LIX

315 19 4
                                    

Dostali się do miejsca i schowali się pod oknem ,aby zostać niezauważeni. W środku był Voldemort oraz Snape. 

- Uczyniłeś tą różdżką niezwykłe czary ,Panie mój i to w takim krótkim czasie. - powiedział Severus. 

- Nie ,to ja jestem niezwykły ,a ta różdżka jest oporna. - odpowiedział mu.

-Nie istnieje potężniejsza różdżka. - zauważył Snape - Sam Ollivander to potwierdził. Dziś w nocy kiedy przyjdzie chłopak ona cię nie zawiedzie. ,jestem pewien. Posłucha ciebie ,nikogo innego.

-Ah tak? 

- Panie mój? 

- Ta różdżka ,czy na pewno mnie posłucha? Jesteś taki mądry ,Severusie. Musisz to wiedzieć. Kto jest jej prawdziwym panem? 

- Ty ,oczywiście ,mój panie.

- Czarna różdżka nie służy mi jak powinna bo wiedz ,że nie ja jestem jej prawowitym władcą. Czarna różdżka służy tylko temu kto zabił jej poprzedniego właściciela. Ty zabiłeś Dumbledore'a Severusie. Póki żyjesz czarna różdżka nie będzie mi całkiem oddana. Zawsze byłeś dobrym i wiernym sługą ,Severusie. Lecz tylko ja mogę żyć do końca świata. 

- Mój panie... - odezwał się Snape i nagle upadł uderzając w szybę obok nas. 

- Nagini ,zabij. - Nagini uderzyła Snape'a najpierw raz ,później drugi ,trzeci, czwarty i szósty raz. - zakryła usta dłonią. Wtedy usłyszeli jak Voldemort wraz z Nagini się teleportuję. Weszli do pomieszczenia i zobaczyli Snape'a leżącego i wykrwawiającego się z szyi od ugryzień węża. Harry podszedł do niego i zaczął uciskać mu ranę. 

- Weź je.. - powiedział Snape podnosząc rękę i wskazując na policzek. - Zabierz. Proszę. 

- Dajcie mi coś. - powiedział Harry  a Hermiona od razu podeszła do niego i zaczęła grzebać w torebce. - Butelkę ,fiolkę cokolwiek. - Hermiona podała mu fiolkę i Harry zabrał łzy Severusa do niej. 

- Weź je do myślodsiewni. - powiedział - Spójrz na mnie ,Lily miała takie oczy. - powiedział i po chwili wyzionął ducha. Po policzkach Liz spadły łzy. Kiedy Harry wstał coś zaczęło strasznie piszczeć im w głowach. 

- Walczyliście dzielnie... - odezwał się ponownie głos Voldemorta. - lecz na próżno. Nie pragnę waszej śmierci. Każda kropla krwi czarodziejów to olbrzymia strata. Rozkaże moim oddziałom aby się wycofały. Pod ich nieobecność śmieszcie się i pochowajcie swoich zmarłych. Harry Potterze zwracam się bezpośrednio do ciebie. Dzisiaj w nocy pozwoliłeś by twoi przyjaciele ginęli za ciebie. Nie ma większej hańby. Czekam na ciebie w zakazanym lesie. Niech dopełni się twoje przeznaczenie. Jeśli się nie stawisz wtedy zabije wszystkie dzieci ,kobiety i mężczyzn ,którzy cię ukryją przede mną. Powoli wróciliśmy pod bramy Hogwartu. Nie było nikogo. 

- Gdzie się wszyscy podziali? - zapytała Hermiona. 

- Pewnie są w środku i leczą rany. - powiedziała Elizabeth po czym weszli do środka. W głównej sali byli ludzie. Pielęgniarki pomagały każdemu komu mogły. Ludzie płakali ,niektórzy leżeli ,inni stali ,a jeszcze inni siedzieli. Nagle usłyszeli przeraźliwy płacz. Poszli przez korytarz. W jednym miejscu stała cała rodzina Weasley. Wszyscy płakali ,ale najbardziej Pani Weasley ,George i Colette. Po chwili dołączył do nich Ron ,który od razu zorientował się co się stało. Pośród nich wszystkich leżał Fred ,martwy Fred. Pośród martwych ciał zauważyła także Remusa ,Adrianne oraz Tonks. Podeszła do Hermiony i wtuliła się w jej ramię. Kiedy odwróciła głowę ,aby zobaczyć Harry'ego jego już nie było. Postanowili stamtąd wyjść. Usiedli na wielkich schodach ,Hermiona pocieszała Rona ,a Liz siedziała przy nich w ciszy zastanawiając się czy Harry poszedł do lasu. Kiedy usłyszała kroki za sobą od razu odwróciła się i wstała. 

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz