Postanowiła się im za bardzo nie stawiać. Chciała jeszcze trochę pożyć ,a bez różdżki była praktycznie bezbronna. Facet złapał ją za rękę i teleportował ich wszystkich przed bramę. Jakiś inny facet sprzed bramy sprawdził ich po czym wpuścił. Szli tak przez drogę i w końcu weszli do wielkiej rezydencji. Facet popchnął ją w stronę krzesła przez co na nie opadła.
- Uważaj... - powiedziała surowo patrząc mu prosto w oczy. Nic nie odpowiedział tylko oddalił się.
- Czego wy chcecie? - słyszała głos kolejnego mężczyzny ,którym okazał się Lucjusz Malfoy ,który wszedł do pomieszczenia. Spojrzał na nią i przewrócił oczami. - Do lochu.
Jacyś już kompletnie inni ludzie zaciągnęli ją na sam dół i wręcz wrzucili do lochu. Westchnęła i przeklęła pod nosem kolejny raz.
- Elizabeth? - usłyszałam cichutki i niewinny głos Luny. Od razu wstała z podłogi ,na której się znalazła.
- Luna.. Co ty tu robisz? - zapytała i spojrzała głębiej widząc jakiegoś goblina oraz starego mężczyznę ,którego dobrze pamiętałam. - Pan Ollivander?
- Zamknęli nas tu. - powiedziała jakby się tym w ogóle nie przejęła. - Gdzie Harry?
- Nie mam pojęcia. - odezwała się i nagle usłyszeli kroki stronę lochu. Luna i pan Ollivander schowali się za jakimiś kolumnami. Spojrzała w stronę drzwi i zobaczyła Draco.
-Draco? Co ty tu robisz? - zapytała patrząc jak podchodzi do kratek.
- Kazali mi przyjść zobaczyć czy znam osobę jaką zamknęli. Nie spodziewałem się zobaczyć tutaj ciebie. - odpowiedział pochylając się przy drzwiach. Podeszła do niego. Zdała sobie sprawę ,że jest w beznadziejnej pozycji i musiała uciec się do ostateczności. Nie lubiła zaglądać w myśli i wspomnienia ludzi ,ale było to konieczne. Spojrzała mu prosto w oczy i już po chwili wiedziała o nim dosłownie wszystko. Zrobiło jej się go szkoda ,ale postanowiła spróbować szantażu.
- Znam twój największy sekret ,Draco. - powiedziała szeptem. Blondyn zmarszczył brwi.
- Co?
- Szkoda by było jakby tej dziewczynie coś się stało ,a kiedy twój ojciec się o tym dowie na pewno tak się stanie. - zagroziła mu.
- O czym ty gadasz?
- Jak ona się nazywa? Irene z Ravenclaw tak? Tylko nie pamiętam nazwiska... coś na R... Ro.. Re.. Ra.. Ramirez. Tak to to. Irene Ramirez. - powiedziała z lekkim uśmiechem. - Co ty ,Draco... ze szlamą się chajtasz?
- Dość... - przerwał jej. Było widać ,że nieźle go wkurzyła. - Czego chcesz?
- Pomóż mi się stąd wydostać. - wyszeptała.
- Nie da rady... nie wypuszczą cię. - powiedział z irytacją w głosie.
- Draco... - powiedziała po czym westchnęła - Tiara chciała umieścić mnie w Slytherinie i mogę rościć sobie prawa do nazwiska Riddle. - zaśmiała się - Musisz się tylko postarać.
- Nie obiecam ci ,że cię wypuszczą... mogę załatwić ,że cię nie zabiją lub nie skrzywdzą. - powiedział ,a ona przewróciła oczami.
- Zrób co możesz.
Nawet nie spodziewała się ,że Draco tak szybko zrobi to o co go prosiła. Po około pół godziny przyszedł po nią Peter Pettigrew ,który powiedział ,że ma za nim iść. Zrobiła to co jej kazał i chwilę później siedziała w dużej jadalni na krześle.
- Czekaj tutaj. - powiedział po czym szybko wyszedł. Nie zaczynała nawet próbować uciec ,ponieważ dom był nasączony magią i spodziewała się ,że nic nie wyjdzie z jej starań. Usiadła sobie na największym krześle i założyła nogę na nogę. Siedziała tak dosłownie chwilkę czekając na to co miało się wydarzyć. Mogła się spodziewać dosłownie wszystkiego.
- Elizabeth Phelps. - usłyszała nagle i zamarła. Myślała ,że jestem gotowa na wszystko ,okazało się jednak ,że nie. Odwróciła głowę z poważnym wyrazem twarzy nie zmieniając pozycji na krześle. W jej stronę szedł w czarnej szacie ,nie mając butów i trzymając w obojga dłoni różdżkę sam Voldemort. Patrzył na nią nie spuszczając wzroku i chyba nawet nie mrugając. Momentalnie poczuła się malutka i bezsilna. Wolała grać jednak silną. Nie odezwała się do niego tylko na niego patrzyła również nie spuszczając wzroku. - Sporo o tobie słyszałem.
- Nic ci nie powiem. - powiedziała od razu.
- Oh... nie wątpię. - powiedział od razu stojąc nade mną.
- Po co więc tu siedzę? - zapytał podnosząc brew do góry. Przez chwilę wydawało jej się ,że podniósł mu się lekko kącik ust.
- Muszę przyznać ,że ty udałaś się najlepiej.
- Słucham? - udała ,że nie dosłyszała.
- Twoja matka była czystą porażką. - przyznał - Oczywiście już nie żyję. Twoja siostra jeszcze żyję ,choć nie wydaję mi się żeby trwało to długo. - powiedział na co prychnęła. - Słyszałem bardzo wiele na temat twoich umiejętności.
- Mogłam się domyślić ,że w szkole od zawsze miałeś wielu szpiegów. - przerwała mu. - Niestety cię zmartwię. Jestem puchonem.
- Oj ,ale to tylko przez uproszenie tiary. - odpowiedział - Jakby twoja siostra nie trafiła do Hufflepuffu byłabyś wspaniałą ślizgonką ,ale jak już chcesz pominąć ten istotny fakt puchoni są bardzo wierni i dokładni. - powiedział i nastała straszna cisza. Nie odzywała się teraz do niego i tylko na niego patrzyła. Wiedziała do czego zmierza. - Możesz okłamywać siebie i wszystkich innych naokoło ,ale dobrze wiesz ,że jesteśmy bardzo podobni. - powiedział tak cicho ,że myślała ,że do niej szepta.
- Masz rację ,jesteśmy wręcz identyczni. - powiedziała ,a on uśmiechnął się po chwili. Dopiero po kilku długich sekundach odezwała się ponownie. - Odziedziczyłam po tobie tyle umiejętności i rzeczy ,i żadnej z nich nie żałuje. Nie ukrywam swojego pochodzenia ,po prostu o nim nie mówię ,bo wiem ,że wszystko co od ciebie mam jest bardzo wartościowe i chyba jedyne czego nie potrafię to wężoustwo. - znowu przerwała i nabrała powietrze w płuca - Jedyne co nas różni to... Niestety... wybraliśmy inne strony. - Voldemortowi od razu uśmiech spadł z twarzy. - Więc... będziesz musiał mnie zabić ,bo stworzyłeś trudnego przeciwnika. - oznajmiła mu i założyła ręce na piersi. Voldemort przejrzał ją z góry na dół po czym mlasnął. Odszedł ode niej i otworzył drzwi po czym powiedział.
- Zróbcie z nią co chcecie.
CZYTASZ
Burden •Harry Potter•
FanfictionHarry ostatnio bardzo często spotykał się z Dumbledore'em, więc nie zdziwiło go zbytnio prośba o kolejne. Zdziwiła go tylko pora spotkania, ponieważ odbyła się ona dosyć późnym wieczorem. Mogło się wydawać, że słowa jakie Dumbledore wypowiedział do...