Rozdział 3

1.2K 60 4
                                    

Trzeci września, godzina szósta rano. Ze snu wyrwało mnie natarczywe pikanie telefonu, oznaczający mój budzik. Z niechęcią wstałam, przeciągnęłam się i otworzyłam okno na oścież, by wpadło trochę chłodu do pokoju. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam ciemne jeansy, czarną podkoszulkę i bluzę z kapturem. Do tego bielizna i udałam się do łazienki. Najpierw zabrałam szczotkę do włosów i przeczesałam swoje, średniej długości - tak do łopatek - brązowe włosy i związałam w kitkę. Umyłam twarz i ściągnęłam piżamę.

- Brawo geniuszu, po kiego ci stanik jak masz bandaż. - odezwałam się sama do siebie. Jest to u mnie częste zjawisko. Ogarnięta i ubrana wróciłam do pokoju, w którym było przyjemnie chłodno. Spakowałam książki do plecaka, telefon, słuchawki i zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam śniadanie na teraz i bułkę na potem. Między czasie dostałam smsa od Jane, że czeka na mnie. Tak więc, ubrałam buty, kurtkę skórzaną i rękawiczki, zamknęłam dom i skierowałam się do garażu. Tam stał mój czarny motor, odebrany przez Lucasa od mechanika, z karteczką na kasku bym uważała na siebie. Ubrałam kask, wyprowadziłam go z garażu, który zamknęłam, schowałam klucze i wsiadłam na maszynę. Odpaliłam i udałam się w kierunku miejsca zamieszkania Jane.

Zajeżdżając na szkolny parking, kilka osób zaczęło bić brawo, a inne krzyczeć z aprobatą. Jak widać Lilith jest bardzo znana... Jak i nieuchwytna. Zaparkowałam i wyłączywszy silnik zeszłam, a za mną Jane i razem udałyśmy się do budynku. Tam podobna sytuacja, oklaski i wiwaty.

- Jane, możesz mi to wytłumaczyć, zanim będą z tego kłopoty? - spytałam przyjaciółki, jednocześnie wskazując ręką ludzi cieszących się moją wygraną.

- Wieści szybko się rozniosły. Wczoraj byli gotowi nieść cię na rękach przez cały budynek, lecz na szczęście cię nie było. - odpowiedziała i skierowała się w stronę szatni. Tam zostawiłam kurtkę wraz z kaskiem i rękawiczkami.

- Czyli moje szczęście do tego typu rzeczy, rozumiem. Co mamy pierwsze?

- Daj sprawdzić... Zapowiada się interesująco.

- Jane, proszę cię. Jest rano, nie mam ochoty na zgadywanki. - powiedziałam widząc jak Jane chce się ze mną droczyć.

- Oj daj spokój Liz. - dała mi kuksańca w bok. - Niestety będziesz musiała zgadywać. Mamy matmę na pierwszej. - to powiedziawszy zadzwonił dzwonek na lekcje.

- Więc powiesz jeszcze, że klasa na samej górze? - spytałam zrezygnowana.

- Yup, na drugim piętrze, w ostatniej sali na końcu korytarza.

- Zajebiście. - i ruszyliśmy schodami na górę. Nasze szczęście, gdy wchodzilysmy do sali nie było nauczycielki, pech bo wszystkie ławki zajęte oprócz pierwszej od biurka. - No kurwa zajebiście. - powiedziałam siadając w chwili gdy weszła ona.

Przez lekki harmider, który panował w klasie, nikt nie usłyszał kroków, jak i zamykanych drzwi. Do klasy weszła kobieta na oko trzydzieści pięć lat. Czarne włosy do łopatek, przód zebrany i spięty z tyłu w małą kitkę. Czerwona koszula z dekoltem w kształcie 'V', podkreślająca biust kobiety. Czarna, obcisła spódnica lekko przed kolano i czarne szpilki. Na szyi miała wisiorek w kształcie kryształu - a może jakiś ząb, kieł?

Klasa zamilkła i spojrzała na nauczycielkę, ja również. Smukła sylwetka, jak i nogi. Ubiór podkreślający kształtne piersi, jak i pośladki - Mrr sexy. Mój wzrok powędrował na twarz kobiety. Tak samo smukła z zapadniętymi lekko policzkami, pełne usta, prosty nos, czarne ładnie wyprofilowane brwi i oczy.
W płucach momentalnie brakło mi powietrza. Patrzyłam w zimne oczy, bez cienia emocji, obojętne, stalowe. I to dosłownie stalowe. Szare tęczówki z metalicznymi refleksami i źrenice, inne niż normalnie. Obrobinę wydłużone, jakby na kształt kocich, tylko znacznie mniejsze. Kobieta oderwała wzrok ode mnie i spojrzała po klasie, stojąc już za biurkiem. Następnie usiadła i włączyła laptopa, zaczynając sprawdzać obecność.

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz