Rozdział 9

1K 50 1
                                    


Najważniejszym pytaniem jest.. Na co ja się zgodziłam? I po co?

Siedzę teraz w łazience, a ta jebnięta pinda nakłada mi na włosy czerwoną szamponetkę. No kurwa zajebiście.

- Zapytam jeszcze raz Jane, po kiego mi je farbujesz?

- Dla wizualnego efektu. Chciałam zrobić ci białe, ale stwierdziłam, że za dużo zabawy by z tym było.

- Czekaj... Białe?

- Yup

- Trzymajcie mnie bo zaraz zejdę.

Po kilkunastu minutach stałam i patrzyłam na swoje odbicie, kompletnie siebie nie poznając. Ale muszę przyznać Jane rację, włosy robiły efekt.

Na sobie miałam czerwoną koszulę, wraz z czarnym krawatem. Do tego czarna kamizelka, a na wierzch narzucona marynarka, podobna do tych dyrygenckich. Zamiast garniturowych spodni, jeansy koloru ciemnego, dla wygody i takie same buty. Na rękach miałam czarne, skórzane rękawiczki. Twarz moją zdobił lekki makijaż, podkreślone oczy o czerwonych tęczówkach, czarnym cieniem, jak i czerwona szminka. Czerwone włosy gdzie nie gdzie poprzeplatane warkoczykami zostawiłam rozpuszczone. Spojrzałam się na Jane, która trzymała coś w dłoniach.

- Z okazji rocznicy, ode mnie i Lucasa. Mam nadzieję, że się podoba.

Przekazała mi małe pudełeczko, w którym był naszyjnik, podobny do nieśmiertelnika, tylko okrągły z rogami. Z jednej jego strony na środku był grawer "Eliza", zaś na jednym z rogów literka "L" symbolizująca Lilith. Był przepiękny, tak więc od razu założyłam go na szyję, i by nie zgubić schowałam pod ubrania, gdzie od razu poczułam chłód metalu na klatce piersiowej.

- Dziękuję Jane, jest prześliczny. Naprawdę.

- Powinnyśmy się zbierać, dochodzi dziewiętnasta, a trzeba jeszcze po sprawdzać wszystko inne.

- Racja, chodźmy.

Droga na tor minęła mi zaskakująco szybko. Nie będę ukrywać, kompletnie nie mam pojęcia co mnie może czekać na trasie. Oczywiście oprócz tego co już wiem od Lucasa. Przed budynkiem z pokojami ściganych, była masa ludzi. W większości jakiś rodzaj biznesmenów, czyli mieli dużo kasy, a to znaczyło duża wygrana. Przechodząc przez hol, ludzie będący tam, patrzyli na mnie z podziwem, zdziwieniem, jak i strachem. W końcu nie co dzień widzi się Lilith i to jeszcze "tak jak powinna wyglądać" znaczy, demonicznie. Widać, że tym wyglądem wzbudziłam w nich ogromny  respekt.  Stanęłam przy recepcji i zgłosiłam po kluczyk do pokoju, w którym byłam już po kilku minutach. 
W środku panował półmrok, a w moje oczy rzucił się mój sprzęt. Stanęłam jak wryta i patrzyłam na motor, czarny jak zawsze, lecz tym razem z czerwonymi ledami, które obrysowywały kontury maszyny. Znaczek rozpoznawalny również świecił na czerwono. Podeszłam bliżej i na czerwonym siedzisku zauważyłam kask. Parsknęłam śmiechem na widok czerwonego kasku z doczepionymi, czarnymi rogami. 

- No muszę przyznać, że chłopaki zrobili kawał dobrej roboty. - usłyszałam głos za sobą, który należał do Jane. Przez to wszystko zapomniałam, że ona wciąż tu jest.

- Przeszli samych siebie. Jest rewelacyjny. Po wyścigu będę musiała im podziękować. - przytaknęłam przyjaciółce.

- To co, ostatnie poprawki i w drogę kochana.

- Yup, rób co do ciebie należyte.

Zapaliła światło, a mi w tym czasie podała postrzępiony czarny materiał. Ubrałam go na ramiona i okazał się być peleryną z kapturem, która zakrywa całą moją postać. Jak zrobić wielkie wejście? Zaraz zobaczycie. 
Ścigamy się dziś w piątkę. Trasa Halloween, przewidywane straszydła, dziwne zjawiska. Tej nocy wszystkie chwyty dozwolone.
Specjalnie na tą okazję są zrobione specjalne platformy. Staje się na środku takiej wraz z pojazdem i wyjeżdża na górę. Tak więc stojąc i czekając, nabrałam ostatni wdech powietrza i spojrzałam na Jane, która pokazywała kciuki ku górze i szczerzyła zęby w uśmiechu, który odwzajemniłam. Platforma ruszyła, więc naciągnęłam kaptur na głowę i wsłuchałam się w piosenkę "Devil in Me" - Purple Disco Machine. 

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz