Rozdział 46

1.1K 92 77
                                    

Była już prawie godzina dwudziesta, a Snape nadal nie wracał. Pani Carter wygoniła Sophie do łóżka i poszła razem z mężem na górę. Alexandra za to siedziała w kuchni, pijąc herbatę. Podparła głowę ręką i pogrążyła się w myślach. Zastanawiało ją to nagłe zniknięcie nauczyciela. Cofnęła się pamięcią trochę wstecz. Miała dziwne wrażenie, że Snape ma coś wspólnego z Lucasem. I możliwe, że Draco i Blaise również.
Przypomniała sobie, że w dniu, kiedy dyrektor ogłosił wycieczkę do Hogsmeade, Snape był przeciwny wpisaniu jej na listę. Jakby wiedział, że wydarzy się coś niedobrego.
A gdyby cofnąć się jeszcze dalej... Najpierw ten moment, kiedy leżał ranny w tej odosobnionej części skrzydła szpitalnego, a później „zadanie” Pansy. To musiało być ze sobą powiązane.
A Lucas... Jeśli było prawdą, że jest synem Czarnego Pana, a Draco oraz Blaise i Snape mieli z nim coś wspólnego, to automatycznie mieli coś wspólnego także z tym całym czarnoksiężnikiem.
Czyżby Harry i Ron mieli rację? Snape był zdrajcą? Przecież wtedy dyrektor nie trzymałby go w szkole, chyba że jako szpiega. Alexa postanowiła jakoś wyjaśnić tę sprawę, ale jeszcze nie wiedziała, w jaki sposób ma to zrobić.
— Dalej tu siedzisz? — usłyszała. Podniosła głowę i zobaczyła Matta opierającego się o framugę drzwi. Kiwnęła głową twierdząco. Chłopak podszedł bliżej i zajął miejsce naprzeciwko siostry. Chwycił jej kubek i upił łyk herbaty.
— Zrób sobie własną. — Zabrała mu naczynie z rąk. Matt zaśmiał się cicho i wstał, żeby nastawić wodę.
— Nie myśl tyle, bo jeszcze zostaniesz myślicielem — powiedział. — Co cię gnębi? Tamten facet?
Chwilę później zalał sobie herbatę i ponownie usiadł przy stole.
— Mhm... — mruknęła. — Długo go nie ma.
— Na pewno niedługo wróci — pocieszył ją. — Opowiedz mi coś jeszcze o tej twojej szkole. Masz tam jakichś przyjaciół? W listach nie bardzo się rozpisujesz na takie tematy.
— Listy mogą być przechwytywane — wyjaśniła krótko, po czym zaczęła opowiadać bratu o ostatnim semestrze w szkole. Później Matt zrelacjonował jej naukę na swoim uniwersytecie, gdzie studiował medycynę. Rozmawiali także o dawnych czasach, kiedy byli jeszcze dziećmi, wspominali przygody, które wspólnie przeżyli.
W pewnym momencie drzwi wejściowe otworzyły się i coś łupnęło o podłogę. Alex i Matt natychmiastowo zerwali się na nogi i poszli sprawdzić, co się stało. Ich oczom ukazało się ciało leżące na podłodze pod drzwiami.
— Po co ci ta parasolka? — spytała Alexa, gdy zobaczyła, co wziął ze sobą jej brat. Ten wzruszył ramionami i zostawił ją na półce z butami.
Podeszli bliżej i odwrócili ciało na plecy. Gdy zobaczyli twarz, zorientowali się, że przed nimi leży profesor Snape we własnej osobie. Nie krwawił aż tak bardzo, jak obawiała się dziewczyna, czuć było natomiast od niego wyraźną woń alkoholu.
— Widzisz, wrócił? — odezwał się z lekkim rozbawieniem Matt.
— Na żarty ci się zebrało — prychnęła. — Pomożesz mi? Chyba jest ranny.
Kiwnął głową i wspólnymi siłami przetransportowali mężczyznę do salonu, po czym położyli go na kanapie.
— Halo, żyje pan? — spytała Alexa, machając mu ręką przed twarzą.
— Pott... er? — wykrztusił Snape, otwierając oczy. Żył. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
— Tak. Boli coś pana?
— Mas... ładne ocy, wies? — wybełkotał. Za sobą usłyszała zduszony śmiech. Odwróciła się i obrzuciła Matta ponurym spojrzeniem.
— Ha ha, bardzo śmieszne. Zamiast rechotać, mógłbyś iść po jakąś apteczkę. Doktorek się znalazł za funta — przewróciła oczami.
Matt poszedł na górę po apteczkę, wciąż chichotając. Alexa natomiast postanowiła wybadać, co było powodem tak długiej nieobecności nauczyciela.
— Gdzie pan był?
— U samego diabła — odparł, jakby nigdy nic — na ciasteczkach.
Dziewczyna jęknęła cicho i opadła na krzesło. Przynajmniej taki był jej zamiar, bo ostatecznie wylądowała na podłodze.
— A herbatka była? — zapytała mimowolnie. Skoro na tę chwilę nie dało się z nim normalnie porozmawiać...
Mężczyzna pokiwał powoli głową.
— Mówiłem prawdę. Masz ładne oczy — powiedział poważnie.
Z każdą chwilą mówił mniej bełkotliwie, więc alkohol zapewne przestawał działać. Ale głupoty dalej plótł. No i gdzie był ten Matt?
— Eee... Dziękuję?
W tej samej chwili do salonu wrócił chłopak z apteczką w ręce.
— Dobra, to teraz... Alex, czemu klęczysz na podłodze? — przystanął zdziwiony, a potem na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.
— Cokolwiek myślisz, przestań. To ci szkodzi — skomentowała, wstając z podłogi.
Matt zadał Snape’owi kilka pytań, a potem zaczął zdejmować mu koszulę.
— Dalej nie rozumiem, czemu nie możesz po prostu rzucić jakichś zaklęć leczniczych — zwrócił się do siostry. Ona westchnęła cicho i opowiedziała chłopakowi historię Harry’ego, kiedy na drugim i piątym roku prawie wyrzucili go za czarowanie poza szkołą.
Matt chyba w końcu zrozumiał, bo pokiwał głową i zabrał się do roboty. Podwinął rękawy podkoszulka i gwizdnął cicho.
— Fajny tatuaż — stwierdził z uznaniem.
Alexa podeszła bliżej zaintrygowana jego reakcją. Gdy zobaczyła, o co mu chodziło, o mało nie krzyknęła. Na jego lewym przedramieniu widniał prawdziwy Mroczny Znak. Czyli jednak to prawda...
— Matt, zabierz mu różdżkę — rozkazała ostrym głosem. Chłopak zmarszczył brwi, nic nie rozumiejąc.
— O co ci chodzi?
— On jest śmierciożercą. I...
Nie dokończyła, bo brat położył jej dłoń na ramieniu.
— Wiem. — Niby jedno słowo, ale zbiło dziewczynę z tropu.
— Skąd...?
— Dyrektor twojej szkoły, Dumbledore, był u nas i wyjaśnił nam całą historię. Nie masz się czego obawiać. Miał tyle okazji, by zrobić ci krzywdę, a nawet cię zabić, ale nie zrobił tego. Prawda?
Miał rację. Poczuła się jak idiotka. Zerknęła na Snape'a, który w milczeniu przysłuchiwał się ich rozmowie.
— Przepraszam — mruknęła cicho i wstała. — Pójdę sobie. Nie będę przeszkadzać.
Już miała odejść, kiedy poczuła mocny uścisk na nadgarstku.
— Zostań — poprosił starszy z mężczyzn. — Miałaś pełne prawo tak zareagować. I tak zachowałaś się lepiej niż twój brat i Weasley.
Alexandra wróciła na miejsce, a Matt odetchnął.
— Dobra. To skoro wszyscy wszystko wiedzą, to coś panu jest? Jestem w ogóle do czegoś potrzebny?
— Nic nadzwyczajnego. Większość krwi nie jest moja.
Uhm... Tego nie musiał mówić, pomyślała dziewczyna. Czarnowłosy wyjął różdżkę i rzucił na siebie zaklęcie czyszczące. Wszystkie ślady wskazujące na obecność krwi zniknęły.
— A co z tym, że nie możemy używać magii? — zdziwiła się.
— Ja mogę, ty nie — skwitował złośliwie. Otworzyła usta oburzona, ale ostatecznie nic nie powiedziała.
— Wie pan... Ja rozumiem, że miał pan być milszy dla Alexy, ale nie muszą to od razu być komplementy — uśmiechnął się niewinnie Matt. Siostra spojrzała na niego z wyrzutem.
— Ty to słyszałeś?
— Wiesz... W tym domu wszystko słychać. Szczególnie w nocy.
— Mówił ci ktoś kiedyś, że nie mam do ciebie siły?
— Parę razy. Ale na piśmie tego nie dostałem — odparł chłopak i spakował z powrotem apteczkę. — Okej, Alexa, do łóżka. A pan może spać tutaj albo w pokoju gościnnym na górze. Do wyboru, do koloru.
Snape podniósł się do siadu i powoli wstał.
— Preferuję pokój na górze. Wtedy może obejdzie się bez zbędnych pytań.
— Świetnie. Alex, pokaż naszemu gościowi pokój.
Dziewczyna otworzyła usta, żeby powiedzieć mu, że nie jest skrzatem, żeby jej rozkazywać, ale nie zdążyła, bo Matt szybko się ulotnił. Westchnęła bezsilnie i ruszyła na górę, nakazując nauczycielowi, aby poszedł za nią. Przystanęła przy pokoju, który znajdował się dwa pomieszczenia dalej niż jej sypialnia. Wyjaśniła Snape’owi kilka rzeczy, a potem życzyła dobrej nocy i wróciła na dół, by posprzątać. Gdy skończyła porządki, skierowała się do swojego pokoju, by wziąć szybki prysznic i iść spać.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz