Rozdział 42

780 53 0
                                    


- Widzę, że dobrze się bawiłyście podczas mojej nieobecności. - po salonie poniósł się głos Nex.

- Jakim cudem... Ty możesz opuszczać moje ciało? - Eliza prawie zakrztusiła się herbatą, widząc dziewczynę w progu.

- Owszem, mogę. Niestety tylko pod pewnymi warunkami, więc nie licz, że takie sytuacje będą mieć miejsce częściej.

- Starczy kuszenia losu. Nex wracaj do Elizy. - kobieta spojrzała na nią wymownie, jakby w geście porozumienia.

- Racja, nie kuśmy losu. Możesz stracić przytomność na chwilę, więc nie przejmuj się. - ostatnie słowa skierowała do dziewczyny, która chwilę później, tak jak mówiła Śmierć, straciła przytomność.

- Co dalej? Jak chcesz ją chronić? - Nex spojrzała na czarnowłosą.

- Tak jak się umawialiśmy. Pozostaje tylko zakorzenienie.

- Daj jej kilka dni, jest osłabiona.

- Dam, możesz być spokojna.

~*~

Późnym wieczorem ciszę w salonie przerwał dźwięk przychodzącego połączenia. Eliza podniosła się z fotela i z kwaśną miną spojrzała na ekran telefonu, klikając zieloną słuchawkę.

- Słucham? - powiedziała bez emocji, kierując się w stronę okna.

- Gdzie teraz jesteś? - usłyszała od razu

- U Jane. Mówiłam, byś się mną nie przejmowała. Dam sobie radę. - odparła tym samym tonem, przelotnie patrząc na Daniele, która z zainteresowaniem się jej przyglądała.

- To z łaski swojej, jeśli można, wracaj do domu.

- A to niby czemu?

- Bo ktoś musi mi drzwi otworzyć do mieszkania. Moje klucze zostały w biurze, a nie mam zapasowych. Zresztą dziś sylwester i myślę, że powinniśmy spędzić go razem.

- Powinniśmy? Co masz na myśli?

- Chcę, byś kogoś poznała. A to idealna okazja. Zbieraj się szybko i przyjeżdżaj.

Rozłączyła się, a Eliza miała ochotę rzucić telefonem jak najdalej od siebie.

- Eliza, co się dzieje? - głos nauczycielki wyrwał ją z myśli.

Kobieta stała na przeciwko niej, ze zmartwioną twarzą, dokładnie lustrując rysy dziewczyny.

- To coś, zwane matka, chce bym jak najszybciej wracała do domu, bo nie ma kluczy. Przy okazji bym spędziła z nią sylwestra...

- Miałam inne plany, co do dzisiejszego dnia. - westchnęła - Ale trudno, tego nie da się tak prosto obejść. Jak będziesz gotowa to powiedz, przeniosę nas w pobliże twojego domu.

- Ruszajmy od razu. Im szybciej to załatwię, tym szybciej zamknę się w pokoju, udając, że mam ważniejsze rzeczy do roboty. - odpowiedziała z rezygnacją młodsza, patrząc przepraszająco w oczy starszej.

Daniela położyła dłoń na policzku Elizy, delikatnie głaskając go kciukiem. Dziewczyna dalej patrzyła na nią ze smutkiem w oczach. Kobieta posłała jej delikatny uśmiech i czule złączyła ich usta, od razu prosząc o wstęp, który został udzielony natychmiastowo. Po kilku minutach odsunęły się od siebie, dalej patrząc w oczy.

- Eliza, nie przejmuj się. Nie masz wpływu na takie rzeczy. Widzimy się dopiero po weekendzie, a za ten czas, jakby coś się działo, albo po prosu chciałabyś porozmawiać ja jestem. Pisz albo dzwoń o każdej porze, dobrze?

- Oczywiście, dziękuję.

~*~

Stojąc ulicę dalej od swojego domu, westchnęła ociężale i ruszyła by spędzić sylwestra w samotności. Nie miała bladego pojęcia, kogo chce przedstawić jej matka. Wchodząc na posesję, przy drzwiach spostrzegła ową kobietę... Samą.

- No w końcu. Ileż można czekać?

- Tyle ile trzeba. - odparła bez wyrazu dziewczyna i otworzyła drzwi prowadzące do środka budynku.

- Eliza, nie tym tonem. - zbeształa ją i udała się w kierunku jadalni.

- Tak, tak, jestem u siebie. - skierowała swoje kroki na schody, by w pół kroku się zatrzymać.

- Wracaj tu. Pomożesz z przygotowaniem kolacji.

- Niech będzie. Tak poza tym, to kogo chcesz mi przedstawić? - spytała z ledwo wyczuwalną obawą.

- Dowiesz się w swoim czasie.

Wieczorem, gdy wszystko było gotowe, Eliza liczyła na samotny pobyt w swoim pokoju. Niestety musiała udawać dobrze wychowaną córeczkę i przywitać gościa.

Siedząc na kanapie w salonie, dziewczyna rozmyślała nad najbliższą przyszłością. Co będzie dalej? Co jest między nią, a nauczycielką? Czy to tylko taka przygoda na pare chwil?

Rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Zdążyła wstać, gdy w progu pomieszczenia stanął wysoki mężczyzna.

Patrzył na nią intensywnymi, niebieskimi oczami. Twarz miał smukłą z kilkudniowym zarostem, krótko ostrzyżony blondyn. Na materiale białej koszuli widać było zarys mięśni.

- Eliza, to jest Simon, mój partner. - odezwała się Jessika, jej matka.

- Miło mi cię poznać, Elizo. Jess dużo o tobie mówiła. - Odezwał się głębokim głosem mężczyzna.

- Również miło poznać... - odpowiedziała z kulturą dziewczyna, już wiedząc, że będzie trzymać go na dystans.

Było coś w jego osobie, co mówiło Elizie, by była ostrożna, nie ufała mu. Zdradzać o sobie jak na mniej tylko może.

Kolacja minęła w dość przyjemnej atmosferze. Głównie mężczyzna opowiadał o sobie, a jak już coś pytał, dziewczyna odpowiadała zdawkowo.

Przed godziną dziesiątą w nocy, udała się do siebie. Tam za zamkniętymi drzwiami odetchnęła z ulgą, usiadła przy biurku i odblokowała telefon.

Daniela W. 😈
Będzie możliwość spotkania się jeszcze dziś?

Eliza M.
Może i by była, ale nie chce ryzykować... Mam złe przeczucie odnośnie tego kolesia.

Odłożyła telefon i włączyła komputer. Kilka minut później i już na słuchawkach leciała muzyka, a w dłoni znajdował się ołówek. Otworzyła szkicownik tam, gdzie skończyła ostatnio i kontynuowała portret.

Eliza M.
Może uda się jutro... Dobranoc

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz