Następnego dnia została obudzona mocnym szarpnięciem za ramię. Dziewczyna sapnęła tylko i naciągnęła kołdrę na głowę. Czego ludzie chcieli od niej w środku nocy? Wszelkie zażalenia proszę składać do Instytutu Spraw Nic Mnie To Nie Obchodzi. Do jej uszu dobiegały pojedyncze niewyraźne dźwięki, ale nie zwracała na nie uwagi. Łóżko było cieplutkie, na zewnątrz było zimno, a ktoś kazał jej wstać? Wolne żarty.
— Alex, wstań wreszcie! — Ślizgonka w końcu zidentyfikowała właściciela głosu. To była Sophie.
— Czego duszyczka pragnie? — spytała, nie otwierając oczu i dalej pozostając pod kołdrą.
— Jak tak dalej będziesz spać, to prześpisz ostatni nasz wspólny świąteczny czas — odparła dziewczynka. — Wszyscy już są na dole, a ty dalej śpisz.
Wysunęła głowę na zewnątrz i westchnęła. Otworzyła oczy, po czym skrzywiła się, gdy została chwilowo oślepiona światłem. Zerknęła na zegar ścienny i uświadomiła sobie, że jej siostra ma rację. Było bardzo późno.
— Dobra, wstaję — mruknęła, podnosząc się. Sophie uśmiechnęła się zwycięsko i wyszła z pokoju. Alexa niechętnie wzięła prysznic i ubrała się, a przy rozczesywaniu włosów doszła do wniosku, że już ma dość wszystkiego. A to dopiero był ranek.
W drodze na dół prawie spadła ze schodów, ale na szczęście nic się nie stało. To dobrze, bo nie uśmiechało jej się wracać w kawałkach do Hogwartu.
— Śpiąca Królewna raczyła w końcu przyjść — skomentował Matt, gdy dziewczyna weszła do kuchni.
Alexandra zgromiła go wzrokiem i usiadła obok Snape'a. Zerknęła na niego ukradkiem i zorientowała się, że mężczyzna wyglądał normalnie. Jakby nic się wczoraj nie stało.
— W Hogwarcie też tak śpisz do późna? — zainteresowała się pani Carter.
— Nie — odpowiedział za dziewczynę Mistrz Eliksirów — Szwenda się po zamku kilka godzin przed śniadaniem.
Otworzyła usta zaskoczona jego słowami. Skąd on o tym wiedział? Przecież żaden nauczyciel jej nie widział. Chyba że... Ach tak, obrazy.
— Tylko kilka razy mi się zdarzyło — poprawiła go, upijając łyk herbaty. — Wolę wcześniej wstać, niż spóźnić się na lekcje.
Wzruszył tylko ramionami, nie siląc się na odpowiedź. Zresztą nie była ona jakoś specjalnie potrzebna.
Przez resztę śniadania rozmawiali o różnych sprawach. Zarówno tych ważnych, jak i tych mniej istotnych. Alexa opowiedziała mugolskiej części towarzystwa o ciekawych i przydatnych czarodziejskich urządzeniach. Pani Carter uznała, że magia rzeczywiście ułatwia życie. Stwierdziła również, że sama chciałaby móc sprawić, że łyżka sama będzie mieszać albo że nóż samodzielnie będzie kroić.
Gdy wspomniała o Quidditchu, pan Carter ożywił się. Był fanem piłki nożnej, ale wyglądało na to, że zostanie miłośnikiem również i tego sportu. Wyjaśniła kilka kwestii związanych z tą grą, chociaż ekspertem w tym temacie nie była. Co prawda wleciało jej do głowy kilka faktów, bo Harry i Ron potrafili nawijać o tym godzinami. Draco także, szczególnie kilka dni przed zbliżającym się meczem, stawał się monotematyczny. W takich chwilach zwykle Alexa wyłączała się i tylko potakiwała w odpowiednich momentach. Dobrze, że chociaż Hermiona nie była miłośniczką tego rodzaju sportu. Większość uczniów Hogwartu zdawała się go przynajmniej lubić.
Na jednym z meczów między Gryffindorem a Slytherinem, Alexa zauważyła siedzącą niedaleko Lunę. Krukonka miała na szyi zawieszony naszyjnik zrobiony z rzodkiewek, a jej głowa ozdobiona była czapką, na której wyszyte było zwierzę przypominające jaszczurkę. Już samo to było dziwne, ale gdy dziewczyna zapytała ją, dlaczego kibicuje domowi Węża, skoro większość jej przyjaciół jest w Gryffindorze, odpowiedziała:
— Czurak Różowooki szepnął mi do ucha, że powinnam wspierać dzisiaj Slytherin. Inaczej może się stać coś złego. — Wzruszyła ramionami. — Nie warto ryzykować. Harry i Ron zrozumieją.
Ku zdziwieniu Alexandry, miało to jakiś sens. Niestety wygrał wtedy Gryffindor, a jeden z członków tamtejszej drużyny postanowił się popisać i dać upust swej radości. Nie do końca wiadomo, skąd się u niego wzięła taka głupota, ale umiejscowił się na miotle w dziwnej pozycji i zawołał „Ślizgoni to frajerzy”. Chwilę później spadł z miotły i złamał nogę.
Gdy dziewczyna skończyła opowiadać, głos zabrała pani Carter. Kilka minut później Alexa miała ochotę zapaść się pod ziemię. Kobieta zaczęła wspominać dzieciństwo swojej przybranej córki. Matt, najwredniejszy człowiek pod słońcem, musiał oczywiście wtrącać swoje ciekawe smaczki. Humor dziewczyny pogorszył się jeszcze bardziej, gdy zobaczyła, że Snape'owi co jakiś czas drgają kąciki ust, jakby chciał się roześmiać. W którymś momencie jednak nie wytrzymał i uśmiechnął się.
— Ty się tak nie śmiej, Severusie — skarciła go Kate. — Będziesz mieć takie prawo, kiedy będziesz miał własne dzieci i gdy dadzą ci w kość.
Alexa jakoś nie umiała sobie wyobrazić sobie tego szanownego Mistrza Eliksirów z gromadką dzieci. Nie wspominając o żonie. Nawet nie miała na myśli wyglądu, bo nie wyglądał wcale tak źle, ale jego charakter skutecznie odstraszał.
— Nie będę miał dzieci — mruknął mężczyzna. — Poza tym, które dziecko chciałoby mieć takiego ojca jak ja?
— Nie przesadzaj. Mała zmiana charakteru i byłby z ciebie ojciec na piątkę z plusem — stwierdziła pani Carter, ale jej mąż parsknął śmiechem.
Czarodziej prychnął i zwrócił się do swojej rozmówczyni.
— Carter, kogo ty oszukujesz?
— Nikogo. A z resztą, myśl sobie, co chcesz. Widzę, że cię nie przegadam.
Reszta dnia upłynęła całkiem nieźle i bez zbędnych sprzeczek. Z każdą kolejną godziną nieubłaganie zbliżał się moment rozstania i powrotu do Nory. O piętnastej Ślizgonka zeszła już ze spakowaną torbą na dół, by jeszcze zdążyć się pożegnać. Musiała obiecać, że co jakiś czas będzie wysyłać listy z wiadomością, że żyje i ma się dobrze. Przewróciła oczami na tę prośbę, bo wydawała jej się lekko przesadzona, ale posłusznie przytaknęła. Małżeństwo uściskało dziewczynę mocno, Matt poczochrał jej włosy, przez co miała wielką ochotę go zamordować, a Sophie wyjawiła, że w nocy miała ochotę podmienić jej szampon na czerwoną farbę do włosów. Miała szczęście, że Alexa musiała wracać, bo sama zrobiłaby jej takową podmiankę. Ale wybrałaby bardziej krzykliwy kolor.
Podróż do Nory wyjątkowo się dłużyła. Padał deszcz, więc nie można było wiele zobaczyć za oknem autobusu. Na szczęście po trzech godzinach w końcu mogli skierować swoje kroki do domu państwa Weasley. Oboje milczeli, każdy był pogrążony we własnych myślach. Alexa osobiście zastanawiała się, co działo się podczas jej nieobecności. Niby nie było to aż tak długo, ale zdążyła dość dobrze poznać Harry'ego, więc nie zdziwiłaby się, gdyby w tym czasie zdążył zrobić włamanie do banku, zgubić się w lesie, pływać nago w jeziorze przy minusowej temperaturze albo biec za przypadkowym jeleniem bez konkretnego powodu. Oczywiście towarzyszyliby mu w tych wydarzeniach Hermiona i Ron. Złota Trójca przecież rzadko kiedy się rozstawała.
Przez swoje zamyślenie Alexa zgubiła nieco orientację w terenie. Była święcie przekonana, że właśnie stoi przed drzwiami, więc zapukała. Nikt jednak nie otworzył, a za sobą usłyszała złośliwy chichot. Odwróciła się i spojrzała pytająco na Snape'a.
— Z czego się pan śmieje?
— Nie wnikam w twoje zwyczaje, ale znaczna większość ludzi puka do drzwi, a nie w ścianę — wyjaśnił, odchrząkując.
Zmarszczyła brwi i znów z powrotem odwróciła głowę. Ach... Uderzyła się w duchu w czoło. Faktycznie stała przed ścianą. Cudownie. Tym razem podeszła do właściwego wejścia i zapukała charakterystycznym kodem. Usłyszała pozwolenie na wejście, więc otworzyła drzwi. W sam raz, by zostać prawie stratowaną przez upadającego na podłogę Harry'ego, ogłuszonego nieco uderzeniem przez zaklęcie.
CZYTASZ
Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)
FanfictionOkładka została wykonana przez @zgnilylisc z grupy felix_populus ❤️ Każdy zna historię Harry'ego Pottera, wielkiej gwiazdy, "Wybrańca", od którego podobno zależy los świata czarodziejskiego. Jednak nikt nie wie, że nie jest jedynym Potterem, który p...