XXXVIII

343 24 0
                                    

Mecz jak zwykle był dość brutalny. Wszystko skończyło się triumfem Rona. Każdy wiwatował jego nazwisko ,a Hermiona niechętnie klaskała. Oczywiście pod koniec Elizabeth została zaciągnięta przez Hermionę na imprezę do pokoju wspólnego gryfonów.

- To było nie fair. - powiedziała Hermiona do Harry'ego.

- No to co? - zapytał - Zawsze można było użyć zaklęcia Confundus. - tym razem to on ją zbeształ.

- Nie przesadzaj. - powiedziała zdziwiona. - To były sprawdziany a nie prawdziwy mecz. - oznajmiła. Harry wciągnął fiolkę z płynnym szczęściem i pokazał nam. Była pełna. - No wiesz co. A on myśli ,że to wypił.

Nagle Levander ściągnęła Rona ze stolika i wręcz rzuciła się na niego. Ron odwzajemnił każdy jej pocałunek łapiąc w talii. Wszyscy zaczęli wiwatować jeszcze bardziej. Elizabeth spojrzała na Hermionę ,której napłynęły łzy do oczu.

- Hermiona. - powiedziała kiedy odeszła z od nas. Spojrzała krótko na Harry'ego i pobiegła za nią. Dziewczyna udała się szybko w ciche i puste miejsce. Usiadła na schodach i zaczęła płakać. Podeszła do niej i usiadła obok. Nie mówiąc nic przytuliła się do niej. Hermiona od razu wtuliła się w jej ramię i dalej wypłakiwała oczy. Chcąc poprawić jej humor wyjęła różdżkę i wyczarowałam kilka ptaków ,które ładnie śpiewały. Po chwili podszedł do nas Harry. Hermiona odsunęła się od niej i wytarła policzki. - Zaklęcia. Sobie ćwiczymy. - odparła patrząc na niego.

- Dobrze wam to idzie. - oznajmił i usiadł przy nas. Hermiona otworzyła usta żeby coś powiedzieć do Harry'ego jednak kiedy jej wzrok skierował się na Liz zamknęła je. W tym momencie usłyszeli głośny śmiech. Na korytarz wpadł Ron wraz z Levander i zatrzymali się widząc nas.

- Ups.. Tu jest chyba zajęte. - oznajmiła ,a Liz miała ochotę walnąć sobie w czoło.

- Nie wcale. Tu jest pusto ,proszę siadaj nikogo tu nie ma. - odpowiedziała surowo. Zrobiła poważna miną i na jak najbardziej wredna było ją stać. Dziewczyna zmieszała się lekko po czym gdzieś pobiegła. Ron patrzył na Liz chwilę po czym postanowił to olać.

- Co to za ptaszki? - zapytał jak gdyby nigdy nic.

- Opunio. - powiedziała Hermiona wstając. Ptaki poleciały w stronę Rona. Chłopak zaczął uciekać. Ptaszki wpadły w ścianę i rozwaliły się w pył. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony po czym odszedł. Hermiona zaczęła płakać i usiadła ponownie przy dziewczynie. Znowu przytuliła ją najmocniej jak mogła.

Następnego dnia umówiła się z Hermiona w bibliotece. Zabrała swoje książki do nauki i szybko ruszyła w tamtym kierunku. Kiedy jednak miała wchodzić w inny korytarz coś mocno w nią walnęło. A może to ona w coś mocno walnęła. Jej książki upadły na podłogę więc schyliła się żeby je zabrać.

- O Liz. Przepraszam cię. Nie widziałem jak szłaś. - odezwał się naprzeciwko niej Rolf. Uśmiechnął się do niej i pomógł pozbierać książki.

- Tak właśnie idę do...

- Do biblioteki. Tak jasne. - przerwał jej. Spojrzała na niego marszcząc brwi.

- Masz tyle książek ze sobą ,że to chyba oczywiste. - zaśmiał się.

- Jasne... - odpowiedziała - miło było ,ale muszę już lecieć.

- Właściwie to i tak cię szukałem. - złapał ją za ramię kiedy obok przechodziła ,spojrzała na niego i pokiwała głową na znak żeby kontynuował. - Masz już kogoś na te przyjęcie do Slughorna?

- Nie mam. - powiedziałam.

- To może chcesz iść ze mną. Jako przyjaciele oczywiście. - wyjaśnił szybko.

- Ohh... Ja. Em ,Jasne. - powiedziała i uśmiechnęła się do niego. Nie mówiąc nic więcej szybko odeszła i ruszyła w stronę biblioteki.

Kiedy weszła do środka zaczęła przemierzać wszystkie przedziału szukając przyjaciółki.

- O ,Liz. Tutaj jesteś. - usłyszała jej głos. Stała z Harrym przy jednym z działów. Uśmiechnęła się i zanim się przywitała przerwała jej. - Masz może już parę na te przyjęcie?

-Tak ,idę z Rolfem. - oznajmiła. Dziewczyna ścisnęła usta w cienka linię ,a Harry spuścił wzrok. - O czym gadaliście?

- Właściwie to... Nie było tematu. - powiedziała patrząc na Harry'ego. Nastąpiła dziwna cisza. - Więc... Trzeba było się przestać ociągać... Znaczy trzeba się przestać ociągać , Harry i w końcu się na kogoś zdecydować. Widzisz tamta dziewczynę? - zapytała i lekko wskazała na dziewczynę za nią. Harry spojrzał na nią i Liz zrobiła to samo. Miała naprawdę piękne włosy. - To Romilda Vane. Kombinuje jak w ciebie wcisnąć eliksir miłosny. - oznajmiła i od razu Liz spojrzała na nią zdziwiona.

- Oh doprawdy ? - zapytał Harry dziwnie podekscytowany a Elizabeth miała ochotę go walnąć.

- Myśli ,że jesteś wybrańcem i dlatego na ciebie leci. - wyjaśniła.

- Ale ja jestem wybrańcem. - kiedy to powiedział z uśmiechem na ustach Elizabeth od razu walnęła go zeszytem w głowę. Hermiona spojrzała na nią zdziwiona a Liz szybko schowała zeszyt nie do końca wiedząc dlaczego to zrobiła. - To był żart. - wyjaśnił trzymając się za głowę. - zaproszę kogoś specjalnego. Jeszcze zobaczysz. - powiedział po czym odszedł od nas.

- Jasne. - odpowiedziała i spojrzała na mnie. - Jak możesz iść z Rolfem. Wszystko zepsułaś. - oburzyła się i założyła ręce na piersi.

- Słucham? Dlaczego? - zapytała nie wiedząc o co jej chodzi.

- Planowałam was zeswatać. Miałaś powiedzieć ,że nie masz pary i Harry miał cię wtedy zaprosić. - wyjaśniła przewracając oczami.

- No nie wiem czy chciałby mnie zaprosić. - zaśmiała się z jej pomysłu.

- Jasne ,że chciał. - oburzyła się. - Pytał mnie o to zanim przyszłaś i wszystko zepsułaś.

Spojrzała kolejny raz na Romilde. Wytężyła wzrok ,aby zobaczyć z czego się uczy.

- Może i jest ładna ,ale najwyraźniej głupia. - stwierdziła. - Uczy się z wróżbiarstwa. - wykupiła ją ,a Hermiona zaśmiała się w głos.

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz