XV

511 28 5
                                    

- Jeżeli chodzi o Matthias'a...

- Przestań już ,proszę cię. - Elizabeth przerwała Danielle ,która miała zacząć swój wywód. Zaśmiała się i przewróciła oczami. - Nie mam ochoty na głupie żarty. - Brunetka nie dawała jej spokoju jeżeli chodzi o Matthias'a. Rok temu ledwo się ode niej odczepił i z tego co się jej wydawało w tym roku nie będzie gorzej. - Już mam go dość ,a chodził za mną co najmniej dwa razy. - warknęła w stronę siostry ,która zaśmiała się.

- W takim razie powinnaś uciekać ,bo właśnie tutaj idzie. - skomentowała ,a Elizabeth panicznie odwróciła się w tył. Chłopak rzeczywiście szedł w jej stronę. Odwróciła się i spojrzała na Danielle ,która zaczęła pić sok z dyni.

- Hej Elizabeth. - usłyszała za sobą jego głos. Odwróciła się w jego stronę i podniosła brwi nic nie mówiąc. - Pomyślałem ,że może dałabyś mi jakieś korepetycje z zaklęć. Wiesz ,że jestem z tego słaby ,a ty z pewnością jesteś najlepsza. - powiedział siadając obok i przeczesując grzywkę uśmiechnął się szelmowsko.

- Bardzo cię przepraszam ,ale nie mogę. Po za tym jestem pewna ,że jak się postarasz to dasz radę. - powiedziała wstając z miejsca i jeszcze odwróciła się do niego. - I nie jestem lepsza. Z pewnością lepsza jest ode mnie... - powiedziała i rozejrzała się na chwilę. - ...ona. - wskazała na dziewczyna siedząca wcześniej obok niej. Chłopak już miał coś powiedzieć ,bo otwierał usta ,ale nie mogła mu na to pozwolić. - Hej ,znasz Matthias'a? - postukała dziewczynę obok ,a jak odwróciła się i zobaczyła chłopaka ja od razu się ulotniła.

Szybkim krokiem wyszła z wielkiej sali i zaczęła kierować się w stronę dormitorium. Korytarze były ciche i puste. Uczniowie nadal są na kolacji ,a inni pewnie już w dormitoriach. Doskonale więc słyszała każdy dźwięk dochodzący z zamku. W wielkiej sali nadal był hałas spowodowany rozmowami uczniów. Oddaliła się już trochę dlatego dźwięki z wielkiej sali nie były już tak mocno słyszalne. Zwolniła trochę ,ale kiedy zwolniła i kroki były mnie słyszalne usłyszała jak ktoś za nią bardzo szybko idzie. Nie odwróciła się w stronę hałasu tylko szła dalej.

- Phelps! - krzyknął za nią głos osoby znanej chyba każdemu w Hogwarcie. Jego spodziewała się najmniej. Odwróciła się powoli i zobaczyła wysokiego chłopaka w czarnym stroju o niezwykle jasnych włosach.

- Nie pomyliły ci się drogi ,Malfoy? Dormitorium ślizgonów w inną stronę. Chcesz zapytać o drogę? - powiedziała podnosząc brodę i zakładając ręce na piersi.

- Ostatnio ci się upiekło ,Phelps. - powiedział i stanął przed nią. Na jego twarzy widniała wściekłość.

- Co ci takiego zrobiłam ,Draco? - zapytała niewinnie udając ,że nie wie o co chodzi. Chłopak prychnął i podszedł jeszcze bliżej.

- Wrobiłaś mnie w szlaban. - powiedział zaciskając zęby.

- A to. - powiedziała i uśmiechnęła się do niego. - Niestety ,ale byłeś w złym miejscu i złym czasie.

- Nie igraj ze mną ,Phelps.

- Co tak po nazwisku ,Draco? To jakiś twój tik nerwowy? Co musiałeś zrobić na szlabanie ,że tak bardzo się denerwujesz? - zapytała jak gdyby nigdy nic. Jakby znali się od zawsze. Nigdy nie wiedziała dlaczego każdy tak bardzo bał się Draco ,to tylko niedojrzały chłopczyk ,który bez ojca nie wyszedłby z kołyski.

- Musiałem przez ciebie sprzątać kociołki. - nadal nie spuszczał ze mnie wzroku mordercy.

- Biedny ,Dracuś. Pobrudził sobie łapki. - powiedziała uśmiechając się szeroko. Kątem oka zauważyła jak zaciska pięści.

- Phelps, uważaj ,bo jak powiem...

- Oj no już przestań. Ojciec cię urodził i nosisz przy sobie cały czas pępowinę? Nie zdziwiła bym się. - powiedziała podnosząc lekko głos ,chłopak uśmiechnął się co lekko ją zdekoncentrowało.

- Ja przynajmniej wiem ,kto mnie urodził. - powiedział szczerząc się do niej ,a we niej coś się zagotowało.

- Wjeżdżamy na rodziców? - zaśmiała się lekko.

- Jasne ,mogę przy okazji też nazywać cię szlamą. - powiedział podnosząc brwi. To był moment ,którego nawet nie mogła kontrolować. Ręka jakby sama poleciała i uderzyła w jego twarz z taką siłą ,że Draco musiał się cofnąć. Na jego policzku od żaru zrobił się czerwony odcisk w kształcie ręki. Ale krótko było ją widać ,bo blondyn zrobił się momentalnie czerwony na twarzy z wkurzenia.

- Ty... - już zaczął mówić obelgi w jej stronę i wyjmować różdżkę gotowy do ataku.

- Elizabeth! - usłyszała krzyk i ja spojrzała w tamtą stronę ,a Malfoy stanął w bezruchu bojąc się ,że to nauczyciel. Mylił się. W naszą stronę podeszli szybkim krokiem Harry ,Hermiona i Ron.

- Elizabeth ,wszystko gra? - zapytał Harry jak tylko do nas podeszli.

- Tak ,wszystko gra. - odpowiedziała i razem z nimi odeszła w dalszą stronę korytarza.

- Na dzisiaj koniec

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Na dzisiaj koniec. Nie spotkamy się wcześniej niż dopiero po świętach. - powiedział Harry stojąc przed całą Gwardią Dumbledora ,a z grupy dało się usłyszeć niezadowolone jęki - więc nie zapominajcie ćwiczyć ,jak tylko nadarzy się okazja i... Świetni jesteście wszyscy naprawdę. Dobra robota. - skończył swój krótki monolog i uśmiechnął się do wszystkich. Ludzie zaczęli się zbierać. Wzrok chłopaka zatrzymał się na Elizabeth ,więc uśmiechnęła się do niego i pokazała kciuki w górę. Chłopak uśmiechnął się od niej.

- Idziemy? - zapytała jej siostra stając na przeciwko niej. Spojrzałam na nią lekko zdziwiona ,bo wcześniej nie stała koło mnie.

- Tak ,tak. - powiedziałam i poszły w stronę wyjścia. Przekroczyły drzwi razem z resztą uczniów i zaczęły się kierować w stronę dormitorium.

- Gdzie masz torbę? - stanęła Danielle ,a ona spojrzała na swoje ramię ,które było puste.

- Zostawiłam. Zaraz przyjdę. - powiedziała i pobiegła truchtem w stronę pokoju życzeń. Kiedy tylko przekroczyła próg stanęła zszokowana. Wszystko się we niej momentalnie zatrzymało. Spuściła wzrok szybko i po cichu zabrała swoją szarą torbę o wyszła z pomieszczenia ,żeby nie przeszkadzać całującej się parze.

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz