No i mamy następny rozdział... Od razu zaznaczam, że jeśli są jakieś niezgodności w trakcie, to proszę informować w komentarzu. Będę na bieżąco poprawiać. No, to lecimy.
************************************************
Voldemort siedział przy swoim biurku i uśmiechał się do siebie. Był głęboko przekonany, że tego wieczora szala zwycięstwa przechyli się na jego stronę. Zdobędzie Hogwart i zrobi wszystko, żeby ta szkoła zmieniła się na lepsze. No, lepsze w jego mniemaniu. Postanowił zaatakować w okolicy wieczora, ale sam nie wiedział, czy nie zmieni decyzji. Tak czy inaczej, tamci nie spodziewali się ataku z jego strony, więc miał przewagę. Nawet nie wiedział, jak bardzo się myli. Miał jednak nadzieję, że jego poplecznicy, oraz dzieci, go nie zawiodą. Co do Lucasa, nie pokładał już w nim wielkiej wiary, ale Rosalie zapowiadała się obiecująco. Lucas był dla niego zbyt miękki. A Severus był przecież jego najwierniejszym Śmierciożercą, więc z pewnością nie opuściłby go.
– Będzie się działo. - mruknął, patrząc przez okno wychodzące na ogród Malfoyów. Zmrużył jednak oczy, widząc swoją córkę flirtującą z jednym z jego sług. To mu się nie spodobało i wstał z miejsca, by to wyjaśnić.
*** *** *** *** *** *** *** *** *** ***
Trzydziestego maja w Hogwarcie wśród osób, które wiedziały, co się stanie tego dnia, od rana panowała dość dziwna atmosfera. Nikt jakoś nie miał ochoty na jedzenie, włącznie z Ronem. Severus został wezwany jakoś po śniadaniu, a powód był wiadomy. W czasie bitwy miał być blisko Czarnego Pana. Trochę to utrudniało sprawę, ale też miało swoje plusy. Voldemort nawet nie będzie wiedział, że trzymał przy sobie wroga.
Bill, Nimfadora i kilka innych osób wyruszyło odebrać smoki z Rumunii, by mieć pewność, że zdążą dotrzeć przed zmrokiem. Czuli, że Sam-Wiesz-Kto zaatakuje w niedługim odstępie czasu. Nie wiedzieli skąd to przeczucie, ale postanowili mu zaufać. Gdyby to była prawda – mieliby trochę więcej czasu w zapasie. Ludzie starali się spędzić czas z bliskimi, póki jeszcze to było możliwe. Ron próbował przekonać Cassie, żeby się schowała razem z młodszymi, mimo że była zaledwie rok młodsza od niego. Harry zresztą zrobił to samo z Ginny, ale obie dziewczyny były uparte i postawiły na swoim.
Sybilla Trelawney dziwnym trafem nie przepowiedziała nikomu śmierci, jednak z samego rana zdążyła złożyć Snape'owi gratulacje. Nie usłyszał jednak z jakiego to powodu, bo musiał spieszyć się do Malfoy Manor. Uznał jednak, że to nie było nic wartego uwagi.
*** *** *** *** *** *** *** ***
Alexandra siedziała w Pokoju Wspólnym Slytherinu, gapiąc się w kominek pustym wzrokiem. Przetrawiała sobie w głowie to, co trzymała w tajemnicy od tygodnia. Nikt o tym nie wiedział, z wyjątkiem Pani Pomfrey, ale kobieta zgodziła się zachować dyskrecję, mimo że nie była z tego powodu zadowolona. Uważała, że powinna wiedzieć przynajmniej Profesor McGonagall, jako tymczasowa głowa szkoły, no i może Snape – jako jej opiekun domu. Ślizgonka jednak nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić. Bała się reakcji swoich przyjaciół, Harry'ego, no i przede wszystkim Snape'a. W dodatku tego dnia miała się odbyć bitwa i nie było gwarancji, że wszyscy ją przeżyją. Westchnęła cicho i rozejrzała się po pustym Pokoju Wspólnym. Większość młodszych uczniów zostało odeskortowanych do bezpiecznego miejsca, więc było dziwnie cicho. Cieszyła się, że chociaż tamci będą odpowiednio pilnowani. Ochrona Hogwartu należała do innych osób.
– A ty jeszcze tutaj? - usłyszała głos Millie, która wsunęła głowę do środka. - Mamy intruza w lochach, więc ruszaj tyłek i zbieramy się.
Szatynka zmarszczyła brwi zdziwiona, ale wstała natychmiast i ruszyła do wejścia. Na korytarzu zobaczyła stojących Lysandra, Draco, Blaise'a, Charlie i Sophie. No i oczywiście Millicentę.
CZYTASZ
Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)
Fiksi PenggemarOkładka została wykonana przez @zgnilylisc z grupy felix_populus ❤️ Każdy zna historię Harry'ego Pottera, wielkiej gwiazdy, "Wybrańca", od którego podobno zależy los świata czarodziejskiego. Jednak nikt nie wie, że nie jest jedynym Potterem, który p...