I

1.3K 36 19
                                    

                        Byli spóźnieni. Zresztą jak zwykle. Nikogo to już nie dziwiło. Weasley'owie, Harry i Hermiona oraz kilku członków Zakonu Feniksa szybko przemykali się pomiędzy ludźmi, aby jak najszybciej znaleźć się na peronie 9 i ¾.

- Zostały dwie minuty do odjazdu! Szybko, wsiadajcie do pociągu. – powiedział Pan Weasley z uśmiechem, który niemal nigdy nie schodził mu z ust.

Harry poczochrał psa i szepnął:

- Pa, Syriusz.

- Uważajcie na siebie! Ron, jeśli w pierwszym tygodniu zarobisz szlaban wracasz do domu! Fred, George żadnych wygłupów! Jedna skarga od profesor McGonagall, a dostaniecie takiego wyjca... - krzyczała za nimi Pani Weasley. – I opiekujcie się Ginny!

- Mamo, mam 14 lat! – jęknęła urażona.

Gdy nareszcie znaleźli się w pociągu, znalezienie pustego przedziału stało się kolejnym wyzwaniem. Przemierzyli pół pociągu, aż Ginny wrzasnęła z radości.

- Colin! Luna!

Zaczęli się tulić na powitanie, a reszta usadowiła się na wolnych miejscach. Colin szybko spuścił głowę na widok Harry'ego. Wciąż było mu wstyd za swoją obsesję na punkcie chłopaka w poprzednich latach nauki.

- Colina znacie, a to jest Luna Lovegood, jest z Ravenclawu, chodzimy razem na wiele lekcji. – rudowłosa przedstawiła przyjaciółkę.

- Miło mi was poznać, aura wokół was jest niezwykle silna. – powiedziała delikatnie dziewczyna.

- Czy to jest Pomylu... - Ronowi nie było dane dokończyć, bo Hermiona wbiła mu łokieć w żebra.

W tym momencie drzwi do przedziału się otwarły.

- Hej, czy jest tu może jeszcze wolne miejsce?

- Pewnie, Neville, siadaj, ja i Ron właśnie idziemy na zebranie prefektów, więc będziecie tu mieli luz.

- O! Gratulacje! Pokażcie odznaki!

Harry skrzywił się na słowo ,,prefekci". Wciąż nie potrafił zrozumieć, dlaczego Dumbledore stwierdził, że jego przyjaciel bardziej się nadaje niż on. W końcu to Harry walczył Voldemortem!

- Jak tam wakacje? – zapytał Longbottom, gdy para wyszła.

- Nawet nie pytaj. – mruknął Harry. Zdecydowanie nie był w nastroju do pogawędek. W myślach odtwarzał wizytę w Ministerstwie, wszystkie rozmowy z członkami Zakonu. Próbował powstrzymać wspomnienie o Cedriku upadającym na ziemię, ale po prostu nie był w stanie.

- Wow, czy to Mimbulus Mimbletonia? – zapytała Luna patrząc ponad swoim magazynem, który czytała.

- Tak, znasz się na roślinach?

- Zielarstwo to mój ulubiony przedmiot.

- Tak jak mój! – Neville był bardzo podekscytowany, zazwyczaj nikt nie chciał rozmawiać z nim na takie tematy.

I w tym momencie oboje pogrążyli się w zaciekłej dyskusji na temat flory. Ginny poczuła potrzebę udania się do toalety, tak rano się spieszyli, że nie zdążyła.

- Zaraz wracam. – rzuciła tylko i wyszła.

Jak na złość spotkała kogoś kogo widzieć nie chciała.

- Hej, kocha...

- Chwila!

Zamknęła się w malutkiej łazience.

Czemu ja się z nim umawiam?

Tak się składa, że nie bez przyczyny nie odpisywała mu na listy. Wyszła i przykleiła uśmiech na usta.

- Hej.

Corner padł jej w ramiona.

- Czemu nie pisałaś?

- Strasznie przepraszam, mieliśmy mega zamieszanie. – to akurat nie było kłamstwem. Zamieszanie było wielkie.

Cmoknął ją w usta, a potem zaczął opowiadać o wszystkich książkach jakie przeczytał w wakacje. Ginny nie wiedziała, co było gorsze. Dotarli do jej przedziału i dziewczyna przypomniała sobie, dlaczego wytrzymuje z Michaelem. Nie była do końca dumna z tego, ale przed samą sobą przecież nie potrafiła ukryć prawdy. Chodziła z nim, by wzbudzić zazdrość Harry'ego. Wciągnęła go do środka i usiadła na jego kolanach, kątem oka sprawdziła, co na to Potter, ale ten nawet nie uraczył ich spojrzeniem. Gapił się smętnie przez okno.

Neville i Luna ciągle rozprawiali w najlepsze, aż do momentu, gdy chłopak niechcący ukłuł jeden z bąbli swej rośliny. Cuchnący, ciemnozielony odorosok w konsystencji błota wystrzelił na wszystkie strony. Jak na złość zaraz po wybuchu do przedziału zajrzała Cho Chang. Okularnik spalił się ze wstydu.

- Hej... Harry.

Ginny widziała błysk w oczach chłopaka, gdy patrzał na nią.

Mogę zerwać z Cornerem. Harry'ego obchodzi tylko Cho.

Dziewczyna użyła zaklęcia chłoszczyść i wszystko wróciło do normy. Teraz dokładnie widziała zaczerwienione policzki chłopaka. Rudowłosa odesłała Michaela do swoich znajomych i rozpoczęła rozmowę z Colinem.

- Ostatni rok zabawy przed nami. Za rok Sumy. – westchnął Creevey.

- Pf, co ty gadasz? Myślisz, że my serio za rok się cudownie zmienimy i zaczniemy uczyć? – roześmiała się.

- Ginny, eliksiry! Snape już w czerwcu zapowiedział nam, że w czwartej klasie nas zniszczy.

Uśmieszek znikł z jej twarzy.

- Mamy totalnie przewalone.

- To ci właśnie mówię! A do tego jeszcze transmutacja!

Rudowłosa wybuchła niepohamowanym śmiechem.

- Co w tym takiego śmiesznego.

- Przypomniałam sobie jak w zeszłym roku zamiast zamienić słoik w jeża, stworzyłeś bombę wystrzeliwującą kolce i nie dość, że wylądowałeś w Skrzydle Szpitalnym przez te ukłucia to jeszcze McGonagall dała ci szlaban, bo uważała, że zrobiłeś to specjalnie.

Luna też się roześmiała i dodała:

- Ale nic nie przebije Colina i jego zaklęcia avis! Te ptaki goniły go cały tydzień!

Chłopak tylko warknął.

                   Niedługo później Ron i Hermiona wrócili, oboje na twarzach mieli wymalowane oburzenie.

- Nie uwierzycie kto został prefektem Slytherinu. – wyrzucił.

- Draco Malfoy. – odpowiedziała Granger prychając. – Jak Dumbledore mógł dopuścić tego... - rozpoczęła cały wywód na temat Ślizgona i jego okropności.

Harry mocno zacisnął pięści.

Świetnie, Malfoy na pewno nie pozwoli mi zapomnieć, że to on został prefektem, a nie ja.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz