Spała sobie w nocy ,ale zawsze miała bardzo lekki sen i łatwo było ją wybudzić. Dlatego także od razu obudziła się kiedy w nocy usłyszała otwierane drzwi do pokoju Ginny ,w których z Hermioną i Danielle spały. Usłyszała ,że coś zbliża się powoli ,ale postanowiłam udawać ,że śpi. Ktoś stanął nad nią i nagle poczuła dłoń ,która odgarnia mi włosy z twarzy. Po chwili wyszedł z pokoju. Usłyszała jak ktoś zamyka drzwi wejściowe więc podeszłam do okna i zobaczyła tam Harry'ego i po chwili także Rona. Zaczęli ze sobą rozmawiać i nie wyglądało to na spokojną rozmowę. Harry oddał Ronowi swój plecak i zaczęli wracać do nory. Położyła się ponownie spać. Następnego dnia miało odbyć się wesele Fleur i Billego. Chłopacy ubrali się szybciej więc rozkładali namiot na dworze. Dziewczyny cały czas się szykowały.
- Liz? - odezwała się do niej siostra ,która właśnie malowała rzęsy. - Zostawiłam zeszyt w kuchni. Przyniesiesz mi? - poprosiła ją jako ,że szybciej skończyła się szykować.
- Zawsze gdzieś zostawisz. - zauważyła i zeszła z pokoju do kuchni. Weszła do kuchni i zauważyła tam Harry'ego ,który czytał gazetę. - Cześć ,Harry. - przywitała się i podeszła do stołu. Zabrała zeszyt i miała odchodzić.
- Liz ,masz rozpięty suwak. - zauważył. Od razu stanęła i próbowała sięgnąć go ręką ,ale jak na złość nie mogła. - Daj pomogę. - zaśmiał się ze mnie. Podszedł i powoli zapiął mi sukienkę.
- Dziwnie tak robić wesele podczas wojny. - zauważyła i odwróciła się w jego kierunku.
- Może właśnie potrzebne są takie chwilę ,kiedy tak źle się dzieję. - odwrócił sytuację.
- Wiesz ,że powinnam się na ciebie obrazić? - zaśmiała się .Harry podniósł brwi nie wiedząc o co chodzi. - Próbowałeś pójść beze mnie na poszukiwania.
- Ron ci powiedział? - zapytał wzdychając.
- Nie ,trzyma buzię na kłódkę. Mam bardzo lekki sen i łatwo mnie obudzić. - wyjaśniła. - Następnym razem się obrażę. - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. Harry pochylił się i złożył na jej ustach krótki pocałunek. Po chwili obejrzeli się i zauważyli ,że przy blacie stoi George. Mrugnął do nich po chwili dalej pijąc.
- George! Gdzie moja herbata?! - usłyszeli krzyk blondynki z góry. George rozszerzył oczy po czym pobiegł gdzieś zostawiając tutaj kubek.
- Minister Magii przyjechał. - podeszła do nich Hermiona. - Chce się z nami widzieć. - powiedziała po czym wszyscy poszli za nią do salonu.
- Czemu zawdzięczamy ten zaszczyt? - zapytał Harry.
- Myślę ,że obaj znamy odpowiedź na to pytanie. - odpowiedział po czym usiadł na fotelu ,a oni w czwórkę na kanapie. Położył na stoliku jakiś materiał.
- Czy to jest? - zapytał ,kiedy minister magii wyjął kartkę. Podleciała do góry i otworzyła się.
- W dokumencie zapisano ostatnią wolę i testament Albusa Persiwala Wulfrika Briana Dumbledore'a. Po pierwsze Ronaldowi Biliusowi Weasleyowi pozostawiam mój wygaszacz ,dzieło moich rąk w nadziei ,że gdy świat spowije mrok on oświeci mu drogę. - podał Ronowi wygaszacz.
- To na pewno dla mnie? - zapytał zdziwiony. - Piękny. A co to jest? - zapytał i otworzył wygaszacz ,który zabrał światło z żarówki do środka i się zamknął. A kiedy znów go otworzył oddał światło. - Super.
- Pannie Hermionie Jean Granger zostawiam egzemplarz Baśni Barda Beedle'a w nadziei ,że okażą się ucieszne i inspirujące. - kontynuował.
- Mama mi je kiedyś czytała. - odezwał się Ron. - Czarodzieja i skaczący garnek z czara mara i jej gdaczący pieniek. - powiedział podekscytowany. - no co wy.. czary mary nie znacie? Nie?
- Harry'emu Jamesowi Potterowi zostawiam znicz ,który złapał na pierwszym meczu quidditcha na pamiątkę samej satysfakcji płynącej w wytrwałości i sprawności. - podał mu znicz po czym spojrzał na Liz.
- Elizabeth Isabell Pheps zostawiam pierścień ,który kiedyś należał do jej babki ,prababki i praprababki a nadziei ,że gdy znajdzie się w niebezpieczeństwie przyjdzie jej z pomocą. - podał jej piękny pierścień z wielkim wyblakłym zielonym kamieniem.
- I to wszystko? - zapytał Harry.
- Nie zupełnie. Dumbledore zostawił panu jeszcze jeden wyjątkowy przedmiot ,czyli słynny miecz Godryka Gryffindora. Niestety mieczem tym Albus Dumbledore nie mógł od tak sobie dysponować. To wyjątkowa pamiątka historyczna zatem należy...
- Do Harry'ego. - oburzyła się Hermiona. - Ten miecz go wybrał. Zjawił się gdy Harry potrzebował go w komnacie tajemnic.
- Miecz Godryka może się ukazać każdemu zasługującemu na to gryfonowi co nie czyni go własnością tego czarodzieja. A poza tym nikt nie wie gdzie miecz obecnie się znajduję.
- Słucham? - zapytał Ron.
- Zginął po nim ślad. Nie mam pojęcia co pan zamierza panie Potter ,ale nie wygra pan tej wojny w pojedynkę. On jest zbyt silny. - powiedział minister na do widzenia po czym odszedł zostawiając ich samych.
Później pomagała dziewczynom w ostatecznych przygotowaniach. Wieczorem zaczął się ślub ,a potem wesele. Wszyscy tańczyli i hucznie świętowali. Fleur wyglądała niezwykle pięknie w sukni ślubnej. Na weselu pojawiła się nawet dyrektorka jej szkoły ,która niezręcznie patrzyła na Hagrida. Luna wraz ze swoim ojcem dziwnie tańczyli jednak zdawali się świetnie bawić. Ron jak zafascynowany patrzył na Hermione w czerwonej sukience. Nagle usłyszeli dziwny szum coraz bardziej się zbliżający. Chwilę po tym na sam środek namiotu wpadła niebieska kula.
- Ministerstwo upadło. Minister Magii nie żyje. Nadchodzą. - po dziwnym przemówieniu kula znikła i wszyscy zaczęli się popychać aby wyjść z namiotu. Niestety nie zdążyli wyjść ,ponieważ od razu na namiot napadli śmierciożercy Zaczęli atakować i każdy zaczął uciekać. Elizabeth zaczęłam się rozglądać chcąc szybko znaleźć siostrę. Nie mogłam jej jednak znaleźć. Zauważyłam Hermionę ,która wyciągała do niej rękę. Kiedy znowu zaczęła się obracać coś szybko złapało mnie za rękę i przeteleportowało ich dosłownie pod autobus. Szybko udało im się uciec w stronę barierek. Było tu pełno ludzi. Hermiona od razu zaczęła gdzieś iść a oni za nią.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał Ron próbując nadążyć.
- Na Shaftesbury Avenue. Przychodziłam tu do teatru z rodzicami. Nie wiem dlaczego pomyślałam o tej ulicy. Chodźcie. - pośpieszyła nas po wyjaśnieniu. W końcu znaleźli się na ciemnej i pustej uliczce. - Przebieramy się. - powiedziała po czym zaczęła podawać nam ubrania z worka.
- Jak u licha? - zapytał Ron patrząc ile rzeczy wyjmuje.
- Zaklęcie zmniejszająco-zwiększające.
- Jesteś niemożliwa. - zaśmiał się Ron.
- Co? Opadła troszkę szczęka. - zaśmiała się cicho. Po chwili coś mocno się w worku przestawiło.
- To te książki. - powiedziała Elizabeth ,a ona przyznała jej racje kiwnięciem głowy.
CZYTASZ
Burden •Harry Potter•
FanfictionHarry ostatnio bardzo często spotykał się z Dumbledore'em, więc nie zdziwiło go zbytnio prośba o kolejne. Zdziwiła go tylko pora spotkania, ponieważ odbyła się ona dosyć późnym wieczorem. Mogło się wydawać, że słowa jakie Dumbledore wypowiedział do...