67

756 47 18
                                    

Pov Kamil

Głośna muzyka dudniła mi w głowie, a obraz delikatnie mi się rozmazywał. Andrzej coś do mnie mówił i próbował wyciągnąć mnie na parkiet, ale ja nie mam siły. Stałem oparty o ścianę i patrzyłem na dobrze bawiących się ludzi. W głowie mi trochę szumiało od całego alkoholu wypitego przeze mnie tej nocy. Myślę, że przesadziłem o jednego lub może pięć shotów. Nagle moją uwagę przykuła znajoma dla mnie czupryna. Zacząłem kierować się w stronę chłopaka, a przez moją myśl przeszło pytanie „co on tutaj do jasnej cholery robi?". To nie było miejsce dla Bartka. Alkohol i najebani ludzie to nie jest dobre miejsce dla tego niewinnego chłopaka. Może i byłem hipokrytą, ale nie chce by jego życie wyglądało jak moje aktualne. Czyli ciągła impreza.

Podszedłem do chłopaka i odwróciłem go za ramię. Jakie było moje (jak i jego zdziwienie) jak spojrzeliśmy po sobie i wcale nie był to Bartek. Trochę mnie to zażenowało, więc tylko przeprosiłem mówiąc, że chyba z kimś go pomyliłem i poszedłem poszukać Andrzeja. Wszedłem do kuchni gdzie było parę osób, które znałem z nowej klasy czy nawet szkoły, ale ani śladu po moim przyjacielu.

- cześć Kamil – krzyknęła do mnie Alicja. Moja koleżanka z klasy. Była ona tak samo (a może nawet bardziej) pijana jak ja. Podszedłem do niej, a ona dała mi do dłoni szklankę z jakimś drinkiem.

- co to?

- jakieś dwie wódki i sprite – krzyknęła. Skrzywiłem się. – no daaawaj napij się ze mną! – nie mogłem jej odmówić. Nie wiem czy przez to, że jestem już pijany, czy może dlatego, że aktualnie jestem alkusem, który pije więcej niż zazwyczaj. Wypiłem z nią tego drinka tocząc rozmowę o życiu i jakiś błahostkach. Nagle zrobiło mi się strasznie niedobrze, więc poszedłem do toalety. Kucnąłem przy kiblu i doszedłem do wniosku, że czas się zbierać. Nie wiedziałem do końca co robić, ale mój pijany mózg uznał, że najlepiej dla mnie będzie jak zadzwonię do mojego byłego chłopaka. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem. Jeden sygnał, drugi i nic. Możliwe, że przysnąłem na chwilę nad kiblem. Spojrzałem na godzinę. Trzecia dwadzieścia. Późno. Nagle ze słuchawki rozległ się głos Bartka.

- halo? – wychrypiał, chyba go obudziłem. – Kamil dlaczego do jasnej cholery dzwonisz do mnie o takiej godzinie?

- chcę, żebyś po mnie przyszedł – powiedziałem majacząc. – mógłbyś mnie odebrać – czknąłem mówiąc to.

- jesteś sam?

- nie głupi – zaśmiałem się. – to impreza. Pełno tu ludzi.

- nie o to mi chodziło – jęknął. – czy przyjechałeś tam z kimś znajomym.

- Andrzej ze mną był.

- a dasz mi go do telefonu?

- nie.

- dlaczego? – znowu ponowił jęk.

- nie mam pojęcia gdzie on jest.

- a jesteś w stanie podać mi adres? – zrobiłem to o co prosił, a potem rozłączył się mówiąc, że za dziesięć minut po mnie będzie. Nie wierzyłem mu, ale stwierdziłem, że mam w to w sumie wyjebane. Znowu oparłem się o kibel i chyba odpłynąłem. Ocknąłem się dopiero jak usłyszałem dźwięk przychodzącego połączenia. To pewnie mój Bartuś! Odebrałem.

- gdzie jesteś?

- w łazience.

Po minucie lub dwóch chłopak stał już w progu. Aż się złapał za głowę jak zobaczył w jakim stanie jestem. Może to dlatego, że jestem tak piękny?

- jak mogłeś się doprowadzić do takiego stanu debilu – powiedział kucając przy mnie. – i dlaczego to do mnie zadzwoniłeś, a nie do tych swoich dziwek.

- nie chce żadnych innych osób oprócz ciebie – powiedziałem pijackim bełkotem, a chłopak wyglądał na zdziwionego. – mocno za tobą tęsknię wiesz? – zapytałem unosząc głowę znad kibla. – chciałbym cię pocałować.

- jesteś pijany.

- wcale nie! – krzyknąłem i próbowałem wstać, ale prawie bym się wyjebał gdyby nie ręce chłopaka, które mnie złapały. – chciałbym do ciebie wrócić – powiedziałem na co chłopak zmarszczył brwi.

- ja też – odpowiedział. – ale to ty byłeś tym który ze mną zerwał. Nie chciałeś ze mną być, więc teraz nie odpierdalaj i chodźmy.

- chciałem, nie chciałem, czy to ważne? Ważne, że teraz chce – uśmiechnąłem się.

- Kamil do kurwy! Nie baw się moimi uczuciami – uniósł się, a do mnie doszło, że serio może to tak wyglądać.

- możesz już mnie zabrać do domu? – zapytałem przygaszony. Jestem do dupy. Chłopak kazałam mi się o niego oprzeć i chwycił mnie w talii wyprowadzając nas z toalety. Zeszliśmy schodami na dół i skierowaliśmy się na dwór. Nagle Bartek się zatrzymał.

- mamo! – krzyknął chłopak podbiegając do kobiety. Zaśmiałem się, pani Kornelia to mistrz. – co ty robisz! Zostaw tego shota, przecież jesteś autem!

- a tam chilluj się synek, tylko jeden – chłopak złapał ją za dłoń i nas obu wytargał z domu w którym odbywała się impreza.

Oboje usiedliśmy z tyłu i mieliśmy jechać do mieszkania chłopaka. Jednak przed tym Bartek nachylił się nade mną i zapiął mi pas. Nie mogłem się powstrzymać i cmoknąłem go w usta. Chłopak się zdziwił, ale nie odsunął co wywołało u mnie uśmiech.

Poszliśmy oboje do sypialni Anastazji. Chłopak zapytał jej czy mogłaby spać dzisiaj z Dominikiem, bo on sam powinien mnie pilnować, żebym niczego nie odjebał. Zgadzam się powinien to zrobić. Dziewczyna zostawiła nas samych. Położyłem się na łóżku, bo myślałem, że upadnę. Zamknąłem oczy, ale szybko je otworzyłem czując jak wszystko mi wiruje. Prawdziwy helikopter.

- naprawdę chciałbym do ciebie wrócić – powiedziałem.

- śpij – Bartek odwrócił się ode mnie.

- wiem, że zjebałem, ale już wszystko zrozumiałem.

- pogadamy jutro. Teraz śpij.

- jutro zapomnę – jęknąłem i usiadłem.

- jak zapomnisz to znaczy, że tak miało być – chłopak również usiadł. – mogę ci przypomnieć, ale po prostu nie chcę sobie robić nadziei kiedy jesteś pijany.

- no dobłze – wybełkotałem i szybko jeszcze go pocałowałem. Mam nadzieję, że więcej go nie zranię.



Na moim profilu zaraz się pojawi moje nowe opowiadanie "Skrzydłowy" więc polecam sprawdzić i zobaczyć czy was zainteresuje.  

Zakład * YAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz