Zabini podszedł do przyjaciela akurat w momencie, kiedy White oddalił się w stronę wyjścia z lochów. Blaise nawet nie spytał, o co chodziło. Zdał sobie sprawę z tego, że Krukon przyszedł trochę poszpiegować.

Oboje skierowali się do gabinetu opiekuna domu. Droga zajęła im zaledwie kilka minut. Nie zawracali sobie głowy pukaniem. Skoro ich wezwał, to pewnie nikogo u niego nie było. W milczeniu weszli do środka, a chwilę później Draco zatrzymał się zaskoczony, widząc Hermionę siedzącą na krześle naprzeciwko Snape'a. Co ona tam robiła?

— Hermiona? — odezwał się po chwili szoku. Ona odwróciła się w jego stronę również wyraźnie zdezorientowana.

— Draco? Co tu robisz? — zdziwiła się.

To raczej ja ciebie powinienem o to zapytać, chciał prychnąć, ale ostatecznie powstrzymał się. Przecież nie mogła mieć romansu z nauczycielem Eliksirów. Nie mogła, prawda?

— Panie Malfoy, panie Zabini, dłużej się nie dało? — spytał Snape, przerywając bitwę na zdziwione spojrzenia, którą toczyli między sobą Draco i Hermiona.

— Mieliśmy niemiłe spotkanie z pewnym Krukonem — wyjaśnił krótko Blaise. Mężczyzna tylko kiwnął głową. Musiał podejrzewać, o kogo chodziło.

— Panno Granger, jest pani wolna. Mam nadzieję, że zrozumiała pani mój zamysł — zwrócił się do dziewczyny, która już sięgała po torbę leżącą na podłodze.

— Tak, panie profesorze. Postaram się zastosować do pana instrukcji — uśmiechnęła się lekko Gryfonka. — Do widzenia. 

Założyła torbę na ramię i wyszła z pomieszczenia. Ślizgoni tymczasem podeszli do biurka.

— Co robiła tutaj Hermiona? — spytał Draco swojego ojca chrzestnego, patrząc uważnie na jego twarz.

— Nieistotne — stwierdził mężczyzna, ale po chwili chyba zauważył coś w twarzy chłopaka, bo spiął się i spoważniał. — Czy ty sugerujesz, że wplątałbym się w romans z uczennicą? W dodatku z Granger? 

Blondyn spuścił wzrok na podłogę, a jego spojrzenie padło na zielony dywan w srebrne pasy. A jednak jest dywan. Wcześniej go tu nie było. Mężczyzna po chwili milczenia prychnął.

— Jesteś głupszy, niż sądziłem, Draco. Przejdźmy lepiej do sprawy, dla której was tu wezwałem. Siadajcie.

Czarnowłosy szybko wyczarował drugie krzesło dla Zabiniego i chłopcy usiedli.

— Dostaliście listy od rodziców, prawda? — spytał, chociaż doskonale znał odpowiedź. Ślizgoni przytaknęli bez słowa.

— Co zamierzacie? — Snape zadał kolejne pytanie, ale tym razem oczekiwał reakcji od swoich uczniów. Draco jednak nie wiedział, co mu odpowiedzieć. Spojrzał na przyjaciela, ale on też miał niepewny wyraz twarzy.

— A co mamy zrobić? Nie chcemy dołączać do armii Czarnego Pana — odezwał się Blaise. — Ale co z naszymi rodzicami?

— Z pewnością nie zostawi ich w spokoju — wymruczał Snape. — Jeśli jesteście pewni, że nie przyjmujecie znaków, to mógłbym porozmawiać z dyrektorem, żeby...

— Nie — przerwał mu stanowczo Draco. — Nie zgadzam się na nic, co związane jest z dyrektorem. Nie zaufam mu w tej kwestii. Na celu ma tylko dobro Pottera, więc jeśli my pokrzyżujemy jego plany, pozbędzie się nas. 

Snape spojrzał na chłopaka ze zdumieniem. Czego on oczekiwał, że pokiwam grzecznie główką i będę się zgadzał na wszystko? Jeśli tak, to się trochę przeliczył, pomyślał rozgoryczony blondyn.

— Ja się zgadzam — odezwał się nagle Zabini. — Nie mam nic do stracenia. A rodzice... Poradzą sobie.

— Zarówno w twoim przypadku, Blaise, jak i w twoim, Draco, nie możecie wrócić na święta do domu.

Też na to wpadłem, Sherlocku...

— Też o tym myśleliśmy, profesorze — powiedział siedzący obok Ślizgon, szturchając przyjaciela ostrzegawczo. — Co mamy oprócz tego zrobić? Odpisać rodzicom?

Severus pokiwał głową w zamyśleniu, ale po chwili zaprzeczył.

— Zastanowię się jeszcze nad waszą sytuacją. Porozmawiam z dyrektorem w twojej sprawie Zabini, a jeśli ty — zerknął na Draco — zmienisz zdanie, to zgłoś się do mnie. Teraz możecie iść. A, Draco... Przestań snuć teorie spiskowe tam, gdzie ich nie ma.

Chłopcy wymamrotali ciche pożegnanie i opuścili pomieszczenie. Gdy znaleźli się na korytarzu, Blaise uderzył przyjaciela w głowę.

— Auu, za co to było? — syknął blondyn, pocierając tył głowy ręką.

— Za twoją głupotę. Co chcesz osiągnąć, zostając bez pomocy? Dumbledore może nam pomóc. Możemy przejść na drugą stronę.

— Do Zakonu i tak nas nie przyjmą, możesz pomarzyć. 

— Nie zależy mi na byciu członkiem Zakonu. Zależy mi na bezpieczeństwie przyjaciół i rodziny. Nie chcesz przejść na stronę Hermiony?

Draco wlepił wzrok w ścianę. Oczywiście, że chciał. Ale czy to miało jakiś sens? Prędzej czy później i tak zrobią z nich pionki do gry.

— Daj mi to przemyśleć — stwierdził w końcu i poszedł w stronę dormitorium. Drugi chłopak westchnął i ruszył za przyjacielem.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz