XXVI

451 26 1
                                    

Tak jak powiedziała Luna wsiedli na testrale i ruszyli w stronę Ministerstwa Magii. Lecieli chyba z półgodziny i już byli na miejscu. Harry jak najszybciej chciał się przedostać do tego miejsca gdzie najprawdopodobniej był Syriusz. Wszyscy biegli przez ciemne korytarze i wsiedli do windy w Ministerstwie.  Windą szybko przedostali się do Departamentu Tajemnic ,który jak widziała w głowie Harry'ego była cała w kafelkach. Tym razem Harry szedł wolno aż do granatowych drzwi z klamką na samym środku. Każdy z nich zachowywał ostrożność. Przeszli przez te drzwi do ciemnego pomieszczenia z kulami o różnej wielkości. Były ich tysiące jak nie miliony. Każdy z nas rzucił zaklęcie Lumos i Harry nagle zaczął szybko przechodzić przez korytarze licząc numery półek.

- Powinien być tutaj. - powiedział będąc dalej od nas. Spojrzała na niego wiedząc ,że to był zły pomysł. 

-  Harry. - odezwał się Neville patrząc na kule.- Tu jest twoje nazwisko. -  oznajmił i już po chwili Harry znalazł się przy nim. Ostrożnie złapał za kulę.

- O to nadchodzi ten ,który ma moc pokonania Czarnego Pana. Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie ,ale on będzie jakiej Czarny Pan nie zna. Bo żaden nie może żyć gdy drugi przeżyje. - usłyszeli wszyscy. Patrzyła z niepokojem na Harry'ego ,który wpatrywał się w kulę. 

- Harry. - powiedziała Hermiona ,od razu wszyscy spojrzeli w jej kierunku. Wpatrywała się dal korytarza gdzie stała postać w czarnej szacie z maską na całej twarzy. Harry wybiegł przed nich z różdżką ku górze.

- Gdzie jest Syriusz? - zapytał Harry pewnie patrząc na postać. 

- Chyba powinieneś zauważać różnicę między snem...- odezwał się znany nam głos. Postać zdjęła maskę i ukazała nam się twarz Lucjusza Malfoya ,ojca Dracona. - a rzeczywistością. - Liz przeklęła pod nosem wiedząc ,że miała rację i Syriusza nigdy tu nie było. - Widziałeś tylko to co Czarny Pan chciał ,żebyś zobaczył. A teraz daj mi przepowiednie. - rozkazał.

- Zniszczę ją jeżeli komuś coś zrobisz. - kiedy to powiedział rozbrzmiał śmiech. Kobiecy i trochę psychiczny. 

- Potrafi się bawić. - zaśmiała się kobieta podchodząc do nas wszystkich. - Mały Potter. 

- Bellatriks Lestrange. - oznajmił Neville lekko wychodząc do przodu. Danielle nic nie mówiąc chciała go złapać za rękaw i zatrzymać. 

- Neville Longbottom ,tak? Jak rodzice? - zapytała po czym znowu zaczęła się śmiać. 

- Jak ich pomszczę poczują się lepiej. - powiedział i już miał rzucić w nią zaklęciem ,ale Harry dał radę go powstrzymać. 

- Radzę żebyśmy się wszyscy opanowali. Zgoda? Chcemy tylko dostać przepowiednie. - wyjaśnił Malfoy ,a Elizabeth miała ochotę się z niego zaśmiać. 

- Dlaczego Voldemort chciał żeby wpadła w moje ręce? - zapytał Harry żądając wyjaśnień. 

- Śmiesz wymawiać jego imię. Plugawy mieszańcu! - wykrzyknęła towarzyszka Lucjusza ,który podniósł na nią lekko rękę. 

- Nie krzycz ,bo nie robisz na nikim wrażenia. Przepowiedni może dotknąć tylko i wyłącznie ta osoba ,której ona dotyczy. A więc miałeś szczęście. - powiedział ,a Liz poczułam jak Hermiona lekko dotyka jej dłoni ,więc spojrzała na nią. Po każdej ze stron byliśmy otoczeni Śmierciożercami. - Nie zastanawiało cię nigdy jaka jest przyczyna tej więzi miedzy tobą a Czarnym Panem? Dlaczego nie mógł cię zabić kiedy jeszcze byłeś niemowlęciem? Nie chcesz poznać tajemnicy blizny na czole? Wszystkie odpowiedzi są tutaj. W twojej ręce. - Malfoy starał się Harry'emu namieszać w głowie. - I wystarczy tylko żebyś mi to dał a ja ci wszystko pokaże. - powiedział. Każdy z nich miał różdżkę wycelowaną w któregoś Śmierciożerce.

- Czekałem 14 lat. - powiedział Harry ,a jej przez chwilę serce stanęło w gardle i myślała już ,że naprawdę dał się przekabacić.- Więc mogę poczekać jeszcze trochę. Już!

- Drętwota! - każdy z nich wykrzyknął dane zaklęcie. Śmierciożecy zniknęli ,ale tylko na chwilę. Od razu zaczęli biec wszyscy w jednym kierunku żeby jak najszybciej się stąd wydostać. W pewnym momencie każdy z nich musiał się rozdzielić. Każdy biegł jak najszybciej potrafił i rzucał zaklęcia w co chwilę pojawiających się śmierciożerców. Hermiona zwalała różdżką różne przepowiednie w kulach ,które trafiały w głowę wroga. W pewnym momencie każdy wpadł na siebie , a przed nimi leciał śmierciożerca. 

- Reducto. - powiedziała Ginny strzelając w wroga. Z półek zaczęły spadać kule i zbliżały się coraz bardziej. 

- Oj... - powiedziała Elizabeth i już każdy uciekał przed spadającymi kulami. Zbliżali się do czarnych drzwi. Szybko je otworzyli i kiedy je przekroczyli zaczęli spadać w dół. Jednak zatrzymali się przed ziemią i chwilę później spadli na nią. Szybko się podniosła. Harry nadal trzymał swoją przepowiednie. Każdy powoli wstał. Znajdowali się w bardzo ciemnym pomieszczeniu ,a na samym środku znajdował się duży łuk ,który wypełniała dziwna szara poświata. Harry zaczął podchodzić do tego łuku.

- Słyszycie? - zapytał patrząc na łuk.

- Co? - zapytała nie spuszczając z niego wzroku.

-Rozumiecie te szepty? - Harry jakby nie dosłyszał jej pytania.

-Ja kompletnie nic nie słyszę. - wtrąciła się Hermiona. Zaczęliśmy iść za Harrym.- Wynośmy się stąd. 

- Zgadzam się z Hermioną. - powiedziała Dan.

- Ja je słyszę. - odezwała się Luna także patrząc na dziwny luk.

- Harry ,to tylko kamienny łuk. - powiedziała Hermiona po czym spojrzała na Liz jakby mogła jej w czymś pomóc. - Proszę cię Harry.

- Ja bym powiedziała ,że aż kamienny łuk i dlatego lepiej nie podchodzić. Harry. - powiedziała do chłopaka. Nagle usłyszeli dziwne nadlatywanie. 

- Stańcie za mną. - powiedział Harry ponosząc różdżkę do góry. Każdy uczynił to o co poprosił i także wyjęli różdżki. Jednak nic im to nie dało. Przy nich zaczęli latać śmierciożercy ,którzy w jednej chwili złapali ich i ustawili w okręgu otaczającym Harry'ego ,którego żaden nie złapał. Każdego z nich silnie trzymano i mieli przyłożone różdżki do szyi czy głowy. Nie mogli się ruszyć ,a Harry rozglądał się i nie wiedział co zrobić. 

- Czy ty naprawdę myślałeś ,że dzieci mają szanse pokonać nas? - zapytał Lucjusz podchodząc do Harry'ego. Po chwili wyciągnął do niego rękę. - Powiedzmy sobie otwarcie, Potter. Dasz mi te przepowiednie teraz lub zobaczysz jak te dzieciaki giną. - wyjaśnił. Elizabeth zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. 

Nie rób tego ,Harry. - powiedziała sobie w myślach mimo ,że wiedziała jak postąpi. 

- Nie dawaj mu tego! - wykrzyczał Neville przez co od razu otworzyła oczy. Harry nie posłuchał go i podał Lucjuszowi przepowiednie. Zadowolony Malfoy uniósł ją do góry ,a ona zaświeciła się lekko. Nagle za nim teleportował się Syriusz ,a Malfoy od razu odwrócił się wyczuwając jego obecność. 

- Zostaw mojego chrzestnego syna. - powiedział spokojnie i w jednej chwili uderzył go z pięści w twarz. Malfoy upadł rozbijając przepowiednię a wokół nich zaczęli pojawiać się inni aurorzy. Śmierciożercy przy nich poznikali na chwilę. Adrienne podbiegła do Elizabeth i Danielle i zaciągnęła za kamień i zaczęła walczyć z innymi. Przy nas stała też Hermiona ,Ron i reszta. Zaczęli obserwować walkę. Śmierciożercy walczyli z Zakonem. Lucjusz pojawił się nagle przed Harrym i Syriuszem i wszyscy trzej zaczęli walczyć. Gdzieś nad nimi latała Bellatriks ,która uciekała przed aurorem i śmiała się w najlepsze. Syriusz bez problemu rozbroił Malfoya i wyrzucił go w dal.

- Avada Kedavra! - każdy z nas usłyszał zaklęcie niewybaczalne z ust Bellatriks. Liz zaczęła się niekontrolowanie rozglądać szukając ofiary. Szybko ją jednak zobaczyła. Syriusz syknął lekko i nagle jego twarz pobladła. Patrzył na Harry'ego i wleciał w Kamienny Łuk. 


Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz