I publikuję ten poniższy dziwny chaos zanim się rozmyślę. XD
Zaczynając poniższy tekst, liczyłem że wyjdzie coś bardziej pokroju typowego poematu – bo to by dodało korzystnego efektu do samej treści – ale niezupełnie wyszło, tak jak chciałem. Może to to, że ostatnimi dni akurat nie jestem w nastroju na tworzenie typowych poezji, tylko bardziej "zapiszę sobie, co wiem, żeby mieć nie tylko inspirujący poemat na przyszłość, ale też garść wiedzy dla przypomnienia". Tak czy inaczej, treść jest; a forma nie odchodzi aż tak daleko od zamierzonej, żebym chciał próbować napisać to jeszcze raz. Wyszło coś pokroju poetyckawego quasi-artykułu o personalnym charakterze. I na takie teksty jak najbardziej w tym zbiorze/książce miejsce jest.
Mimo że mieszanie upodniaślającej temat poezji z bardziej intelektualnego, chłodnego charakteru tekstem moim zdaniem wygląda/brzmi miejscami po prostu głupio. Jedno do drugiego zwyczajnie nie pasuje; a przynajmniej mi, miejscami, nie udało się ładnie tego połączyć.
Cóż, nie zawsze da się w perfekcję. It's not "okay"; po prostu jest, i ma zarówno plusy jak i minusy.
.
.
.
ilu rzeczy nie zauważamy, ilu nigdy nie zauważymy... Przejdziemy życie biedniejsze o zachwyt nad ...
Mój umysł to niesforny mądrala, który we wszystkim z uciechą doszuka się drugiej strony (cóż, zawsze jest).
I trudno jest
czuć czystą wdzięczność
gdy wokół wdzięczności wyrasta ogród logicznych rozmyślań: ale przecież z drugiej strony to-tamto-i-siamto, kiedyś i tak zniknie, i tyle z tej twojej wdzięczności, ...
To, że za drugą – czysto bolesną – stronę czegoś wdzięczny być bym nie potrafił (NIKT by nie potrafił), nie znaczy, że za pierwszą stronę tego nie mogę.
A zniknie na pewno, tak jak rozkoszny posiłek, niebiański orgazm, czy rozbawienie czymś głupim,
lecz
czy to znaczy, że nie mogę lub nie powinienem cieszyć się tym, gdy wciąż trwa?
Logika nie będzie w stanie odpowiedzieć "tak" na to pytanie!
Wdzięczność w tu i teraz to branie
tej przyjemności, którą tu i teraz stanowi (obok nieprzyjemności),
i wyciskanie z niej jeszcze więcej, więcej, więcej słodkiego soku łechtającego nasz mózg.
To chemiczna magia, którą sam sobie mogę podarować,
bez limitu.
Mój umysł to niesforny mądrala, i jestem wdzięczny za to, bo choć bywa okrutny (to zaś ten kawałek jego niesforności, za który wdzięczny być nie potrafię. Nikt by nie umiał, choćby i mnichem buddyjskim, mistrzem Zen, świętym oświeconym. Kochać coś za ból, jaki sprawia – za sam czysty ból, bez jego korzystnego aspektu – to niemożliwość dla mózgu, bo mózg ma ból tworzyć nam jako alarm, że coś nas uszkadza), bywa też skarbem z którego jestem dumny.
Nie jestem najbardziej dociekliwym człowiekiem na świecie, co prawda, i często na drodze staje mi lęk przed faktami. Ale
(zawsze jest "ale", ha! Tylko czemu nam łatwiej zauważyć negatywne "ale"... To nie pytanie – bo odpowiedź najwyraźniej już znam. To zwyczajnie westchnięcie słowami na ten niewygodny – jakkolwiek praktyczny – fakt)
CZYTASZ
heart beats
Poezja~ poezje itp ~ w gruncie rzeczy, jesteśmy worami mięsa, kości, i flaków. ale w tym worze mieści się mózg, a mózg to wciąż niezbadana złożoność, która z prostego wora potrafi uczynić święty graal. the heart beats/heartbeats/heartbeat: serce bije, ser...