Rozdział 31

1.4K 93 22
                                    

Następnego dnia Alexa obudziła się jakieś dwie godziny przed śniadaniem. Nie potrafiła już zasnąć, więc zwlokła się z łóżka i na palcach, by nie obudzić współlokatorek, ruszyła do łazienki. Po prysznicu, zmianie ubrań i rozczesaniu włosów postanowiła zrobić sobie spacer po zamku. Nakarmiła jeszcze szybko kota, zabrała torbę z książkami, żeby już się nie wracać do dormitorium i wyszła z pokoju, dokładnie zamykając drzwi.

Pokój wspólny był pusty, jak zwykle o tej porze. Wszyscy raczej korzystali z każdej godziny snu. Szczególnie ci, którzy siedzieli do późna z różnych powodów.

Dziewczyna wyszła na korytarz i szła dalej prosto, zastanawiając się, gdzie mogłaby pójść.

Lochy dla większości uczniów Hogwartu wydawały się mroczne i upiorne. Ona jednak zdążyła się przyzwyczaić i nawet spodobał jej się ten klimat. Wcześniej wyobrażała sobie, że będą tam na każdej ścianie wisieć szkielety, szczątki ludzkich ciał, wyrwane serca oprawione w ramki. Miała również inną wizję lekcji Eliksirów. W bajkach czarownice były tymi złymi, starymi wiedźmami, które rzucały uroki na niewinnych ludzi i stały nad kociołkiem, wrzucając różne składniki, takie jak oko nietoperza, krew dziewicy, włos arystokraty, palec czarnoksiężnika. A tymczasem Alexa dowiedziała się, że eliksiry mogą służyć również celom medycznym. Minusem było jednak to, że prawie wszystkie z nich miały okropny smak.

Idąc korytarzami Hogwartu, Ślizgonka czuła się jak w jakiejś opowieści. Dalej sądziła, że to wszystko to jakiś dziwny sen, ale musiałby być bardzo długi. Pokochała te magiczne realia i nie wiedziała, czy dałaby radę nagle „obudzić się” z takiego snu i dalej funkcjonować w normalnym świecie. Nie musiała już uczyć się biologii, matematyki (numerologia była o wiele lepsza) czy fizyki. Miała za to świetne i bardzo ciekawe przedmioty, które w większości przydawały się uczniom po zakończeniu szkoły.

Zastanawiała się tylko, jak wytłumaczyli jej nieobecność w mugolskiej szkole. Znając życie, był to wyjazd do szkoły z internatem, co w zasadzie było prawdą.

Podobał jej się również wygląd wnętrza zamku. Posągi, kolumny, ruszające się schody, obrazy, pochodnie. To wszystko wyglądało jak w dawnych czasach i wbrew pozorom nie było to złe. Sprawiał o wiele milsze wrażenie niż zimne wnętrza mugolskich szkół.

W dodatku obowiązek noszenia szat również jej odpowiadał. W jej starej szkole czasem ciężko było patrzeć na niektóre dziewczyny, które ubierały się jak, delikatnie mówiąc, kobiety lekkich obyczajów. Z uwag nauczycieli nic sobie nie robiły. A zainteresowanie chłopców jeszcze je nakręcało. Alexa starała się trzymać z daleka od takich dziewczyn z obawy, że jeszcze się zarazi ich głupotą.

Nim się obejrzała, była już na którymś z wyższych pięter. Miała tylko nadzieję, że nikt nie będzie tędy przechodził o tej godzinie. Mimo że cisza nocna się zakończyła, jakiś nauczyciel mógł zawsze odjąć punkty. A to ostatnie, czego chciała.

Wychodząc zza rogu, natknęła się na młodszą od niej blondynkę, którą przedstawił jej kiedyś Harry.

— Hej... Luna, prawda? — chciała się upewnić. Dziewczyna kiwnęła głową i uśmiechnęła się.

— Cześć, Alexa. Dokąd się wybierasz? — zapytała wesołym głosem.

— Spaceruję sobie po prostu i rozmyślam. Nie mogłam już spać — wyjaśniła Ślizgonka. — A ty?

— Idę do profesora Flitwicka. Korepetycje z zaklęć przed śniadaniem — wzruszyła ramionami. — Uważaj na gnębiwtryski. Ostatnio zaobserwowano ich liczną obecność w lochach, a z tego, co wiem, jesteś w Slytherinie.

Alexa zamrugała zaskoczona.

— Eeee... — wykrztusiła, nie wiedząc, co powiedzieć. — Będę uważać. Dzięki, Luna.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz