XXII

416 24 5
                                    

Z samego rana jak tylko się ubrała wybiegła z pokoju wspólnego do wielkiej sali. Po tym co jej Danielle powiedziała musiała szybko się z nim skontaktować. Powiedziała jej ,że z Azkabanu uciekło kilku Śmierciożerców i podejrzewają o to wszystko Syriusza tylko dlatego ,że jedna z nich jest jego kuzynką. Dan właśnie ze względu na jego kuzynkę postanowiła cały dzień spędzić z Neviilem. 
Weszła do wielkiej sali i podeszła do stołu Gryffindru przy którym właśnie stał Harry. 

- Harry? Jak się czujesz? - zapytała chłopaka ,a on uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.

- Nie najgorzej. 

- Harry. - usłyszeli głos Seamus'a więc odwrócili się w jego stronę. - Ja.. Chciałbym cię przeprosić. Teraz nawet mama mówi ,że to co pisze Prorok to brednie. Więc no chciałem żebyś się dowiedział ,że ci wierzę. - powiedział.

- Bo mama ci tak powiedziała? Serio? - zaśmiała się ,a Hermiona złapała ją za rękaw szaty i pokiwała głową żeby nic nie mówiła. Chłopcy załatwiali swoje sprawy ,a Elizabeth rozejrzała się po wielkiej sali. Trochę dalej przy stole Gryffindoru Danielle pocieszała trochę nieobecnego Neville'a. Przy stole Krukonów Cho próbowała zabić Elizabeth wzrokiem. Na jej twarzy było widać trochę pryszczy ,a przednie zęby były jeszcze całkiem spore. Resztę Pani Pomfrey na pewno dała radę usunąć. Dzisiaj po południu Gwardia Dumbledore'a miała spotkać się. 

- A gdzie tiara chciała cię wysłać na początku? - zapytał Harry kiedy szliśmy sami przez korytarze.

- Miała duży problem z dobraniem mnie do domu. - wytłumaczyła. - Danielle była przede mną dobrana ,więc poprosiłam o Hufflepuff ,żeby pójść z nią. 

- Rozumiem... A z kim poszłaś na bal Bożonarodzeniowy? - zapytał na co się uśmiechnęła. 

- Z Matthiasem. - zaśmiała się na to wspomnienie. - Bal nie poszedł zbytnio po mojej myśli ,a Matthias nie był tym chłopakiem ,z którym koniecznie chciałam pójść. 

- Ja byłem z...

- Z Parvati Patil. - dokończyła lekko śmiejąc się pod nosem. Harry spojrzał na nią dziwnie ,a ona zaśmiała się głośno. - Pamiętam ,że z nią byłeś ,bo tańczyliście w pierwszej parze. - powiedziała nadal się podśmiewając ,a Harry chyba już nie wytrzymał. 

- Z czego się śmiejesz? - zapytał też lekko zaczynając się śmiać ,jakby jej śmiech go zaraził. 

- Nie trudno było zauważyć twojego tańca. - wyjaśniła lekko wybuchając śmiechem z jego zdolności tanecznych. 

- No nie... - powiedział też się śmiejąc. - Ze wszystkiego co zapamiętałaś to właśnie mój taniec? 

- Nie no co ty... Bardzo ładnie siedziałeś przy stole. - dogryzła mu ,a on do końca rozmowy udawał obrażonego. 

Kiedy nastąpiło popołudnie i każdy był po obiedzie szybko i niezauważalnie zebrali się w Pokoju Życzeń. Tam każdy z nich dostał dokładnie instrukcje co mają robić. Mieli się uczyć zaklęcia Patronusa co Elizabeth lekko zdenerwowało. Kiedyś przybierała się do wytworzenia tego zaklęcia ,ale nigdy jej się nie udało. Harry chodził po różnych osobach doradzając i co chwilę rzucał jakieś pomocne teksty. Zauważyła ,że dzisiaj nie było z nimi Cho. Pewnie nie chciała mnie widzieć po tym jak wyszło ,że to ja jestem lepszą czarownica od niej. 

- Niech to będzie najmocniejsze wspomnienie. Najszczęśliwsze jakie macie. Niech was całkowicie wypełni. - powiedział Harry do wszystkich i to był właśnie jej największy problem. Nie potrafiła znaleźć dobrego wspomnienia. - Próbuj dalej Seamus. George teraz twoja kolej. - powiedział podchodząc do bliźniaka Weasley ,a Liz się przyglądała. Kiedy jednak George'owi się udało lekko się podłamała. Z jego różdżki wyszedł kojot ,a z Elizabeth ani promień niebieskiego światła. Harry odwrócił się w jej kierunku ,a ona nie myśląc odwróciła się do niego tyłem. Po chwili już wiedziała ,że podszedł do niej. 

- Jakiś problem ,Liz? - zapytał zdziwiony przez co trochę się zmieszała. Nigdy nie miała problemu z żadnym zaklęciem ,eliksirem czy czymkolwiek. Była na równi z Hermioną. 

- Nie ,wszystko gra. - skłamała nie patrząc na niego. 

- Na pewno? - zapytał stając przed nią przez co musiała na niego spojrzeć. - Jaką przybrał postać? - Harry mi jej uwierzył i to było widać na pierwszy rzut oka. Pewnie zauważył ,że przez większość czasu przyglądała się innym. 

- Takie słodkie zwierzątko. Jak wszystkim. - chciała wybrnąć z tej dziwnej i niezręcznej sytuacji. Harry zaśmiał się ze niej. 

- Pokaż. - kiedy to powiedział nabrała powietrza i spojrzała na niego. Wyjęła różdżkę i uniosła ją do góry. 

- No dobra już przyznaję się. Nie potrafię... - powiedziała spuszczając rękę z zawiedzeniem. 

- Czyli wspaniała Elizabeth też czegoś nie potrafi. - zaśmiał się ze niej ,a ona spojrzała na niego zła. 

- Wspaniała Elizabeth na szczęście potrafi rzucać też inne zaklęcia. - powiedziała zakładając ręce. Chłopak zaśmiał się. 

- Grozisz mi? 

- Może. 

- No dobra. Spróbuj sobie przypomnieć to co w ostatnim czasie sprawiło ci dużą radość. Coś szczęśliwego. Może nawet nie w ostatnim czasie. - powiedział ,a Liz zamrugała kilka razy. W głowię miała zupełną pustkę i nie potrafiła sobie czegoś przypomnieć. - Może to być dostanie listu z Hogwartu ,przyjęcie do Hufflepuff'u ,jakieś Boże Narodzenie czy inne święto. - powiedział ,a ona jeszcze kilka chwil się zastanawiała. 

- Okej ,chyba coś mam. - powiedziała kiedy do głowy wpadło jej ostatnie Boże Narodzenie z Weasley'ami. Podniosła różdżkę i zrobiła nią koło - Expecto Patronus. - kiedy wypowiedziała to zaklęcie z jej różdżki wyleciało niebieskie światło a z nim postać lwicy. 

- No nie powiem... Lwica jest bardzo słodkim zwierzątkiem. - skomentował uśmiechając się do niej ,a Liz zaśmiała się cicho z jej próby wybrnięcia. 

- Teraz Wspaniała Elizabeth umie wszystko. - powiedziała zadowolona i usiadła na krześle. 

- Z pewnością. - powiedział Harry uśmiechając się do niej i odszedł w stronę Ginny. Pochwalił jeszcze kilka osób i dawał inspirujące teksty po czym nagle wszystko się poruszyło ,a kryształowa lampa zaczęła się kiwać. Wstała z krzesła i podeszła do Harry'ego ,który stał na środku sali. Wszyscy zrobili to samo i wpatrywali się w drzwi. Szkło od drzwi pękło ,a Harry podszedł do małej dziury ,która się tam zrobiła i wyjrzał przez nią. 

- Prędziutko to załatwimy. - usłyszała głos różowej ropuchy. Harry od razu pchnął Nigela ,który do niego podszedł i sam odbiegł od miejsca. - Bombarda Maxima. - powiedziała to z zadziwiającym spokojem w głosie po czym wszystko wybuchło ,a wszyscy mogli ujrzeć kto ich sprzedał. 

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz