LXII

261 10 0
                                    

Ze snu zbudził ją Harry. Siedział na łóżku trzymając się za bliznę i oddychał głęboko.

- Harry... - powiedziała lekko podnosząc się. Zmarszczyła brwi patrząc na niego.

- Wszystko w porządku ,śpij. - odpowiedział lekko na nią patrząc. Pokręciła głową po czym sięgnęła po różdżkę.

- Lumos. - rzuciłam zaklęcie i usiadła przy nim. - Miałeś koszmar? - zapytała zdziwiona wiedząc ,że od czasu śmierci Voldemorta się to nie zdarzyło.

- Tak. O Dursleyach - wyjaśnił krótko - Od nich się wszystko zaczęło ,a potem się zmieniło.

- Chcesz eliksir słodkiego snu? - zapytała i przesunęła dłonią jego opadające włosy na bok.

- Nie ,już mi lepiej. Idź spać.

- Nie okłamuj mnie Harry. - ostrzegała go. Harry nie odezwał się do niej tylko wpatrywał wzrok w pościel. - Jesteś zły na Amosa Diggory? - zapytała myśląc przez chwilę ,że to może być powodem koszmaru.

- Z gniewem bym sobie poradził ,ale to ,że Amos ma rację utrudnia sprawę. Przeze mnie stracił syna. - powiedział ciszej.

- Harry to nie prawda. - zaprzeczyła.

- I nie mogę powiedzieć nic ,co by... Nikomu nie mogę nic powiedzieć ,chyba że nie to co trzeba... - Harry skierował myśli do Andy'ego.

- Andy jest inny niż Aurelie. Zdecydowanie inny. Musisz postarać się go zrozumieć ,wyjaśnić i przeprosić.

- Myślałem ,że wygonisz mnie na kanapę za to co powiedziałem.

- Przeszło mi to kilka razy przez głowę. - przyznała uśmiechając się do niego. Wtedy Harry mocno syknął i spuścił głowę. Jego dłoń poruszyła się w stronę blizny ,ale szybko ją stamtąd zabrał. - Harry boli cię blizna? - zapytała rozumiejąc ,że jej obawy się potwierdziły.

- Nie ,nie ,w porządku. Rzuć Nox i idziemy spać. - Harry chciał ją zignorować.

- Harry ,nie okłamuj mnie. - powiedziała i złapała go za rękę chcąc żeby na nią spojrzał. - Bardzo dawno cię blizna nie bolała.

- Dwadzieścia lat temu. - wyjaśnił.

Rano to ona zaprowadziła dzieci na peron ,a Harry udał się do ministerstwa zwołać konferencje. Udała się więc do Colette i dała jej Evelyn do popilnowania i szybko udała się do ministerstwa. W głównej sali było naprawdę wielu czarodziejów i czarownic. Każdy z nich rozmawiał. Usiadła obok Rona. Na podium stała Hermiona wraz z Harrym.

- Spokój ,spokój. - zaczęła Hermiona ,ale mało osób ją słuchało. Po chwili wymusiła ciszę zaklęciem ,które uspokoiło zebranych. - Witam na nadzwyczajnym zebraniu plenarnym. Cieszę się ,że dotarło tu aż tak wielu. Konflikty od dawno nie nękały magicznego świata. Dwadzieścia lat temu pokonaliśmy Voldemorta w bitwie o Hogwart i z radością oświadczam ,że dorosło już całe pokolenie czarodziejów , którzy mieli do czynienia z pomniejszymi zatargami. Aż do teraz ,Harry? - wygłosiła mowę Hermiona i oddała głos Harry'emu.

- Dawni poplecznicy Voldemorta już od kilku miesięcy wykazują aktywność. Śledziliśmy trolle przemierzające Europę ,olbrzymy ,które ruszyły przez morza i wilkołaki... Cóż z przykrością informuję ,że kilka tygodni temu straciliśmy je z oczu. Nie wiemy dokąd zmierzają ani kto je do tego nakłania ,jednak wiemy ,że to robią ,i zastanawiamy się i czym to świadczy. Dlatego pytamy czy ktokolwiek z was coś widział albo poczuł. Każdy ,kto chciałby zbadać głos ,poproszony jest o podniesienie różdżki. Profesor McGonagall ,Proszę bardzo. - Harry spojrzał na dyrektorkę ,która podniosła różdżkę.

- Wygląda na to ,że włamano się do zapasów składników do eliksirów ,co stwierdziliśmy po powrocie z wakacji ,ale niewiele brakuje ,trochę much siatkoskrzydłych i skórki boomslanga. Nie zginęło nic z rejestru zakazanych składników. - wyjaśniła dyrektorka.

- Dziękujemy Pani profesor. Zbadamy te sprawę. - uśmiechnęła się do niej miło Hermiona ,po czym rozejrzała się po sali - To wszystko? Dobrze ,zatem teraz najpoważniejszą kwestia ,coś co nie zdarzyło się od czasów Voldemorta. Harry'ego znów rozbolała blizna. - powiedziała Hermiona ,a Elizabeth na to westchnęła słysząc jak beznadziejnie i dziecinnie to brzmi.

- Voldemort nie żyje. - przerwał jej Draco - Voldemorta już nie ma.

- Tak ,Draco. Voldemort nie żyje ,ale to wszystko prowadzi do wniosku ,że Voldemort mógł powrócić pod taką czy inną postacią. - Hermiona mu lekko burknęła. Po sali ludzie zaczęli szeptać zaniepokojeni.

- To drażliwy temat ,jednak żeby wyeliminować tę możliwość ,musimy zapytać was z mrocznym znakiem... Czy cokolwiek poczuliście? Choćby lekkie ukłucie? - zapytał Harry patrząc na niektóre osoby. 

- Wracamy do piętnowania tych z mrocznym znakiem ,co ,Potter? - Draco się wtrącił na co Liz przewróciła oczami. Był lekko przewrażliwiony.

- Nie ,Draco Harry próbuje tylko... - Hermiona starała się usprawiedliwić Harry'ego ,ale Draco od razu jej przerwał.

- Wiecie o co tak naprawdę chodzi? Harry zwyczajnie chce się znowu znaleźć na pierwszych stronach gazet. Prorok codzienny w kółko donosi o powrocie Voldemorta... - odezwał się Draco już mocno zdenerwowany - Nie ma roku ,w którym nie opublikowałby plotek...

- Nie ja rozpowszechniam te plotki! - Harry zwyczajnie się już mocno wkurzył. 

- Czyżby? Czy twoja przyjaciółka nie jest redaktorką proroka codziennego? - zapytał go podpuszczając. 

- Pracuję na wydziale sportowym! - obroniła się Ginny.

- Draco - Hermiona chciała ich uspokoić - Harry zwrócił uwagę ministerstwa na te sprawę. Ja jako minister magii...

- Dostałaś stołek tylko dzięki przyjaźni z Potterem. - przerwał jej. Hermiona szybko złapała za ramiona Rona ,który chciał rzucić się w kierunku znienawidzonego mężczyzny.

- Chcesz w gębę? - zapytał tylko groźnie ,ale Draco kompletnie go zignorował. 

- Spójrzcie prawdzie w oczy. Jego status gwiazdy odbija się na was wszystkich. Najlepiej skłonić wszystkich żeby mówili o Potterze powtarzając " blizna mnie boli ,blizna mnie boli". Dobrze wiecie ,co to oznacza ,że plotkarze zyskają kolejną okazję do oczerniania mojego syna poprzez powtarzanie bzdur o jego pochodzeniu. - Draco był rozsierdzony. Rozumiała ,że zależy mu na chronieniu syna i było jej go szkoda ,ale mimo wszystko trzeba dmuchać na zimne. 

- Draco nikt nie twierdzi ,że to ma cokolwiek wspólnego z Scorpiusem... - Harry również starał się go uspokoić i przekonać. 

- Moim zdaniem te całe zebranie to jakaś szopka. Wychodzę. - powiedział ,wstał i wyszedł trzaskając drzwiami. Za nim poszła spora ilość ludzi ,jeśli nie wszyscy. 

- Nie ,tak nie można... - odezwała się Hermiona. - Wracajcie ,potrzebujemy strategii. - krzyczała za nimi ,ale nikt jej nie słuchał. Że też wystarczy jedno słowo ,żeby wzbudzić niepewności. 


Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz