Razem z Harrym biegli w stronę pokoju wspólnego krukonów. Za nimi biegła Luna i cały czas na wołała.
- Harry ,zaczekaj chcę pogadać.
- W tej chwili naprawdę się śpieszę ,Luna. - powiedział Harry dalej przed siebie ,a one za nim.
- Tam niczego nie znajdziesz! - wykrzyknęła za nimi. - Marnujesz tylko czas.
- Później sobie pogadamy dobrze? - zapytał. Elizabeth jako jedyna posłuchała Luny i pociągnęłam Harry'ego za rękaw przez co się zatrzymał.
- Pamiętasz jak Elizabeth opowiadała o diademie Roweny Ravenclaw? Ci co go widzieli ,nie żyją. To chyba jasne ,nie? Musisz zapytać tych nieżyjących. - powiedziała ,a Liz się lekko pogubiła.
- Nic takiego nie mówiłam. - powiedziała i spojrzała zza okno. Nauczyciele wytworzyli ścianę ochronną. Wtedy tak naprawdę uświadomiła sobie ,że zaraz będą walczyć i wielu ludzi umrze.
- Robi wrażenie ,co? - zapytała również patrząc zza okno.
- Gdzie mamy iść? - zapytała Luny. Postanowiła jej zaufać ,a Harry musiał zrobić to samo. Luna szybko zaprowadziła ich do danego miejsca.
- Jeśli masz ją znaleźć to tam. - stwierdziła Luna.
- A ty nie idziesz? - zapytał Harry.
- Nie i lepiej żeby Elizabeth na ciebie poczekała. - poinformowała ich.- Lepiej porozmawiajcie w cztery oczy. Jest bardzo skryta. - zrobili tak jak Luna zaproponowała. Postanowiła poczekać na Harry'ego przed wejściem. Patrzyła na wielką armię śmierciożerców ,którzy rzucali zaklęcia w ścianę. Minęło sporo czasu kiedy Harry przybiegł do niej.
- Musimy iść do pokoju życzeń. - powiedział i jak najszybciej pobiegli w daną stronę. Kiedy biegli Harry nagle upadł pod ścianą.
- Harry? - podeszła do niego i uklęknęła przy nim. Zorientowała się ,że Hermiona i Ron musieli zniszczyć horkruksa.
- Nic mi nie jest. - powiedział kiedy tylko się uspokoił. Wstał z podłogi i złapał ją za rękę. Znowu zaczęli biec ,aby jak najszybciej się tam dostać. Wtedy ściana pękła i śmierciożercy pojawiali się co chwilę. Uderzali z każdej strony. Było słychać wiele krzyków i wybuchów. - Drętwota! - wykrzyknął Harry i powalił tym śmierciożerce zanim zdążył się całkowicie pokazać. Wtedy też wpadliśmy na Neville'a i Danielle. - Co z wami?
- Normalnie super. - stwierdził Neville. Niezłe klimaty ,nie widzieliście może Luny?
- Luny? - zapytał Harry ,a Elizabeth po minie Danielle stwierdziła ,że jej ciężko.
- Szaleję za nią. Muszę jej to powiedzieć ,bo nie wiem czy dożyjemy rana. - stwierdził i pobiegł w tylko jemu znanym kierunku. Danielle ze spuszczoną głową pobiegła za nim. Liz spojrzała na Harry'ego. Zbliżyli się do siebie i złożyli na swoich ustach krótki pocałunek.
- Idziemy? - zapytała po tym.
- Idziemy. - odpowiedział i znowu złapał ją za rękę po czym biegli w kierunku pokoju życzeń. Przed pokojem musieli bardzo przyśpieszyć ,ponieważ zawaliły się ściany. Stanęli przed pokojem i po chwili pokazały się drzwi. Weszli do niego jak najszybciej.
- Trochę to potrwa. - stwierdziła patrząc na wszystkie graty - Wyczuwasz go? - spojrzała na Harry'ego. Chłopak poszedł tylko w jakimś kierunku ,a ona poszła za nim. - Chyba nie muszę pytać. - podeszli do jakiegoś stolika i Harry wziął w dłonie jakieś pudełko. Otworzył je i w środku zładował się diadem. - Piękny. - powiedziała patrząc na przedmiot.
- No proszę. - obok nas stanął Draco wraz z Goylem i Blaisem Zabini. Mieli wycelowane w nas różdżki. - Co tu robisz ,Potter? - zapytał.
- A ty co tu robisz? - Harry zapytał bardzo spokojnie.
- Masz moją różdżkę. Radzę ci ją oddać.
- A z tą coś nie tak? - zapytał Harry wskazując na przedmiot w jego ręku.
- To różdżka matki. Dobra jest ,ale mam problem. Nie zawsze słucha mnie ,rozumiesz?
- Draco ,przestań już zgrywać niedobrego chłopca. - stwierdzała. Draco spojrzał na niś. - To już zaczyna się robić nudne.
- Nie wydałeś mnie. - przerwał mi Harry. - Bellatriks. Poznałeś mnie i nie zdradziłeś.
- Dobra ,Draco. - powiedział Goyle - Dosyć tego ,kończ z nimi.
- Spokojnie. - powiedział Draco kiedy Harry zaczął wyciągać różdżkę
- Expelliarmus! - za nami pojawiła się Hermiona rozbrajając Draco.
- Avada Kedavra! - wykrzyczał Goyle prawie trafiając w Liz.
- Drętwota! - Hermiona rzuciła kolejne zaklęcie. Diadem momentalnie wzniósł się w powietrze i utknął na górce różnych rzeczy. Draco i jego towarzyszę zniknęli.
- To moja dziewczyna wy gamonie! - wykrzyczał Ron i z różdżką w górze pobiegł za nimi. Harry w tym czasie zaczął wspinać się do góry. Hermiona zaczęła robić to samo.
- To ja tu poczekam. - stwierdziła patrząc na ich poczynania.
- Jest! - powiedział Harry biorąc w dłoń diadem. Szybko zeskoczyli na dół. Wtedy usłyszeli krzyki Rona.
- Uciekajcie! Goyle zwariował i wszystko pali! - wykrzyczał przebiegając obok nich. Od razu poderwali się i zaczęli uciekać przed ogniem ,który się pojawił. Biegali tak wokół ognia aż nie było drogi wyjścia. Harry rzucił zaklęcie osłaniając ich wszystkich przed ogniem ,a Ron upadł na miotły.
- O nie... - powiedział Liz wiedząc co wymyślił.
- Spokojnie ,Liz. - podeszła do mnie Hermiona - Wezmę cię na bagażnik. - powiedziała i już po chwili w trójkę lecieli na miotłach. Wzbili się w górę. Nie potrafiła się powstrzymać i spojrzała za siebie. Zauważyła Malfoya i Blaise'a ,którzy starali się ratować przed ogniem.
- Harry! - wykrzyczała do niego - Malfoy.- Harry głową odwrócił się w jej kierunku.
- Nie można ich zostawić. - Harry zgodził się ze Liz i zawrócił miotłę lecąc po Malfoya.
- Co to jakiś żart? - zapytał Ron ,ale ostatecznie razem z Harrym zawrócił po nich. - Jak przez nich zginiemy to ja cię zabije! - wykrzyczał. Cudem udało im się wydostać z pokoju. Wylądowali na podłodze ,a Malfoy razem z Blaisem od razu uciekli. Diadem leżał przed drzwiami. Hermiona rzuciła Liz kieł bazyliszka ,który od razu złapała. Szybko wbiła kieł w diadem ,z którego wyleciał czarny dym. Ron podbiegł i kopnął diadem do pokoju ,który szybko się zamknął. Harry znowu upadł pod ścianę. Podeszła do niego i wytarła mu czoło dłonią.
- Widziałem ich. - powiedział do nas kiedy się lekko uspokoił. - To jest jego wąż. Ostatni horkruks.
- Wejdź do jego umysłu. - powiedział Ron całkowicie poważnie.- Wtedy go znajdziesz ,a na pewno gdzieś przy nim jest wąż. I zakończymy to. - Harry zamknął oczy i starał się skupić. Po około minucie Harry otworzył oczy.
- Wiem ,gdzie jest.- oznajmił i wstał. Szybko zaczęli iść w kierunku wskazanym przez Harry'ego. Na korytarzach cały czas rzucali zaklęcia. Kiedy wyszli z zamku na dworze stał ogr i wymachiwał kijem. Kiedy chcieli go wyminąć zaatakowały nas pająki. Szybko przebiegli koło ogra starając się przebić przez walczących śmierciożerców z innymi. Potem natknęli się na martwe ciało Lavender i Fenriela Greybacka ,który gryzł ją w szyję. Hermiona szybko rzuciła zaklęcie w niego przez co wyleciał za okno. Kiedy wybiegli na most leciała w naszym kierunku chmara dementorów ,których na szczęście szybko zlikwidował brat Albusa Dumbledore'a rzucając wielkiego patronusa. Dalej udało im się przejść bez żadnych przeszkód.
CZYTASZ
Burden •Harry Potter•
FanfictionHarry ostatnio bardzo często spotykał się z Dumbledore'em, więc nie zdziwiło go zbytnio prośba o kolejne. Zdziwiła go tylko pora spotkania, ponieważ odbyła się ona dosyć późnym wieczorem. Mogło się wydawać, że słowa jakie Dumbledore wypowiedział do...