Najprościej życie możnaby nazwać
kalejdoskopem.
Przewija się przez nie pierdyliard różności.
Różnych ludzi, konwersacji, zachodów słońca, poranków, snów, fantazji, chorób, rozczarowań,
nastrojów, stanów emocjonalnych, poziomów motywacji, itede itede.
Czasem jest lepiej, łatwiej. Mózg jakby na haju siedział i czuje się lekko i optymistycznie.
Czasami zaś
zalewa go powódź bolesnej chemii pełnej napięcia, wkurwu, zniechęcenia.
Wiadomo.
Świat możnaby nazwać kalejdoskopem. Bo każdy człowiek to trochę inne geny, doświadczenia (typu traumy, chroniczny stres), itepe, i to wszystko sprawia,
że jednym mózg częściej wpada w gęste chmury zimnej ciemnicy, a innym prawie że wcale.
No i tak szczerze
to dziwię się sobie samemu w tych gorszych momentach, jak potrafię być taki pozytywniejszy w tych lepszych,
i wiedzieć te wszystkie mądre rzeczy które wiem,
bo w tych gorszych momentach mój mózg jak gdyby z radością pokazuje temu fucka
i wszystko na kilka momentów/dni/czy coś tam
leci w pizdu.
Życie to kalejdoskop wszystkiego.
I tak szczerze
wciąż w mnóstwie rzeczy czuję się jak małe dziecko które dopiero poznaje świat. I niezbyt potrafi stabilnie stać. I ciągle upada.
Ale się podnosi.
Chyba że upadnie tak źle.
Czasem też nim się podniesie trochę czasu minie. Popłacze sobie.
Taaak... Bywają gówniane momenty.
Próbuję pracować nad tym, by było ich mniej (dla własnej przyjemności). Tam, gdzie wynika to ze mnie i coś faktycznie jestem w stanie zrobić.
Ale czasem
SIĘ PO PROSTU NIE CHCE.
Może medytujący dzień w dzień mnisi mają niemal boskie zdrowie i mindset (cóż, ponoć i oni doświadczają zupełnie przyziemnych, ludzkich problemów. Załamań. Mniej dolegliwości, bo zdrowiej życie prowadzą, ale zupełnie odporni nie są). Może lepiej umio w zadowalające życie.
Chciałoby się tak
ale to lata pracy (nie żeby coś; WARTO)
i najwyraźniej
mój mózg może potrzebuje niemal przeciwieństwa tego, przynajmniej na razie?
Nikt nie powie mi ze stuprocentową pewnością. Mogą co najwyżej
przypuszczać.
Jakież to jest zabawne w tak niepocieszny sposób,
że obok mądrości w jednym i tym samym człowieku może mieszkać taka praktyczna – mówiąc błędnie prosto – głupota.
Tak szczerze,
wiem może i niemało pomocnych rzeczy,
ale
wciąż jestem początkującym uczniem własnej wiedzy (o tej której jeszcze nie posiadłem nie wspominając).
Jestem tylko człowiekiem.
To nie powinno być wymówką, by nie próbować poprawiać swoich błędów; ale na pewno może ratować psychiczne zdrowie w obliczu perfekcjonizmu.
Tak szczerze,
jestem tylko człowiekiem
(wiadomo),tak samo,
esencjonalnie,
podatnym na błędy poznawcze, mającym instynkty obok rozumu, niewiedzącym niczego poza sobą by default, itede itede.
Tak samo człowieczym jak buddyjski mnich czy notoryczny morderca.
Tylko że wszechświat to kalejdoskop,
i jesteśmy wszyscy człowieczy inaczej.
.
.
.
Ten tekst niespecjalnie może pasuje do akurat tego zbioru; chciałem rzeczony zbiór po prostu nieco urealistycznić. Nie że w innych tekstach w nim zamieszczanych cukruję. W tym zbiorze zwyczajnie zdecydowałem się umieszczać teksty będące przejawem tych dojrzalszych, zdrowszych, etc momentów/aspektów tego kim jestem, ale tak coby dopełnić obrazka, chciałem zamieścić tu również coś bardziej z drugiego końca kija. Albo może raczej, coś obrazującego ten drugi koniec kija; bo to wciąż nie jest poemat typu "lamentuję w niebogłosy jakże mi życie nie umie, kurwa, ssać". Na to mam "Takie tam", z kolei ten zbiór jest bardziej skupiony na rozwoju osobistym.
.
.
.
#11, 13.07.2021 (opublikowany 13.07.2021)
CZYTASZ
heart beats
Poesía~ poezje itp ~ w gruncie rzeczy, jesteśmy worami mięsa, kości, i flaków. ale w tym worze mieści się mózg, a mózg to wciąż niezbadana złożoność, która z prostego wora potrafi uczynić święty graal. the heart beats/heartbeats/heartbeat: serce bije, ser...