L

327 22 3
                                    

Hermiona wróciła do namiotu godzinę później. Nie odezwała się do nich ani razu. Od razu położyła się na łóżku ,ale nie spała. Żadne z nich nie spało i czekało aż Ron się pojawi. Rano jednak nadal się nie pojawił ,a oni nie mogli dłużej zwlekać. Spakowali namiot i zebrali się do teleportacji. Hermiona przywiesiła szalik na drzewie na wszelki wypadek po czym złapała ich za ręce ,a Harry od razu teleportował. Byliśmy teraz na jakiś dziwnych górach. Kiedy nasze nogi tak stanęły Hermiona od razu się rozpłakała. Nie myśląc wiele Elizabeth podeszła do niej i przytuliła ją. Dziewczyna od razu się w nią wtuliła i stały tak trochę. Harry w tym czasie odszedł do nich i zaczął zajmować się namiotem. Tym razem to Harry zajął się zaklęciem ochronnym. Przez resztę tego dnia starała się poprawić przyjaciółce humor. Co chwilę ją zagadywała różnymi historiami z życia ,ale nie potrafiła niestety nic zrobić. Może raz się uśmiechnęła. Harry nie odezwał się również do nich zbytnio wiele. Właśnie siedział na dworze. Westchnęła patrząc na Hermione siedzącą na schodku i wyszła z namiotu. W środku grała muzyka. Harry stał tyłem do niej i oglądał zachód słońca oraz widoki. Podeszła do niego i wtuliła się w jego plecy. 

- Co jest? - zapytał odwracając głowę w moim kierunku. 

- Zrób coś. - powiedziała odrywając się od niego. Harry podniósł brwi patrząc na nią. 

- Co mam robić? 

- Nie wiem... cokolwiek ,ja już nic nie wymyślę. - powiedziała spoglądając na namiot. Harry również na niego spojrzał po czym westchnął. 

- No to chodź... - odezwał się i razem ruszyli do namiotu. Weszli tam i usiadła na łóżku. Harry usiadł na krześle trochę dalej i spojrzał na Hermione a później na Liz. Pokazała mu ruchem oczu ,aby zrobił cokolwiek. Harry po chwili wstał i podszedł do Hermiony ,która spojrzała na niego. Wyciągnął do niej rękę i dziewczyna po chwili ją złapała po czym wstali idąc na środek. Harry zdjął medalion z jej szyi i rzucił na łóżko w kierunku Liz. Założyła medalion na szyję i spojrzała jak Harry łapię ją za obie ręce. Kiedy zaczął tańczyć do rytmu muzyki od razu się zaśmiała po ciuchu. Hermiona dopiero po chwili uśmiechnęła się. Po kilku sekundach zaczęli tańczyć i wszyscy wesoło się śmiali. Niestety do czasu ,ponieważ kiedy piosenka się skończyła Hermiona znowu przestała się uśmiechać i odeszła w stronę swojego łóżka. Harry spojrzał na Liz ,a ona tylko wzruszyła ramionami. Hermiona w końcu zasnęła w swoim łóżku. Harry leżał na swoim i patrzył w sufit. Nie chciała iść jeszcze spać ,więc podeszła do niego. Spojrzał na nią bez słowa.

- Suń się. - rozkazała i jak gdyby nigdy nic wepchała mu się pod kołdrę. Jako ,że łóżko ,a właściwie materac, było małe chwilę zajęło im ustawienie się. - Chyba zacznę wierzyć ,że między tobą a Hermioną coś się dzieje. - wyszeptała zaczynając się z nim droczyć.

- Przestań... - przewrócił oczami na jej komentarz. - Dobrze wiesz ,że to nie prawda. Nie wiem czemu ,Ron sobie coś takiego wymyślił. 

- Udowodnij mi. - powiedziała stanowczo. 

- Co? - podniósł brwi zaskoczony.

- Mam wątpliwości po dzisiejszym  tańcu ,ja nie doświadczyłam tego zaszczytu. - stwierdziła śmiejąc się cicho nie chcą zbudzić Hermiony. Chłopak lekko się podniósł przez co była teraz pod nim. Spojrzał na nią ,a potem pochylił się łącząc ich usta w dość namiętnym i długim pocałunku. Kiedy odsunął się od niej lekko jęknęłam niezadowolona. - No dobra... uznajmy ,że ci wierzę. - zaśmiała się cicho co poprawiło mu humor. Położył się obok mnie. - Harry?

- Hm? - zapytał spoglądając na nią. 

- Mogę cię o coś zapytać? - powiedziała cicho. 

- Jasne. - potwierdził. 

- Czym my jesteśmy? - zapytała i nagle poczuła chęć poprawienia się. - Bo zwykłymi przyjaciółmi nie jesteśmy a... nigdy mnie o nic więcej nie zapytałeś więc...

- A muszę cię pytać czy uznamy to za oczywiste? - szepnął jej w ucho ,a ona zmarszczyła brwi lekko się śmiejąc. 

- Wypadałoby. 

- No dobrze... Ehem... -odchrząknął robiąc dziwną atmosferę przez co się roześmiała trochę głośniej. - Elizabeth Isabell Pheps ,czy zostaniesz oficjalnie moją dziewczyną? 

- Skoro tak bardzo chcesz. - droczyła się z nim dalej. - Tak.

Obudziła się leżąc przy Harrym ,który przeglądał złotego znicza. 

- Gdzie Hermiona? - zapytała widząc puste łóżko dziewczyny. 

- Poszła na dwór. - powiedział ,a ona przytaknęła. 

- Nie było mnie wtedy. - przyznała. - Na waszym pierwszym meczu. Bałam się przyjść na trybuny. Są dość wysoko i zostałam w szkole. Jak złapałeś znicza? Pewnie było to trudne.

- Chwilę mi zajęło kiedy go w ogóle zobaczyłem. - zaśmiał się - Wtedy jak najszybciej chciałem się do niego dostać i kiedy byłem blisko stanąłem na miotle i... - nagle przerwał marszcząc czoło. Złapał znicz w dłoń. 

- Co jest? - zapytała. Harry przyłożył znicz do ust i oddalił go. Na zniczu po chwili pojawił się napis. - Otwieram się na sam koniec. - przeczytała.

- Liz ,jesteś genialna. - powiedział i od razu wstał. Pocałował ją w czoło i łapiąc ją za rękę ciągnął za sobą. Pobiegli do Hermiony. - Hermiona?! Miałaś rację. - powiedział kiedy zbliżali się do niej. Spojrzała w ich kierunku. - Znicze mają pamięć ciała, a ja wtedy gdy nie złapałem znicza ręką to przecież o mało go nie połknąłem. - podał jej znicz. 

- Otwieram się na sam koniec. - przeczytała. 

- O co w tym chodzi? - zapytał. 

- Nie mam pojęcia. Ja też wam coś pokaże. - powiedziała wyjmując książkę od Dumbledore'a i otworzyła na tytułowej stronie. - Z początku myślałam ,że to oko ,ale chyba jednak nie. Na pewno nie run. W sylabariuszu Spellmana tego nie ma. Ktoś narysował to tuszem. To nie jest druk tylko rysunek. - pokazała na dziwny znak. 

- Ojciec Luny miał coś takiego na weselu Billa i Fleur. - przypomniał sobie Harry.

- Po co ktoś to narysował w książce dla dzieci

- Dziewczyny tak sobie myślę. Chce iść do doliny Godryka. Tam gdzie się urodziłem ,gdzie zginęli moi rodzice. - przyznał Harry.

- Ja też myślałam ,że powinieneś tam pójść ,bo to miejsce jest dla ciebie ważne. 

- Ale przecież dla niego też wiele znaczy tak?  Sama wiesz kto tam o mało nie zginął. Czy nie uważasz ,że to idealne miejsce żeby ukryć kolejnego horkruksa? 

- To strasznie niebezpieczne ,Harry. - odezwała się Hermiona. 

- Wszystko co robimy jest niebezpieczne. - zauważyła Elizabeth. - Muszę przyznać ,że od dłuższego czasu myślę ,że trzeba tam iść. Bardzo możliwe ,że znajdziemy tam jeszcze coś,

- Co? - zapytał.

- Miecz Godryka. - odparła Liz - Dumbledore mógł ukryć go właśnie tam ,żeby nie wpadło w łapy ministerstwa. 

- W końcu to miasto rodzinne samego gryffindora. - przyznała jej rację Hermiona. 

- Czyli zbieramy się? - zapytała po chwili. 

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz