LV

298 16 0
                                    

Mimo Elizabeth i Hermiony przekonań o dobrym samopoczuciu Harry i Ron uparli się aby dopiero jutro wyruszyć do banku. Było już dość późno i każdy siedział we własnym pokoju. Musiała jednak przejść się do pokoju Harry'ego. Stanęła przed drzwiami i zapukała cicho kilka razy. Kiedy usłyszała proszę weszła do pokoju uśmiechając się lekko.

- Cześć Harry ,masz może moja różdżkę? - zapytała przypominając sobie ,że ostatnio to jemu ją dawałam.

- Jasne. - odpowiedział i zaczął grzebać w szafce. Usiadłam przy nim na jego łóżku i odebrałam przedmiot.

- Harry ,wiesz ,że z goblinami nie powinno wchodzić się w układy? - zapytała poruszając temat miecza.

- A masz lepszy pomysł? - zapytał ,więc spuściła głowę.

- Nie... - odpowiedziała i położyła głowę na jego klatce piersiowej kładąc się przy nim. Harry cicho westchnął i położył krótki pocałunek na mojej głowie.

- Liz... Co z twoją dłonią? - zapytał po chwili ciszy patrząc na jej prawą rękę.

- Em... Bellatriks chyba uszkodziła przypadkiem jakiś nerw. - odpowiedziałam patrząc jak bardzo trzęsie mi się dłoń.

- Jesteś pewna ,że możesz rzucać zaklęcia? - zapytał łapiąc ją za rękę.

- No jasne. - powiedziała szybko. Resztę nocy rozmyślała o coraz bardziej nadchodzącym ostatnim starciu z Voldemortem.

Rano Hermiona wrzuciła włos Bellatriks do resztek eliksiru wielosokowego. Zrobiła Ronowi sztuczną brodę oraz mono brew. Harry i goblin mieli schować się pod peleryną niewidką ,a Elizabeth miała być pod swoją postacią.

- I jak wyglądam? - zapytała Hermiona podchodząc do nas pod postacią Bellatriks. Zaśmiała się cicho na ten widok.

- Ohydnie. - przyznał Ron.

- Myślę ,że lepiej niech Hermiona go trzyma dobrze Gryfku? - zapytał Harry goblina ,który niechętnie wrzucił miecz do torby. Harry podszedł do Liz i pociągnął ją lekko w bok. - Jesteś pewna ,że chcesz jechać? Możesz zostać...

- Harry... - przerwała mu - Nic mi nie jest i idę z wami. - oświadczyła i wyciągnęła rękę w stronę wszystkich zebranych. Złapali się wszyscy za ręce i goblin przeniósł ich na ulicę pokątną.

- Madame Lestrange. - przywitał się z nią jakiś przechodzień na którego akurat trafiliśmy.

- Dzień dobry. - przywitała się niewinnie ,a ja złapałam się lekko za głowę zastanawiając się co teraz. Kiedy facet oddalił się Gryfek od razu się uaktywnił.

- Dzień dobry? Dzień dobry! To Bellatriks Lestrange ,a nie jakaś durna uczennica. - prychnął na nią.

- Wyluzuj się. - Ron starał się go uspokoić.

- Jeśli nas zdradzi równie dobrze możemy tym mieczem poderżnąć sobie gardła.

- On ma racje ,nie pomyślałam. - przerwała małą kłótnie Hermiona. Kiedy weszli do banku Gringotta Hermiona szła niezwykle wolno co spowodowało ,że gobliny odwracały się by na nią spojrzeć. Liz szybko przeszła koło niej dosyć szybko i pewnym krokiem co spowodowało ,że Hermiona chciała ją dogonić i przyśpieszyła trochę pewniej. Podeszli do jednego z goblinów. Hermiona cicho odchrząknęła ,ale goblin na nią nie spojrzał. - Chce dostać się do mojego skarbca. - powiedziała dumnie ,ale goblin nawet na nią nie pojrzał.

- Ej goblin! - powiedziała Liz do niego na tyle głośno ,że dopiero spojrzał.

- Madame Lestrange. - powiedział zdziwiony i dopiero teraz ją rozpoznał. Odwrócił się i na chwilę od nich odszedł.

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz