XII

496 28 0
                                    

- Dzisiaj zajmiemy się Czerwonymi Kapturkami ,które... - zaczęła profesor Umbridge swoich słodkim głosem i przysadzistym uśmiechem ,ale nie było dane jej dokończyć ,ponieważ Elizabeth podniosła rękę do góry. Miała dzisiaj bardzo dobry humor ,przez co chciała dyskutować z ludźmi i przy okazji trochę się pokłócić. Akurat idealnie dzisiaj pierwszą lekcją była lekcja z różową landryną ,która wkurzała ją okropnie. - Słucham Panno Phelps. Mam nadzieję ,że ma panna pytanie związane z tematem lekcji.

- Właściwie to tak ,chyba można powiedzieć ,że jest związane. Tak na prawdę to nie rozumiem pewnej rzeczy. - powiedziała opierając się o krzesło i podnosząc wysoko brodę. Kobieta podniosła brwi i uśmiechnęła się.

- Słucham ,jakiej rzeczy możesz nie rozumieć.

- Nie rozumiem dlaczego mamy się cofać w tematach aż dwa lata... - zaczęła swoją wypowiedź ,a Danielle siedząca koło niej szarpnęła ją za rękaw i cicho powiedziała żeby przestała.

- Panno Phelps...

- W końcu czerwone kapturki były w trzeciej klasie ,do tego mieliśmy w tedy lekcję z profesorem Lupinem i uważam ,że przedstawił nam ten temat już bardzo jasno. Dlatego moje pytanie brzmi dlaczego mamy się cofać w rozwoju? - zapytała ,a każdy w klasie zamilkł. Profesor Umbridge zaczęła iść w jej stronę powolnym krokiem.

- To wy dzieci cofnęliście się w rozwoju i dlatego chcę to przerobić ponownie. - powiedziała jak nad wyraz spokojnie ,Elizabeth uśmiechnęła się i jeden raz poruszyłam brwiami. Spojrzała na nią i uśmiechnęła się chamsko.

- Nie wydaje się pani ,że to pani cofnęła się w rozwoju chcąc abyśmy przerobili do SUM całe trzy lata ? - zapytała ,a ona poczerwieniała ze złości. Każdy w klasie spojrzał na Elizabeth w szoku słysząj jej słowa.

- Panno Phelps ,proszę się dzisiaj po obiedzie stawić w moim gabinecie. - powiedziała cicho i odwróciła się na pięcie mówiąc coś o czerwonych kapturkach. Nie wiedząc dlaczego ,ale była z siebie zadowolona. Umbridge nie zwróciła jej większej uwagi. Tylko zaprosiła do siebie ,co uznawała za pół sukcesu. Od kiedy Danielle była u niej na karze zaczęła się bać kobiety. Sama myśl o niej sprawia ,że jej siostra dostaje dreszczy. Danielle jest dla niej najważniejsza ,więc nie będę stała jak kółek i patrzyła jak Umbridge bez karnie chodzi po Hogwarcie.

- Proszę Elizabeth usiądź

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Proszę Elizabeth usiądź. - powiedziała Umbridge jak przyszła do jej gabinetu. Cały pokój był różowy. Ściany ,firanki ,krzesła ,talerzyki na których były urocze kotki błagające ją wzrokiem aby je uratowała z opresji.

- Panno Phelps. - Elizabeth zwróciła uwagę jak tylko usiadła na różowym krześle przy małego stolika obok jej biurka.

- Dobrze więc ,Panno Phelps. Dzisiaj sobie popiszemy. - powiedziała na co prychnęła ,a ta spojrzała na nią surowo. Liz uśmiechnęła się do niej i podziękowała za pióro ,które mi dała. - Proszę cię napisz. "Nie będę kwestionować zasad nauczyciela." Powiedziała stając przed nią.

- A atrament? - zapytała przechylając głowę na prawą stronę.

- Nie będzie ci potrzebny. - powiedziała i odsunęła się patrząc na swoje kotki.

Nie chciała ze nią rozmawiać ,więc zaczęła pisać. Szybko jej ręka zaczęła posuwać się na pergaminie ,ale szybko przestała. Spojrzała na swoją dłoń ,która zaczęła mnie nie miłosiernie szczypać i boleć. Na zewnętrznej stronie mojej ręki pojawiły się słowa ,jakby wycięte ,i taki był właśnie ból.

Nie będę kwestionować zasad nauczyciela

Otworzyła usta z zaskoczenia. Moje oczy się rozszerzyły. Kobieta ,która wydaje się być bezsilna ,słabą i po prostu wredną osobą okazała się swoim zupełnym przeciwieństwem. Spojrzała na nauczycielkę ,która słysząc ,że po pergaminie nic nie pisze odwróciła się i spojrzała niewinnie. Tego się po niej nie spodziewała.

- Elizabeth! Elizabeth zaczekaj! - usłyszałam za sobą wołanie kiedy szybkim tempem ,niemal biegiem szła w stronę pokoju wspólnego puchonów. Momentalnie stanęła w miejscu i odwróciła się w stronę wołacza. Był to nikt inny niż sławny Harry Potter. Kiedy zobaczył ,że na niego czeka zamiast zwolnić to przyspieszył. Już po chwili był koło niej. Chwycił mnie za rękę i nie zdążyła jej wyrwać ,a już przyglądał się jej nowemu mottu życiowemu.

- Nie będę kwestionować zasad nauczyciela. - przeczytał cicho i spojrzał na mnie smutno. - I po co ci to było?

- Chciałam ją zdenerwować. - powiedziała szczerze i uśmiechnęła się.

- Nie wiem dlaczego się cieszysz. Powinnaś była siedzieć cicho na lekcji. - zauważył.

- I przegapić okazję ,aby zobaczyć jak Umbridge brakuje słów? Nie dzięki. - zaśmiała się ,na co chłopak uśmiechnął się.

- Elizabeth ,już więcej nie próbuj jej denerwować. - powiedział ,a ona ucichła. Lekko się zaczerwieniła ,ale próbowała to ukryć i przewróciła oczami.

- Spróbuję ,lecz nie obiecuję. - powiedziała ,a on uśmiechnął się do niej. Nastąpiła między nami dziwna cisza. Nie była irytująca czy krępująca. Była tak zadziwiająco miła. Lecz nie mogła trwać wiecznie. A kto inny mógł ją zepsuć niż Elizabeth.

- Harry. - powiedziała spoglądając na jego zielone oczy. Mruknął typowe "hmm". - Puść moją rękę. - powiedziała ,a chłopak zaczerpnął głęboko powietrza i szybko zaczerwieniony puścił jej dłoń. - Dobranoc Harry. - powiedziała po czym udała się szybko w stronę swojego dormitorium.

- Dobranoc.

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz