XVI

499 26 5
                                    

Cały dzisiejszy dzień bardzo jej się dłużył. Wszystkie lekcje wydawały się nudne i specjalnie przedłużane. Nawet zaklęcia nie dawały tej samej radości i zainteresowania co zawsze. Profesor Filius Flitwick mówił same oczywiste rzeczy i zaklęcia już jej znane.

- Wszystko gra?

- Co? - uniosła głowę zdezorientowana i spojrzała na siostrę. Danielle przyglądała jej się z zmartwieniem. Oderwała się od owsianki i puściła łyżkę ,którą do tej pory grzebała w misce.

- Pytałam czy wszystko gra. - powtórzyła ,a Elizabeth uniosła brwi i otworzyła usta. Pokiwała głową twierdząco.

- Tak ,dlaczego miałoby coś nie grać? - skomentowała i zaśmiała się lekko.

- Nic nie mówisz od wczoraj. - za argumentowała patrząc na nią. Jej mina aż za bardzo dawała jej znak ,że nie wierzy w żadne słowo.

- Wydaje ci się tylko. Muszę iść. Mam jeszcze do zrobienia wypracowanie z eliksirów. - powiedziała i jak najszybciej wyszła, aby uniknąć dalszej rozmowy. Bardzo szybko przedostała się do biblioteki i zabrała się za pisanie wypracowania. Nie szło jej to sprawnie. Ledwo mogła się skupić i napisać jedno zdanie. Trzymała w ręku pióro i bazgrała na kartce nic nie warte słowa. Pierwszy raz od bardzo dawna miała problem z jakąkolwiek pracą i bardzo ją to denerwowało. Nie czuła satysfakcji z samej siebie i była bardzo poddenerwowana.

- Hej ,Elizabeth. - usłyszała koło siebie głos ,który sprawił ,że przez chwilę zamarła. Zamknęła oczy na chwilę potrzebując wyciszenia. Akurat najmniej chciała teraz czyjegoś towarzystwa ,a tym bardziej towarzystwa Pottera. Otworzyła oczy i nawet nie spoglądając na niego znowu zabrała się za pisanie czegokolwiek.

- Hej. - odburknęła pod nosem. Miała tylko nadzieję ,że zaraz sobie stąd pójdzie.

- Co u ciebie? - zapytał cicho siadając przed nią i patrząc na nią dziwnie a nawet podejrzanie.

- Robię wypracowanie ,więc mi nie przeszkadzaj. - kolejny raz odburknęła tym razem próbując go spławić. Nie chciała być dla niego nie miła ,ale czuła ,że nie dawał jej innego wyjścia.

- Ale... Co się stało? - zaczął drążyć temat ,a ona zaczęła się bardzo niecierpliwić. Przestała pisać i mocno ścisnęła pióro w dłoni.

- Nic. - lekko uniosła głos.

- Ale przecież widzę ,że jesteś jakaś inna. - on nie przestawał próbować wyciągnąć ze niej czegokolwiek. Bardzo ją to irytowało.

- Nic. - tym razem bardzo uniosła głos. Jej cierpliwość zaczęła dosięgać końca.

- Elizabeth...

- Harry ,daj mi spokój. Jestem zajęta ,nie widzisz? Idź się zajmij swoją dziewczyną. Ona z pewnością bardziej potrzebuje twojego towarzystwa. A ja zdecydowanie mniej potrzebuje problemów. - wypowiedziała wszystko najszybciej jak potrafiła upuszczając pióro. Nie potrafiła już się hamować.

- Ale ja nie mam...

- Do widzenia ,Harry. - wstała pospiesznie z krzesła i zabrała swoje kartki po czym opuściła bibliotekę. Nie mogła znieść jego widoku ,głosu ,zapachu ,a nawet samej obecności. Dlatego wyszła. Wiedziała ,że nie da jej spokoju i sama musi o to zadbać. Chyba muszę się jakoś wyluzować.

- Nie mam pojęcia o co jej chodzi? Dlaczego jest na mnie zła? Hermiona

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Nie mam pojęcia o co jej chodzi? Dlaczego jest na mnie zła? Hermiona. Mówiła ci coś? - Harry kręcił się w kółko obok dwójki przyjaciół. Ron stał patrząc na niego jak na wariata ,a Hermiona trzymała się za głowę pochylona w dół. Zatrzymał się i spojrzał na nią.

- Jedno pytanie. Co robiłeś wczoraj z Cho ,jak zostaliście sami w pokoju życzeń? - zapytała podnosząc głowę i spoglądając na niego. Wciągnął powietrze.

- Całowaliśmy się. - powiedziałe jak gdyby nigdy nic ,a Hermiona załamana przybrała inną pozę siedzenia na kanapie.

- No i wszystko jasne. - powiedziała jakby odkrywa teorie Darwina ,a Ron zaśmiał się.

- I jak było? - zapytał ciekawy śmiejąc się cicho.

- Ron, to nie jest teraz ważne. - powiedziała Hermiona zganiając chłopaka i spojrzała na Harry'ego.

- Więc co jest jasne? - zapytał ,a Hermiona znowu załamała ramiona. Westchnęła głośno po czym odpowiedziała.

- Harry, wyobraź sobie ,że Liz to książka. Czytasz ją już nie wiadomo ,który raz ,a dalej nie wiesz jaką ma puentę i jaki jest jej sens. Nadal dziwisz się w tych samych momentach i mimo ,że zaczynasz znać ją na pamięć to i tak nic się z niej nie nauczyłeś. - powiedziała na jednym wdechu. Nastała cisza. Była zbyt długa żeby Hermiona mogła ją wytrzymać ,więc jak najszybciej wyszła do swojego dormitorium. Spojrzał na Rona ,a on na niego.

- Jej już kompletnie odbiło o tych książek, nie? - zapytał Ron.

Nie odpowiedział mu tylko zastanawiając się nad jej słowami poszedł do dormitorium. Umył się i położył się do łóżka. Ron już smacznie spał. A on leżał wpatrzony w sufit ,zastanawiając się nad każdym słowem Hermiony i całą sytuacją z Elizabeth. Widać była na coś zła ,ale czy na mnie?
Po chwili zasnął i rozpoczął się najgorszy koszmar w jego życiu.

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz