śmierć niejedną przeżyłem, lecz wciąż zadaję pytanie

2 1 0
                                    


Gdy moje bycie przeminie... co się stanie?

Skruszy się skóra,

zniknie świadomość,

czucie,

życie.


Na ile kawałków się rozpadnę?

Na ile stron świata pójdzie mój krzyk?

Która gwiazda zamruga

które słońce rozgorzeje w eksplozji

gdy

ekstatycznie na nowo stary wszechświat powstanie.


To nieznaczące pytania.

Nie będzie nic do poznawania

nowego mnie.

Będę kośćmi bez mięsa

krwinkami bez wody,

płucami bez oddechu,

jaźnią bez pragnień.


Będę niczym

Dla siebie - lecz dla mojego wszechświata wszystkim będę. Każdym atomem

każdym momentem

znów.


Ciepło w chmury uleci,

chmury zamienią się w rzeki i oceany.

Woda w glebę wsiąknie.

Rośliny ją spiją.

Zwierzęta ją spiją.

Będę nigdzie i wszędzie.

Nie będę nigdzie i wszędzie.


I czym jest czas

w tych dwóch kilogramach flaków w mojej czaszce?

Czym jest "będzie", czym będzie "jest"?


Nic jest.

Wszystko się rozmyje.

Straci jakąkolwiek formę


m

m

m

.

.

.


by wrócić, ponownie, do jawy.


Ile razy przeistoczyłem się już w kolejnego mnie?

Czy transformacja czuje jak ten moment?

Subtelna, niepozorna. Nie jak krzyk i wybuch i pożar.

Nie jak cokolwiek co znam a zarazem tak bardzo znajome.


Niczym wąż który tę samą kołysankę syczy innymi nutami.


.

.

.


la petite mort i podobne.


#1.10.22



heart beatsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz