LXIV

189 9 0
                                    

Nie spała już dość długo. Zdecydowanie powinna ,ale nie potrafiła zasnąć. Myślała tylko Andy'm i o tym ,że nie ma pojęcia gdzie jest ,co robi i czy nie dzieję mu się krzywda. Ostatnia myśl najbardziej ją denerwowała. Nie wybaczyłaby sobie jeśli stałaby mu się krzywda. Siedziała w salonie na kanapie i patrzyła w zdjęcie syna ,na którym był jeszcze malutki i uśmiecha się do aparatu. Mimowolnie się uśmiechnęła a z oczu spadła jej kolejna tego dnia łza. Szybko ją otarła kiedy na schodach usłyszała hałas. Złapałam za różdżkę i byłam gotowa się bronić ,mimo ,że wiedziałam ,że będzie to nieudolne. Jej dłoń i różdżka nie działały sprawnie od czasu bitwy o Hogwart. 

- Lumos. - usłyszała głos Harry'ego ,a na schodach pojawiło się światło. Odłożyła różdżkę i poszła w jego kierunku sprawdzić co się dzieję. 

- Wszystko dobrze? - zapytała widząc ,że ciężko oddycha. Mimo ,że była na niego w jakimś stopniu zła ,martwiła się o niego.

- Spałem. - odpowiedział chwilę patrząc w jej kierunku.

- Wiem. - odpowiedziała krótko. 

- Ty nie. - stwierdził przyglądając jej się zmartwiony. - Jakieś wieści? - zapytał ,ale pokiwała głową na nie ,a oczy jej się lekko zaszkliły z tego powodu. Odwróciła głowę od niego nie chcąc ,żeby widział ,ale wiedziała ,że widział. Podszedł do niej od razu i objął ramionami. Wtuliła się w niego już wyczerpana. - Śniło mi się ,że byłem pod schodami i wtedy wyraźnie go usłyszałem ,Voldemorta. - powiedział do niej Harry ,głownie po to ,żeby mówić i choć na chwilę odciągnąć myśli. 

- Voldemorta? - zapytała cicho.

- A potem zobaczyłem Andy'ego. W czerwieni ,miał na sobie szaty Durmstrangu. - opowiedział.

- Szaty durmstrangu? - zapytała nie wiedząc skąd i czemu miałoby mu to się śnić. Harry nie odpowiadał dość długo ,co świadczyło na to ,że myśli. Po chwili odsunął się od niej i spojrzał jej prosto w oczy. 

- Liz ,chyba wiem gdzie on jest. - kiedy to powiedział od razu zaiskrzyły jej oczy i poczuła przypływ nadziei. 

Napisała do Hermiony ,krótką wiadomość i razem z Harrym udali się do Hogwartu przez kominek. Byliśmy w gabinecie dyrektorki. 

- Ale nie wiemy ,gdzie dokładnie w zakazanym lesie? - zapytała McGonagall.

- Od lat nic podobnego mi się nie śniło. Był tam Andy ,wiem to na pewno. - zapewnił ją Harry. 

- Musimy szybko rozpocząć poszukiwania. - potwierdziła Elizabeth i patrzyła profesor prosto w oczy. Wiedziała ,że bije od niej desperacją. 

- Pozwolę wam zabrać profesora Longbottoma. - powiedziała - Jego wiedza na temat roślin może się przydać. - stwierdziła a do gabinetu przez kominek wpadła Hermiona. 

- Mogę pomóc? - zapytała z nadzieją w głosie. 

- Pani minister ,co za nieoczekiwana wizyta. - powiedziała profesor ,a Hermiona uśmiechnęła się. 

- Ja prosiłam ją o pomoc. - odpowiedziała Liz. 

- A ja przekonałam redakcję do publikacji nadzwyczajnego wydania Proroka codziennego z prośbą o ochotników. - powiedziała Hermiona patrząc na Liz. Zrobiło jej się ciepło na sercu i lekko odwzajemniła uśmiech. Chwilę po tym w gabinecie pojawił się Ron cały ubrudzony z jakąś serwetą na głowie. Ściągnął ją. 

- Coś przegapiłem? - zapytał - nie wiedziałem ,którą siecią podróżować i wylądowałem w kuchni. Co? - zapytał Hermiony widząc jak na niego patrzy. Po tym kominek znowu się zapalił ,a z niego wyszedł Draco. 

- Wybacz stan podłogi Minerwo. - powiedział rozglądając się. 

- No cóż to moja wina ,mam spory kominek. - odpowiedziała. 

- Nie spodziewałem się tu ciebie ,Draco. Nie wiedziałem ,że wierzysz w moje sny. - odpowiedział Harry ,lekko uszczypliwie przez co Liz spojrzała na niego gniewnie. 

- Bo nie wierzę ,uważam ,że masz szczęście. - odpowiedział poprawiając czarny garnitur. - Harry Potter zawsze jest tam gdy coś się dzieję ,a ja chcę ,żeby mój syn bezpiecznie do mnie wrócił. - kiedy to powiedział przez kominek wpadła jeszcze jedna osoba. Danielle ,którą przez natłok ludzie prawie wywaliła się na podłogę. Spojrzała na wszystkich i zamrugała kilka razy, 

- Zawsze muszę dowiadywać się ostatnia. - powiedziała i podeszła do siostry i złapała ją za rękę chcąc dodać otuchy. - Jeszcze przez gazety...

- Przepraszam... - szepnęła do niej cicho. Rzeczywiście zapomniała powiadomić własną siostrę o sytuacji. Danielle uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco rozumiejąc wszystko. - Idziemy już? - zapytała lekko tracąc cierpliwość. 

Szukali ich długie godziny. Było ich naprawdę sporo ,ale nikt nie znalazł ani jednej poszlaki. Las wydał się dużo gęstniejszy przez tyle lat. Wiele czarodziejów ulotniło się w końcu. Danielle tak samo i próbowała Elizabeth do tego przekonać ,ale nie zamierzała jeszcze odchodzić. Harry również szukał ,ale był gdzieś indziej. Biegała tak wśród drzew krzycząc imię swojego syna. Odpowiadała jednak cisza. W końcu stanęła w miejscu i rozglądała się dookoła. Za sobą usłyszała jak ktoś idzie w moim kierunku. Nie odwracała się ,ponieważ wiedziała ,że to Harry. Złapał ją za rękę i ścisnął. 

- Rozmawiałem z Zakałą. - powiedział mając na myśli Centaura. - Wracajmy do domu. - powiedział patrząc na nią smutnym wzrokiem. Nie spojrzała na niego tylko nadal patrzyła w dal. 

- Znalazłem go! - usłyszeli nagle za nami. Nie wyobrażalnie szybko zaczęła biec w stronę głosy Rona.  Harry biegł równie szybko jak ona. Zobaczyła swojego syna stojącego z Sorpiusem i wyglądał jakby cierpiał. Podbiegła do niego ,a z innej strony podbiegł również Draco. Stanęła obok Andy'ego i przytuliła go do siebie, a on spojrzał na nią chwilę zdziwiony. - Mówiłem ,że ich widziałem. 

- Mamo ,tato. - powiedział Andy cicho i patrzył na każdego ,po kolei. - Coś się stało? - Harry spojrzał na niego z niedowierzaniem ,że o to pyta. 

- Można tak powiedzieć. - odpowiedział surowo. Andy w tym momencie zaczął się usuwać ,ale jako ,że przytulała go do siebie szybko go złapała. 

Zabrali Andy'ego do skrzydła szpitalnego. Siedziała przy nim bardzo długo ,ale w końcu zasnęła na krześle obok jego łózka. 


Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz