LVII

291 20 0
                                    

Snape zwołał nagły apel ,więc większość uczniów się tam udało wraz z Harrym. Tylko ci najodważniejsi zostali z nimi. Członkowie zakonu Feniksa udało się do nas dołączyć. Kiedy apel się zaczął i byli pewni ,że nikt ich nie zauważy jak najszybciej rozbroili kilku strażników. Stanęli przed wielką salą i czekali na znak. Postanowiła skorzystać z okazji i podeszłam do Seamusa ,który stał z nami. 

- Seamus ,musze ci coś powiedzieć. - złapała go za ramię i spojrzała mu w oczy. - Szczerze nawet nie wiem od czego zacząć...

- Oh... Elizabeth ,ja mam dziewczynę. - powiedział a ona aż się zapowietrzyła. 

- Nie ,boże ,nie o to chodzi. Znaczy o to ,ale... - zaczęła się jąkać. - Chodzę z Harrym. - powiedziała ,a on pokiwał głową. - Chodzi mi o to ,że spotkaliśmy farbowaną blondynkę w kawiarni i kazała ci przekazać ,że masz do niej wracać cały. - powiedziała a on uśmiechnął się do niej. - Obiecałam jej to ,więc ci mówię. 

- Moja Laura? To świetnie. - powiedział ,a ona podeszła do Hermiony i Rona. 

- Liz mamy plan. - powiedziała Hermiona i spojrzała na Rona. 

- Wiemy ,że szukanie horkruksa bez niczego czym go zniszczymy jest stratą czasu. - powiedział. 

- No tak ,wiedziałam to zanim oddaliśmy miecz. - przyznała. 

- Chodzi o to ,że pójdziemy do komnaty tajemnic po kły bazyliszka. - powiedziała Hermiona. Nie zdążyła odpowiedzieć ,ponieważ rozległ się głos Snape'a ,a oni ustawili przy drzwiach. 

- Wielu zapewne się dziwi ,czemu was tu zebrałem o tej porze. Dowiedziałem się ,że dzisiejszego wieczora Harry Potter pojawił się w Hogsmeade. Jeśli ktokolwiek z obecnych tu uczniów czy nauczycieli zapragnie wesprzeć Pana Pottera za to wykroczenie zostanie ukarany z największą surowością ,a co więcej ,jeśli ktokolwiek posiada wiedzę o takich zdarzeniach ,a wiedzy tej nie zechce ujawnić będzie uznany za równie winnego. Słucham... Jeśli ktoś z tu obecnych wie coś na temat gdzie to się teraz podziewa pan Potter niech łaskawie wystąpi z szeregu... teraz. - kiedy to powiedział po kilku sekundach dało się usłyszeć szum i zdziwione odgłosy. 

- Zdaje mi się ,ż mimo zastosowania obronnych strategii jednak ma pan kłopot z ochroną ,panie dyrektorze. - powiedział Harry i drzwi się otworzyły. Wyszli wszyscy na środek z Zakonem Feniksa. - I to raczej dość poważny. Jak śmiałeś zająć jego miejsce? Powiedz im co się wtedy stało! Powiedz jak patrzyłeś mu w oczy ,temu który ci ufał a ty go zdradziłeś. No powiedz! - Harry wykrzyczał ,a Snape wycelował w niego różdżkę. Profesor McGonagall stanęła przed Harrym i wycelowała w Snape'a. To ona pierwsza rzuciła zaklęcie. Rzucała je co chwilę ,a Snape tylko odbijał zaklęcia. Coraz bardziej się cofał aż w końcu teleportował się gdzieś. 

- Tchórz! - wykrzyknęła profesor idąc tam gdzie stał. Potem zapaliła światła w wielkiej sali ,a wszyscy zebrani klaskali i krzyczeli rozradowani. Harry usiadł na schodku ,a profesor podeszła do niego. Jakaś dziewczyna usiadła w kącie. Trzymała się za uszy i krzyczała wniebogłosy. To samo stało się z kolejną. 

- Wiem ,że wielu z was podejmie walkę. - rozległ się donośny głos Voldemorta. Mimo ,że szeptał każdy słyszał go bardzo dobrze w swojej głowie. - Wielu z was nawet będzie sądzić ,że ta walka jest słuszna. Ale to szaleństwo. Wydajcie Harry'ego Pottera a wtedy nikomu nie stanie się krzywda. Wydajcie Harry'ego Pottera a oszczędzę budynki Hogwartu. Wydajcie Harry'ego Pottera a zostaniecie nagrodzeni. Daje wam godzinę. - kiedy skończył swój monolog każdy spojrzał na Harry'ego. 

- No na co czekacie? Niech ktoś go złapie! - wykrzyczała Pensy w szeregu uczniów. 

- Spróbuj a nie zawaham się użyć zaklęcia niewybaczalnego. - powiedziała do niej Liz stając przed Harrym. Za nią poszło kilka innych osób ,a było ich całkiem sporo. 

- Uczniowie nie są w łóżkach! Uczniowie są na korytarzach! - krzyczał Filch wbiegając do wielkiej sali. Stanął w miejscu i zorientował się co się dzieje. 

- I są dokładnie tam gdzie powinni ,zapyziały kretynie! - powiedziała do niego McGonagall. 

- Nie wiedziałem. - powiedział speszony. 

- Tak się składa Panie Filch ,że zjawia się pan w odpowiedniej chwili. Jeśli mogę to chciałabym powstrzymać pannę Phelps przed rzuceniem zaklęć niewybaczalnych i prosić o zabranie Panny Parkinson i reszty ślizgonów z tej sali. - wyjaśniła ,a Liz zaśmiała się pod nosem. 

- A gdzie mam ich zabrać? 

- To chyba jasne ,że do lochów. - powiedziała i kolejny raz tego dnia uczniowie zaczęli wiwatować. Harry podszedł do McGonagall - Najwidoczniej miałeś powód ,żeby tutaj wrócić. Potrzebujesz czegoś? 

- Czasu ,pani profesor i to możliwie jak najwięcej. 

- Rób to co do ciebie należy. Ja zapewnię bezpieczeństwo. - powiedziała i Harry podszedł do Liz. - Potter ,cieszę się ,że żyjesz. 

- Miło panią znów zobaczyć. Na stanowiska Neville. - powiedział do niego i wszyscy zaczęli biec za Harrym. 

- Harry ,wiesz co pomyśleliśmy? - zatrzymał go Ron. - Nie warto szukać horkruksa. 

- Odbiło wam? 

- I tak go nie zniszczymy. - powiedziała Hermiona. 

- Więc pomyśleliśmy...

- To Ron wymyślił ,a ja myślę ,że to totalnie genialne. 

- Dziennik Toma Riddle'a udało się zniszczyć kłem bazyliszka ,więc ja i Hermiona wiemy gdzie taki znaleźć. - wyjaśnił. 

- Idźcie. - potwierdził Harry i zaczął coś szukać po kieszeniach i podał im. - ale weźcie to ze sobą. Dzięki niej mnie znajdziecie jak wrócicie. 

- No a ty dokąd? - zapytała Hermiona. 

- Do salonu krukonów. Od czegoś trzeba zacząć. - powiedział i Liz razem z nim pobiegała w wyznaczonym kierunku.  

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz