Rozdział 62

507 39 0
                                    

Siedziała w swoim pokoju, dokładniej przy biurku i popijała herbatę z czarnej porzeczki. W uszach rozbrzmiewała wszelakiego rodzaju muzyka, by tylko zagłuszyła jej myśli.

Prawa ręka trzymała piórko do tabletu i wolnymi ruchami kreśliła linie, poddając się intuicji.

Czy coś czuła w tym momencie?

Czuła rozczarowanie, żal, smutek i bezradność. Była zła na siebie, że poddała się działaniom czarnowłosej kobiety, że jej uległa i pozwoliła by ta podyktowała warunki. Straciła człowieczeństwo przyjmując brzemię demona, który od pokoleń był w jej rodzinie. Przyjmując Śmierć skazała się na wieczną ucieczkę i chowanie przed.. właśnie przed kim?

Do tej pory anioły w jej oczach były tymi dobrymi, a demony złymi. Kiedy się to zmieniło? Kiedy zaczęła uważać, że posłańcy Boga są źli?
Przecież oni chronią ten świat przed złem. Zabijają demony by nie stała się krzywda ludziom. Ale jednak ludzie giną, bo dzieci diabła są w nich. Nie wystarczy zabić demona, by dusza ludzka była oczyszczona.

W chwili, w której w człowieka wejdzie demon jego dusza jest skażona, jego ciało, myśli. By go oczyścić musi zostać zabity wraz z nosicielem. Jeśli sam demon by zginął, człowiek przyciągnął by do siebie kolejnego, bo grunt już jest przygotowany na plony.

~ Elizabeth?

Ręka zatrzymała się w pół ruchu i drgnęła.

Ona była skażona od pokoleń, jej ciało zawsze było doskonałym gruntem ornym dla demonów.

Dlatego Śmierć się w nim zadomowiła. Dlatego nie zginęła, gdy tak potężna istota weszła w jej ciało.

- Dawno cię tu nie słyszałam.. Nex. - powiedziała pod nosem, powracając do rysowania.

~ Przepraszam...

- Ty nie masz za co. Chyba, że o czymś nie wiem? Mniejsza, o co chodzi? - mruknęła i wzięła łyk herbaty.

~ Pora byś zaczęła swoją pracę, Eliza.

- O czym ty mówisz?

~ Zabieranie dusz ludzkich i odprowadzanie ich do bram sądu.

- Mam mordować ludzi?

~ Nie. Oni już będą martwi. Ty tylko zabierzesz ich duszę, by nie błąkała się po świecie żywych.

- Nex, ale pomożesz mi? - spytała nie pewnie. Czuła jak jej dłonie się ochładzają.

~ Pomogę. To zaboli tylko przez chwilę.

- Będzie boleć za każdym razem?

~ Tak. Przyzwyczaisz się.

- Zatem nie traćmy czasu.

Dziewczyna była nad wyraz spokojna. Przeszedł ją zimny dreszcz i poczuła ciężar na plecach. Zimno z rąk zaczęło się piąć wyżej, aż nie zatrzymało się przy sercu. Teraz czekało.

- Gdzie najpierw?

~ Poddaj się intuicji. Ona cię poprowadzi.

Zamknęła oczy i znalazła się na dachu wysokiego budynku. Rozpoznała widok. Była to siedziba ludzi, którzy są odpowiedzialni za wyścigi. Zadrżała z przerażenia na myśl, co zaraz może zobaczyć.

Dopiero teraz, stojąc na szczycie wieżowca poczuła zimny górski wiatr, który ciągnął za sobą podszyty chłodem deszcz.

Wciągnęła zimne powietrze do płuc i znów zamknęła oczy. Znalazła się w ciemnej piwnicy z jednym zapalonym światłem.

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz