LXVI

161 6 0
                                    

Elizabeth siedziała i sprawdzała sprawdziany w swoim gabinecie. Prychnęła kiedy zobaczyła straszną bujdę w odpowiedzi na jej zadanie i skreśliła błędy na teście. Spojrzała góry ,kiedy zobaczyła Scorpiusa wchodzącego do jej gabinetu. Wyglądał jakoś inaczej. Był zdyszany ,a jego włosy nie były już tak idealnie ułożone tylko rozczochrane. 

- Co jest ,Scorpius? - zapytała wpisując ocenę i odłożyła sprawdzian. 

- Pani ,Potter. - powiedział biegnąc w jej kierunku dziwnie szczęśliwy. Zamarła słysząc jak ją nazwał i spojrzała na niego jak na idiotę. - Tak się cieszę ,że panią widzę. 

- Coś ty wziął? - zapytała zdziwiona i wstała z krzesła i odłożyła sprawdziany do szufladki. - Jak ty mnie nazwałeś? 

- Musi mi pani pomóc. - powiedział - Chodzi o pani syna. - Roześmiała się z niego. 

- Nie mam żadnego syna ,Scorpius. - powiedziała śmiejąc się i kręcąc głową. 

- Nie rozumie pani. - powiedział co potwierdziła. 

- To prawda. Wracaj do swojego dormitorium. - zignorowała go. 

- Przyszedłem do Pani ,bo jest pani jedną z najbardziej rozważnych osób jakie znam i wiem ,że mi pani uwierzy. - powiedział. Patrzyła na niego z otwartymi ustami i zamrugała kilka razy. 

- Schlebiasz mi ,Malfoy. - powiedziała ,ale jej przerwał. 

- Wiem ,że nie akceptuje pani tego świata. - powiedziała na co chciała się odezwać ,ale nie pozwolił jej - I mówię pani ,że jest inny świat. Inny niż ten ,w którym teraz pani jest. Ten świat nie jest prawdziwy. Znaczy jest. Ale nie do końca. 

- Malfoy...

- Cofnąłem się w czasie z pani synem Andy'm ,którego teraz nie ma. Chcieliśmy ocalić Cedrika Diggory'ego. Najpierw pani Hermiona i pan Ron nie byli już małżeństwie i ich córka nie istnieje ,a kiedy chcieliśmy to naprawić usunęliśmy kompletnie pani rodzinę. Pani trójkę dzieci ,pracę w ministerstwie i małżeństwo Harrym Potterem. 

- Malfoy ostrzegam cię ostatni raz! - powiedziała unosząc głos. - Jeszcze raz wspomnisz o takich niedorzecznych rzeczach i dostaniesz szlaban i gdzieś mam to jaką pozycję ma twój ojciec. 

- Niech mi pani wejdzie do głowy. - powiedział ,a ona zamarła. Patrzyła na niego w ciszy i zastanawiała się co powiedzieć. 

- Skąd wiesz? 

- Od pani syna. -odpowiedział - Skąd inaczej mógłbym wiedzieć? Harry Potter w tym śmiecie nie żyję ,ale jest tam. Więc proszę panią ,niech mi pani pomoże. Dla niego. - patrzyła na niego chwilę po czym wyciągnęła różdżkę. Scorpius przestraszył się ,ale ona tylko wycelowała w drzwi. 

- Colloportus. - powiedziała blokując drzwi do gabinetu. 

- Umie pani używać magii bez wysiłku. - powiedział do siebie a Elizabeth zmarszczyła brwi. 

- Oczywiście ,że tak. - powiedziała ,a on mimowolnie spojrzał na jej dłoń. Miała na sobie pierścionek z lekko zielonawym kamieniem i znamię śmierciożercy na nadgarstku. 

- Więc nigdy pani nie obróciła pierścionka. - odpowiedział cicho - Nie musiała pani, bo się pani zgodziła. 

- Idziesz czy nie? - zapytała otwierając właz z tyłu gabinetu. 

- Dokąd idziemy? - zapytał.

- Przenosiliśmy te kryjówkę wiele razy. Niszczyli wszystkie. Idziemy do wierzby bijącej. 

- My? - zapytał zdziwiony. 

- Chodź i nie pytaj. 

Zeszli w dół ,a potem trochę w górę. Potem weszli do pomieszczenia ,a Hermiona widząc Malfoya złapała go za kołnierz i przygwoździła do ściany. 

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz