LXX

133 8 0
                                    

Harry wrócił do domu szybciej niż Liz. Elizabeth najpierw poszła do swojej siostry i poprosiła ja ,aby zaopiekowała się Evelynn do czasu aż sprawa z Andy się nie rozwiąże. Wróciła do domu. Harry'ego nie było ani w sypialni ani w kuchni. Weszła na górę i zobaczyła uchylone drzwi od pokoju Andy'ego. Weszła do środka i zobaczyła tam swojego męża. 

- Nie spodziewałam się, ze tutaj będziesz. - przyznała się i usiadła obok niego na łóżku. 

- Gdzie Evelynn? - zapytał jej.

- Została u Danielle na jakiś czas. - powiedziała - Do czasu aż Andy się nie znajdzie. 

- Myślisz ,że to moja wina? - zapytał ,a ona od razu pokręciła głową. 

- Nie ,Harry. To nie jest twoja wina. Porwała ich można powiedzieć moja ciotka więc jak to może być twoja wina?

- Można powiedzieć go do niej popchnąłem. 

- Nie zachowujmy się tak jakby już przegrali. - powiedziała łapiąc go za ręce. Pierwszy raz od bardzo dawna zobaczyła na jego twarzy łzy. Od razu przysunęła się do niego i przytuliła. 

- Przepraszam ,Liz...

- Nie słuchałeś mnie. - powiedziała. 

- Nie powinienem był przeżyć... - powiedział - Śmierć była mi pisana ,nawet Dumbledore tak uważał. A jednak przeżyłem i pokonałem Voldemorta. A ci wszyscy ludzie... Wszyscy ludzie... Moi rodzice, Fred ,pięćdziesięcioro poległych. I tylko ja żyje? Taka strata i to wszystko z mojej winy.

- To Voldemort ich zabił. - odpowiedziała mu. 

-A gdybym powstrzymał go wcześniej? Mam tyle krwi na rękach. A teraz przepadł nasz syn...

- Harry, on żyje. - powiedziała odsuwając się od niego i patrząc mu prosto w oczy. - Nie zginął. 

 -Chłopiec ,który przeżył. Ilu ludzi musi zginąć dla chłopca ,który przeżył? - odpowiedział po dłuższej chwili. 

- Nikt nie zginął dla ciebie. - powiedziała a on spojrzał na nią - Może twoi rodzice ,ale nikt więcej. Każdy z nich ,czy Fred ,czy Remus zginęli dla wyższej sprawy ,Harry. 

- Co to? - zapytał nagle przerywając jej i łapiąc za kocyk ,który dał Andy'emu. - Kretyński eliksir Rona wypalił dziury w kocyku. Popatrz. Zniszczony. 

- Harry ,tutaj jest coś napisane. - zaczęła i wzięła do dłoni kocyk. 

- Tato. Tu jest napisane tato ,ale trochę niewyraźnie. - powiedział przechylają głowę. - Tato ,po nocy drabina Patryka. - przeczytał ,a ona prychnęła śmiejąc się. - To jakiś żart?

- Daj ,mam lepszy wzrok. - powiedziała i przechyliła głowę. - Tato ,po nocy Tam dalej nie jest drabina ,coś innego, chyba Dolina. I jakieś cyfry. Trzy jeden jeden zero osiem jeden. 

- To data. - powiedział Harry - Trzydziesty pierwszy października 1981 roku. Data śmierci moich rodziców. 

- To jest pomocy ,nie po nocy. - powiedziała Liz i spojrzała na Harry'ego przerażona. - Harry...

- Przekazał nam gdzie i kiedy są. - Harry wstał i pocałował Liz w czoło. - Wiemy gdzie oni i ona są. - ponownie ja pocałował w czoło ,ale Liz nie wydawała się być tak bardzo szczęśliwa. 

- Harry on tez tam będzie. - powiedziała Liz. Harry lekko zbladł. 

- Wyślę sowę do Hermiony ,ty wyślij do Draco. Niech przyjdą do Doliny Godryka ze zmieniaczem czasu. 

Burden •Harry Potter•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz