Rozdział 76

865 70 71
                                    

Rok 1997

– Gdzie.Jest.Malfoy? - spytała Alexa przez zaciśnięte zęby, podchodząc do stołu Slytherinu. Miała tak wściekły wyraz twarzy, że niektórzy zaczęli współczuć chłopakowi, cokolwiek zrobił. Millicenta, Blaise i Charlie wymienili zdziwione spojrzenia. Też chętnie by się tego dowiedzieli. Coś musiało się stać, skoro dziewczyna była w tak złym humorze.

– To jest bardzo dobre pytanie. - stwierdził Blaise. - Nie wrócił na noc do pokoju.

– Podobnie jak ty. - zauważyła Charlie. - Gdzieś błądziła?

Potter zacisnęła pięści i usiadła przy stole, próbując zapobiec wstąpieniu rumieńca na jej twarz. Blondynka jednak zauważyła jej wyraz twarzy i uniosła brew. Następnie zerknęła na stół Gryffindoru, ale Hermiona tam siedziała, więc Draco musiał być gdzieś indziej. Chwilę później do Wielkiej Sali wszedł Severus Snape we własnej osobie i skierował się prosto do stołu nauczycielskiego.

– A więc wszystko z nim w porządku. - skomentował Lysander, mając na myśli nauczyciela. Szatynka jednak tylko wzruszyła ramionami i zajęła się jedzeniem. Spojrzał na nią, marszcząc brwi. - Coś cię ugryzło?

Chwyciła mocniej widelec i przez chwilę miał wrażenie, że chce go nim dźgnąć, ale zamknęła oczy, by się uspokoić i odłożyła narzędzie do jedzenia na talerz. Nie może przecież wylewać swojej złości na niewinnych.

– Alex, wszystko gra? - zmartwiła się Millie. - Wyglądasz jak pomidor. Trochę jaśniejszy od tych, które Profesor Prince zwykle jada na śniadanie, ale jednak.

– Wielkie dzięki. - mruknęła Alexandra i przetarła twarz rękawem szaty. - I nie, nic nie gra. Instrumenty się popsuły, orkiestra wzięła urlop.

– Dałbym ci moje czekoladki, które zawsze pomagają na krytyczne chwile, ale ktoś mi je podebrał wczoraj wieczorem. - powiedział Lysander, zastanawiając się kto to mógł być. Coraz bardziej podejrzewał Draco, ale po co byłyby mu potrzebne?

W tym samym momencie do Wielkiej Sali weszli ramię w ramię Alan Prince i Draco Malfoy w doskonałych humorach. Charlie na ten widok upuściła z wrażenia nóż do masła. Dlaczego Draco przychodzi na śniadanie z jej ojcem i co oni robili?

Blondyn podszedł do stołu Slytherinu z szerokim uśmiechem.

– Witam, witam. Jak się spało? - zagadnął, siadając obok Blaise'a. Udał, że nie zauważył morderczego spojrzenia siostry Wybrańca i chwycił kanapkę.

– Moglibyśmy to samo pytanie zadać tobie, ale ty chyba tej nocy nie spałeś. - Zabini spojrzał na przyjaciela podejrzliwie. Cokolwiek tamten ukrywał, zapewne nie było normalne. - Gdzie byłeś?

Malfoy przełknął kęs pieczywa i wzruszył ramionami, jakby nic się nie stało. Tak naprawdę całą noc siedział u Profesora Prince'a, omawiając z nim swój plan, który chyba wypalił. Czas mijał zdumiewająco szybko, a później nie zamierzał ryzykować złapaniem na korytarzu w czasie ciszy nocnej. Snape co prawda był trochę zajęty, ale zawsze mogła go złapać Prefekt Naczelna lub jakikolwiek inny nauczyciel. Został więc do rana u nauczyciela. O dziwo, nie czuł się zmęczony po nieprzespanej nocy.

– Tu i tam. - odparł wymijająco. Następnie spojrzał na Alexandrę. - Alex, coś ty taka zła?

– Nie udawaj idioty, bo ci nie wychodzi. - mruknęła, nie patrząc na niego. Millie na wszelki wypadek odebrała jej nóż, który tamta trzymała w ręce. Lepiej zapobiegać, niż leczyć.

Blondyn zmarszczył brwi zdziwiony. Czyżby coś poszło nie tak? Przecież wszystko powinno pójść zgodnie z planem i teraz każdy miał być zadowolony. Tak jednak się nie stało. Poczuł na sobie również podejrzliwe spojrzenie Lysandra, więc zaczął się obawiać, że zorientował się o „pożyczeniu" przez niego czekoladek z jego torby.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz