- Harry! - krzyknęła Hermiona kiedy ich trójka starała się dogonić chłopaka na schodach. - Jesteś pewien?
- Widziałem to. Było tak jak z Panem Weasley ,od kilku miesięcy śnią mi się też jakieś tajemnicze drzwi ,które już kiedyś na pewno widziałem. Syriusz mówił, że Voldemortowi na czymś zależy. Na czymś czego nie dostał ostatnim razem. A to jest w departamencie tajemnic. Liz ,też o widziała. - powiedział ,a ona byłam jednym z jego argumentów.
- Harry istnieje prawdopodobieństwo ,że to zakłamanie wizji. - wytłumaczyła ,a on odwrócił się w jej kierunku i stanął w miejscu.
- Harry błagam posłuchaj nas. - powiedziała Hermiona zanim zdążył coś jej odpowiedzieć. - Liz może mieć rację ,ale może być też tak ,że Voldemort chciał żebyś to wreszcie zobaczył. Może zwabił Syriusza tylko po to żeby wreszcie dorwać ciebie. - powiedziała. Hermiona także miała rację.
- No i co z tego? - Harry się lekko oburzył. - Przecież nie mogę dać mu zginąć. Hermiona po zanim nie mam już nikogo na świecie. - powiedział ,a Elizabeth odwróciła głowę wiedząc ,że nie da się przekonać.- Liz też możesz mieć rację ,ale jak powiedziałaś to tylko prawdopodobieństwo. - zakwestionował jej słowa.
- I co teraz? - zapytał Ron po krótkiej ciszy.
- Musimy skorzystać z sieci Fiuu. - wytłumaczył i znowu zaczęli wspinać się po schodach.
- Ale Umbridge kazała pilnować wszystkich kominków.
- Oprócz jej własnego.- powiedział i przyśpieszył. Po wielu schodach w końcu udało im się dostać do różowego gabinetu. Koty na talerzach rozwieszonych na ścianach zamiauczały i schowały się do swoich bud. Uklęknęli przed małym różowych kominkiem. - Zawiadomcie Zakon. - powiedział rozpalając kominek.
- Słucham? - zapytała Liz nie wierząc w to co powiedział. Harry spojrzał na nią.
- Nie ma mowy. Idziemy z tobą. - poparł ją Ron.
- To zbyt niebezpieczne. - wytłumaczył chłopak patrząc na Liz.
- Przecież nie zostawimy cię samego. - stwierdziła Hermiona.- Kiedy to do ciebie dotrze.
- A więc tu jesteście. - usłyszeli głos Umbridge przy drzwiach. Odwrócili się wszyscy w tym momencie. Rozczochrana i rozwścieczona kobieta patrzyła na nich. Później wszystko się potoczyło szybko. Brygada Inkwizycyjna zaczęła przyprowadzać do gabinetu Umbridge po kolei różne osoby. Lune ,Ginny ,Neville'a ,Danielle ,a Harry'ego Umbridge posadziła na krześle przed nimi. Pochyliła się nad nim i uśmiechnęła. - Wybierałeś się do Dumbledore'a. - stwierdziła miłym głosikiem.
-Nie.
- Kłamiesz! - wykrzyknęła dając mu z liścia w twarz przez co dziewczyna lekko drgnęła.
- Pani dyrektor mnie wzywała? - zapytał Snape patrząc na całą szopkę zadowolony.
- Snape ,tak. - odwróciła się w stronę profesora od eliksirów.- Nadszedł czas na odpowiedź czy zechce się przyznać czy nie. Przyniosłeś Veritaserum? - zapytała wzburzona całą sytuacją.
- Obawiam się ,że zużyła pani cały zapas na przesłuchiwanie panny Chang. - odpowiedział ,a jej wcześniejsza zagadka się rozwiązała. Chang dostała veritaserum i dlatego ich wydała. Harry spojrzał kolejno na nich wszystkich. - Jeśli nie chcę go pani otruć ,a zapewniam ,że z wielka radością bym to zobaczył obawiam się ,że nie mogę pomóc.- odwrócił się i już chciał wyjść jednak Harry do niego krzyknął.
-Ona ma łapę. Trzyma łapę w tym miejscu gdzie to jest ukryte. - powiedział ,a Snape spojrzał na niego. Harry miał nadzieję ,że skoro Snape jest w Zakonie postanowi coś z tym zrobić jednak przeliczył się.
CZYTASZ
Burden •Harry Potter•
FanfictionHarry ostatnio bardzo często spotykał się z Dumbledore'em, więc nie zdziwiło go zbytnio prośba o kolejne. Zdziwiła go tylko pora spotkania, ponieważ odbyła się ona dosyć późnym wieczorem. Mogło się wydawać, że słowa jakie Dumbledore wypowiedział do...