XXXIX

340 20 5
                                    

- Nie chcę tam iść. - jęknęła opadając na łóżko. Miała już pełny makijaż i zostało jej tylko ubrać sukienkę.

- Nie marudź. - powiedziała Dan szybko rzucając w nią kolejną kreacje.

- Daj żyć. - powiedziała zbierając z łóżka pięć sukienek i przeglądając kolejną po kolei. - Po co ja się zgodziłam tam iść?

- Po co zgodziłaś się tam iść z Rolfem czy w ogóle?

- W ogóle. - przewróciła oczami - Muszę podtrzymać Hermionę na duchu.

- Wolę żebyś chodziła z Rolfem. - powiedziała a Elizabeth spojrzała na nią jak na idiotkę.

- Słucham? - zapytała będąc w kompletnym szoku. Podniosła się lekko z łóżka. 

- Odsunęłaś się ode mnie od kiedy jesteś z Harrym. - stwierdziła.

- Nie jestem z Harrym.

- Nie? To w sumie żadna różnica i tak cała szkoła myśli ,że jesteście razem. - kiedy to powiedziała Elizabeth momentalnie zaczęła się śmiać. - Wracając do tematu będąc z Harrym odsuniesz się jeszcze bardziej ,a z Rolfem nie. Poza tym Luna wtedy pewnie pójdzie do Harry'ego.

- Jak to pójdzie do Harry'ego?

- Harry idzie na przyjęcie z Luna. - odpowiedziała.

- Dobra dawaj te sukienkę. - zabrałam jej sukienkę po czym szybko się przebrała. Założyła szpilki i otworzyła drzwi żeby wyjść.

- Ale się spieszysz. - zaśmiała się z niej. Po drodze wpadła na Rolfa.

- Ślicznie wyglądasz. - powiedział i wyciągnął do niej dłoń. Uśmiechnęła się do niego ,ale ręki nie przyjęła.

- Idziemy ? - zapytała.

- Jasne. - szybko ruszyli w tamtym kierunku. - Wiesz podobno jesteś bardzo dobra z zaklęć.

- A ty podobno bardzo słaby. - przyznała się.

- Ah tak. Może chcesz dać mi kilka lekcji? - zapytał.

- Myślę ,że... - przerwała kiedy nagle wpadli na Harry'ego i Lunę , którzy razem szli. Harry stał przed nią ,a Rolf przed Luna.

- Rolf , Elizabeth. Miło was widzieć. - przywitała się Luna z uśmiechem. Odwzajemniła ten uśmiech. - Udało ci się już namówić Elizabeth na korki?

- Właśnie o to pytałem. - przyznał Rolf i zaśmiał się. Wszyscy spojrzeli na nią.

- Jeśli tylko znajdę czas to dam ci znać. - odparłam. Harry uśmiechnął się lekko pod nosem. Poszli już w czwórkę przez dalszą część korytarza. W końcu znaleźli się na przyjęciu.

Slughorn namówił ich wszystkich na wspólne zdjęcie oraz kilka osobnych. Rolf gadał z Luną ,a Liz na chwilę udała się pod kąt. Szybko wzięła w rękę kieliszek z szampanem i stanęła w progu. Ktoś mocno złapał ją za ramię i pociągnął w tył.

- Boże... Hermiona. Prawie wylałam. - przyznała się patrząc na kieliszek. - Ślicznie wyglądasz.

- Ty też. - odpowiedziała i przechodziła z nogi na nogę.

- Dziewczyny? Co wy wyprawiacie? Co się z wami dzieje? - zapytał Harry ,który nagle zjawił się obok przez zasłonkę.

- Tylko się schowałam. - przyznała - no wiesz.. zwiałam Corrmacowi spod jemioły. - powiedziała przez co Liz zaśmiała się.

- Corrmacowi? To z nim tutaj przyszłaś? 

- Pomyślałam ,że wkurzę tym Rona. - oznajmiła zakładając ręce na piersi. Liz westchnęła na co dziewczyna przewróciła oczami.

- Żadne z nas nie jest tu z tym z kim powinno. - powiedziała.

- Ja nie narzekam. - powiedziała pijąc szampana.

- Więc dlaczego ty siedzisz tutaj z nami a Rolf z Luną gadają w najlepsze? - zapytała retorycznie. Pokręciła głową. - Obłapiał mnie mocniej niż diabelskie sidła. - powiedziała ,a Elizabeth prawie się opluła. Postanowiła więc odłożyć kieliszek.

- Tatarek że ślimaczków? - zapytał jeden z uczniów robiący za kelnera.

- Nie ,ja dziękuję. - Hermiona westchnęła.

- I słusznie. Ohydny oddech się po tym ma. - zaśmiał się chłopak. Hermiona od razu wyrwała mu tackę.

- Może Corrmac się odwali. - powiedziała i zaczęła zajadać. - O rany idzie tu. - Hermiona zaczęła się przepychać między nimi. Przez to ,że nie było tutaj zbytnio dużo miejsca pchnęła Liz lekko w stronę Harry'ego ,który odruchowo położył ręce w jej pasie. Corrmac wszedł tutaj i spojrzał na nich. Zaśmiał się pod nosem i poruszył brwiami. Odsunęła się od Harry'ego.

- Poszła poprawić makijaż. - powiedziała Liz i poprawiła włosy. - Pójdę do niej. - powiedziała po czym szybko stamtąd wyszła. Zaczęła szukać Hermiony. Dziewczyna udała się do kolejnej skrytki. Szybko ją znalazła i stanęła przy niej.

- Widziałam co zrobiłam. - przyznała. - Poszło mi lepiej niż przy pierwszej próbie swatania was.

- Przecież nic takiego nie było. - powiedziała.

- Zarumieniłaś się. - zaśmiała się.

- Daj spokój. - powiedziała lekko śmiejąc się. - Harry wie ,że próbujesz nas zeswatać?

- Oczywiście. Nie wydaje się być bardzo niezadowolony. - uśmiechnęła się co od razu jej się udzieliło. - I ty także.

Kiedy zamierzała jej odpowiedzieć na przyjęciu nastała cisza i po chwili jakieś kłótnie. Było widać tam Malfoya i Filcha. Chwilę na siebie warczeli aż nie przyszedł Snape i nie zabrał go ze sobą. Za nimi od razu wyszedł Harry.

- Znowu będzie pakował się w kłopoty. - oznajmiła Liz i spojrzała na dziewczynę.

- Przecież to Harry. Znasz go. Jeśli chodzi o Malfoya to jest w stanie zrobić wszystko żeby udowodnić jego winę. Nawet jeśli nie jest pewna. - powiedziała po czym westchnęła.

- To jego urok.

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz