VIII

636 32 0
                                    

Na polecenie 

WIELKIEGO INKWIZYTORA HOGWARTU

niniejszym rozwiązuję się wszystkie uczniowskie grupy ,kluby ,stowarzyszenia i drużyny.

Za taką organizację uważa się spotkania trzy lub większej grupy osób.

Na pozwolenie o założenie grupy decyduje Wielki Inkwizytor Hogwartu (Profesor Umbridge)

Żadna organizacja nie może istnieć bez wiedzy ani pozwolenia Wielkiego Inkwizytora Hogwartu.

Osoba ,która założy lub przystąpi do organizacji bez pozwolenia lub wiedzy Wielkiego Inkwizytora Hogwartu zostanie wydalona ze szkoły.

Wielki Inkwizytor Dolores Jane Umbridge

Po piątym przeczytaniu informacji wywieszonej na ścianie przed wielką salą Elizabeth postanowiła w końcu wejść do wielkiej sali. Doskonale wiedziała , że ktoś ich wydał. I wiedziała dobrze ,że reszta też zdaje sobie z tego sprawę.
Usiadła na swoim miejscu przy stole dla puchonów. Danielle siedząca tam uśmiechnęła się do niej od razu.

- Co o tym myślisz? - zapytała zabierając szklankę z stołu i zaczynając sączyć sok pomarańczowy.

- Myślę ,że jak dowiem się kto nas wydał ,a mam pewne przypuszczenia to mu skopie tyłek. - powiedziała cicho nachylając się w jej stronę. Danielle zakrztusiła się i spojrzała na nią przerażona.

- Myślisz ,że kto to? - ściszyła głos.

- A kto taki robił awanturę na spotkaniu? - odpowiedziała sarkastycznie Liz.

- Przestań. Na pewno aż tacy wredni nie są.

- Nie poznałaś jeszcze wrednych ludzi. - powiedziała i rozejrzała się po sali. Harrego ,Rona i Hermiony nie było już w sali.

- Chodź na lekcje. - powiedziała Danielle kompletnie ignorując jej małą uwagę.

Po skończonej pierwszej lekcji ,która była zielarstwem skierowała się klasy od eliksirów. Danielle postanowiła zostać w klasie i pomoc w sprzątaniu. Miała nadzieję na spotkanie Neville'a co jest bardzo prawdopodobne.

- Tak jest , Umbridge wydała drużynie ślizgonów zezwolenie na dalsze treningi. Poszedłem do niej rano i załatwiłem to bez trudu ,bo wiecie ,ona zna dobrze mojego ojca ,on często zagląda do ministerstwa... Ciekawe czy gryfonom też pozwoli dalej grać! - spojrzała w stronę głosu. Doskonale wiedziała kto to. Malfoy ma specyficzny głos ,który każdy rozpozna oraz swój własny pakiet wypowiadania zdań ,w których zawsze zawiera pewne punkty z swojego poradnika "Jak mówić ,żeby dostać w pysk.".

Rozejrzała się po korytarzu. Przy ścianie stali Harry ,Ron i Hermiona. Chłopacy byli mocno wzburzeni co było widać na pierwszy rzut oka ,a Hermiona próbowała ich cicho uspokoić.

- No bo wiecie, do tego trzeba mieć znajomości w ministerstwie, więc chyba nie mają większych szans... Ojciec mówi ,że od lat szukają pretekstu ,żeby wywalić Artura Weasley'a... A jeśli chodzi o Pottera... Ojciec twierdzi ,że to tylko kwestia czasu... Na pewno wkrótce zamkną go u świętego Munga... Pewnie dostanie się na specjalny oddział dla tych ,którym magia pomieszała w głowach... - Malfoy dalej kontynuował swoją gadkę. Jego świta się śmiał ,a ona już miała ochotę wkraczać gdyby ktoś jej nie wyprzedził.

Neville szedł szybkim krokiem w stronę Malfoya ,a Harry i Danielle próbowali go zatrzymać. Danielle tylko słowami ,ale Harry posunął się do tego ,że aż z Ronem zaczęli siłą Nevilla odciągać. Neville był cały fioletowy z złości i jeszcze się wyrywał mówiąc jakieś przelotne słowa. Nagle zza drzwi wyszedł Snape i spojrzał na trójkę chłopaków.

- Bójka? Potter ,Weasley i Longbottom? - powiedział wolno i niskim głosem. Już otwierał usta żeby odjąć im punkty.

- Nie panie profesorze. Harry i Ron tylko uspokajali Nevilla ,który dostał jakimś zaklęciem od Malfoya. Musiał dostać od niego zaklęciem Brachiabindo* ,ponieważ mocno próbował się wyrywać. Na szczęście Harry i Ron pomogli mu w porę. - Powiedziała wtrącając się w całą sytuację. Malfoy i jego paczka momentalnie przestali się śmiać i najpierw spojrzeli na nią zszokowani ,a później próbowali zabić wzrokiem. Ona za to patrzyła na Snape'a przekonywującym wzrokiem. Jej oczy w ogóle nie pokazywały kłamstwa.

- Rozumiem. W takim razie Malfoy ,Crabbe ,Goyle do mnie do gabinetu. - powiedział po czym nie zamykając drzwi wszedł do sali.  Crabbe i Goyle przeszli obok niej. Malfoy szedł trochę za nimi aby szturchnąć ją ramieniem i wypowiedzieć parę słów.

- Jeszcze pożałujesz tego ,Phelps. - powiedział i zamykając drzwi od sali zniknął.  Uśmiechnęła się z satysfakcją i odwróciła się w stronę piątki zszokowanych osób. Nie spodziewali się tego po niej. Sama nie wiedziała ,że potrafi tak dobrze kłamać. Harry i Ron nadal trzymali Neville'a ,Danielle stała koło Hermiony ,która patrzyła na nią nieodgadnionym wzrokiem kurczowo trzymając książkę od eliksirów. Patrzyli tak chwilę dopóki nie zadzwonił dzwonek ,a Elizabeth bez słowa weszła do sali od eliksirów.

Lekcję się skończyły. Dzień był jeszcze ładny ,a słońce nadal świeciło. Samotnie przechadzała się po błoniach oglądając krajobrazy Hogwartu.

- Nie powinnaś była tego robić. - usłyszała za sobą męski głos. Odwróciłam się do niego. To był Harry ,który teraz dorównał jej kroku. - Naraziłaś się Malfoy'owi.

- Komu ja się jeszcze nie naraziłam ,Harry. - skomentowała i poszła trochę dalej. Harry nadal ze nią szedł.

- Mi na przykład. - powiedział spoglądając na nią kontem oka.

- Jesteś pewny Harry? - zapytała na co kiwnął głową. - W takim razie kiedyś jeszcze ci się narażę ,a jeżeli nie narażę to cię czymś zawiodę. Nigdy nie bądź pewny niczego w stu procentach ,bo kiedyś przyjdzie czas ,w którym to  czego jesteśmy pewni może okazać się czymś zupełnie innym niż myśleliśmy.

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz