XXXV

345 26 1
                                    

Następnego dnia kiedy przechodziła przez korytarze każdy patrzył w jej stronę. Zawsze ucichali i wgapiali w nią swój wzrok. Kiedy jednak przeszła obok zaczęli szeptać. Zaczęło ją to powoli irytować ,ponieważ nie miała pojęcia o co może im chodzić.

- To ona... - usłyszała kolejny raz kiedy przechodziła obok jakiejś grupki dziewczyn. Zatrzymała się i odwróciła w ich kierunku. Dziewczyny zamarły. Były krukonkami. Spuściły wzrok w ziemie. Westchnęła po czym znowu ruszyła dalej.

- Hej Liz. - nagle zza rogu podeszła do niej Hermiona. Uśmiechnęła się do niej.

- Cześć. - powiedziała patrząc w oczy większości osób ,które patrzyły w jej stronę. - Wiesz o co im wszystkim chodzi?

- Oh... Ja... Nie przejmuj się nimi. - powiedziała odwracając od niej wzrok. - Pewnie poszła jakąś plotka na temat ciebie i Harry'ego. A co do Harry'ego...

- Co ze mną? - usłyszały nagle za nimi głos chłopaka. Stał z Ronem ,który wydawał się być dziwnie zdenerwowany. Hermiona otworzyła usta chcąc coś powiedzieć.

- Chciałam zapytać Liz czy przyjdzie na stadion. - powiedziała szybko ,a Liz pokiwała głową przecząc.

- Nie myślę żeby to był dobry pomysł. Jestem przecież...

- Jasne ,że to dobry pomysł. Przyjdź dzisiaj na próby. - odezwał się Harry. Spojrzała na niego jak na idiotę.

- Jestem z innego domu. - oznajmiła.

- No to co? Musisz przyjść. Nie przyjmuje odmowy. - zaśmiał się po czym złapał Rona za ramię i pociągnął w jakimś kierunku.

Kiedy już odrobiła wszystkie wypracowania i zadania uznała ,że czas przejść się na ten stadion

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedy już odrobiła wszystkie wypracowania i zadania uznała ,że czas przejść się na ten stadion. Nadal nie uważała tego za dobry pomysł ,ale ostatecznie Hermiona kazała jej to zrobić. Weszła na stadion i zobaczyła grupkę osób stojących przed Harrym i Ginny. Wśród nich był Ron ,który jako jedyny stał spokojnie. Zobaczyła ,że na samej górze trybun siedzi Hermiona więc szybko weszła na górę i usiadła przy niej.

- To dlatego Ron się tak dzisiaj denerwował? - zapytała Hermiony od razu na dzień dobry.

- Co? Czemu? - spojrzała na nią zdezorientowana.

- Ponieważ chce wejść do drużyny. - powiedziała patrząc na nią. Wszyscy zachowywali się dzisiaj dziwnie.

- Tak. Oczywiście. To dlatego.

- O co wam wszystkim chodzi? - zapytałam lekko podnosząc głos.

- O nic przecież. - powiedziała cicho.

- Nie potrafisz kłamać Hermiona. Dzisiaj każdy się na mnie podejrzliwie patrzy ,a ty jeszcze próbujesz mi wmówić jakiś kit. - nie wytrzymała już.

- Pogadamy o tym później dobrze? Zaczyna się. - przerwała mi. Zrobiła jak chciała. Postanowiła więcej nie naciskać. W końcu i tak się dowiem.

Ron stał teraz sam i patrzył na nie. Hermiona pomagała mu na co przytaknął. Po chwili podszedł do niego blondyn ze sklepu Freda i George'a. Zaczęli razem rozmawiać po czym spojrzeli w ich stronę. Blondyn zaśmiał się i odszedł.

- Czy to nie był...

- Tak ,to on. - powiedziała przewracając oczami. Ron i blondyn podlecieli do obręczy. Zaczęli grać. Na pierwszy rzut poszedł blondyn.

- Myślisz ,że da sobie radę? W końcu chłopak jest dobry. - powiedziała patrząc na blondyna.

- Dawaj Ron! - wykrzyczała Levander siedzącą trochę dalej niż one. Teraz Ron bronił obręczy co nie szło mu tak sprawnie jak pierwszemu. Prawie nawet zleciał z miotły. W końcu Ginny podleciała do blondyna i rzuciła piłkę.

- Confundus. - wyszeptała Hermiona ,a Elizabeth spojrzała na nią w szoku.

- Hermiona. To jest niezgodne... - zaczęła ,ale ona uciszyła ją łagodnym spojrzeniem.  Blondyn odleciał od obręczy przez co piłka się przedostała. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem ,na co Liz przewróciła oczami. W końcu gra się zakończyła ,a Ron dostał posadę obrońcy.

Tak jak nie powinna była wchodzić na stadion ,tak nie powinna była wchodzić do salonu gryfonów. Siedzieli w czwórkę w przytulnym salonie.

- Wiecie... Myślałem ,że już nie wygram. - zaśmiał się Ron. - Cormac chyba się nie załamał. A wiesz ,że on chyba coś do ciebie ma? - zapytał Ron Hermione ,z którą Liz przeglądała książkę z transmutacji.

- Jest wredny. - powiedziała. Elizabeth kątem oka widziała jak Levander patrzy z uwielbieniem na Rona.

- Znacie takie zaklęcie? - zapytał Harry podając im pod nos książkę z eliksirów. Była stara i cała popisana. - Sectumsepra.

- Nie i nie chcę. - powiedziała Hermiona. - Jakbyś miał trochę rozumu oddałbyś tę książkę. Prawda ,Liz? - zapytała ją Hermiona szukając poparcia.

- Racja. Z tego co zauważyłam łazisz z nią cały czas ,a ona ma mnóstwo dziwnych i nieznanych zaklęć. - przyznała. Harry nawet na nie nie spojrzał tylko dalej przeglądał książkę.

- Nie wchodzi w grę. Jest najlepszy. - powiedział Ron. - Nawet lepszy niż ty czy Liz. A nawet obie razem wzięte. Slughorn ma go za geniusza.

- A wiadomo czyja ta książka? - zapytała Hermiona odkładając książkę z transmutacji i sięgając po Harry'ego. - Daj zobaczę.

- Nie. - powiedział Harry wstając i uciekając przed Hermioną.

- Ale dlaczego? - nalegała idąc za nim.

- Bo okładka jest zniszczona. - wymyślił na co Liz i Hermiona zaśmiały się w głos. Ginny podeszła do Harry'ego z tyłu i szybko złapała książkę. Nim Harry zdarzył ją jej zabrać rzuciła w kierunku Elizabeth.

- Książę Półkrwi. - przeczytała. - Jest własnością księcia półkrwi. - powiedziała i oddała Harry'emu. Hermiona uśmiechnęła się do niej ,a Harry pozostał cicho. - Już się zbieram. Powinnam wracać. - powiedziała i zabrała swoją torebkę.

- Odprowadzę cię. - powiedział Harry po czym bez słowa wyszedł ze nią z dormitorium. Kiedy tak szli przez korytarz z końca wyszła dziewczyna ,która widząc ich ,a dokładnie ją stanęła w bezruchu po czym wróciła się biegiem.

- O co im wszystkim chodzi? - zapytała Harry'ego ,który także spuścił wzrok. - Harry?

- Pewnie poszła jakaś plotka i tyle.

- I tyle? - zaśmiała się. - Harry wszyscy się mnie boją.

- To nic. - powiedział patrząc jej w oczy. Postanowiła więc wykorzystać sytuację i szybko weszła w jego myśli.

- Co Ron powiedział Levander?! - zapytała podnosząc głos.

- Boże... Liz nie wchodź mi do mózgu. - jęknął.

- Dlaczego Ron jej to powiedział? Teraz wszyscy wiedzą , że...

- Spokojnie ,Liz. Przecież nic takiego się nie dzieje. - próbował mnie uspokoić.

- Dla ciebie... Nie ty jesteś spokrewniony z sam wiesz kim. - powiedziała po czym odeszła do dormitorium zostawiając go samego.

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz