Rozdział 26

892 63 3
                                    

Wyswobodziła się z uścisku kobiety, choć w głębi duszy chciała tam zostać, pomiędzy jej ramionami. Dziewczyna patrzyła na krajobraz przed sobą, który zaparł jej dech w piersi. Zza koron drzew przebijały się promienie porannego słońca, które odbijało się na tafli wody. Przy brzegu jeziora dostrzegła mały pomost, do którego była przymocowana najpewniej łódka. Stała i podziwiała nie mogąc oderwać wzroku, zapominając o obecności Danieli, jaki i wszystkim co miało miejsce w tamtym pokoju.

Nauczycielka stała krok za uczennicą, ale mimo to widziała zachwyt na jej twarzy. Delikatny uśmiech wkradł się na jej usta. Wygląda tak pięknie, w tym porannym świetle. Przeszło jej przez myśl. Zrobiła krok do przodu, by stanąć obok Elizy i położyć jej dłoń na ramieniu. Niebieskooka spojrzała w szare tęczówki i posłała jej jeden z piękniejszych uśmiechów jakie miała w zanadrzu.

- Pięknie tu. - przerwała ciszę młodsza  powracając spojrzeniem na otoczenie.

- Jeszcze będziesz miała czas na podziwianie. Choć do środka, musisz się umyć i przebrać. Ja zrobię w tym czasie śniadanie. - to powiedziawszy pani profesor skierowała się do domu, a zaraz za nią szedł jej gość.

Dom w całości był wykonany z drewna i znajdował się zaraz obok linii drzew tworzących las, na wprost jeziora i widoku na góry. Na niewielkiej werandzie przed wejściem wisiał fotel w kształcie kokonu, a obok stolik z książkami. Po przekroczeniu progu ukazał się przestronny salon, połączony z kuchnią. Na ścianie obok znajdowały się trzy pary drzwi i schody na górę.

- Drugie drzwi na prawo łazienka. Czuj się jak u siebie. - powiedziała kobieta kierując się do kuchni.

- A, proszę pani.. bo ja... - zarumieniła się na myśl o tym co ma powiedzieć.

- Bo ty..?

- Nie mam ubrań na przebranie. - wydusiła na jednych wdechu, odwracając od niej wzrok. Czuła jak jej policzki zaczynały płonąć.

- Myślę, że mogę coś na to poradzić. Zaraz wracam. - weszła po schodach na pierwsze piętro, a po kilku minutach wróciła z ubraniami w rękach.
- Masz, powinny być dobre. Ręcznik znajdziesz na dole w szafce. Nie krępuj się, wszystko jest do twojej dyspozycji. - puściła jej oczko i zniknęła za ścianą.

Eliza mimo zapewnień kobiety, o używaniu czego chce, ograniczyła się tylko do szamponu i żelu pod prysznic. Pozbyła się ciemnego, pierzastego materiału, który ją okrywał i weszła do kabiny prysznicowej. Ciepła woda, która spadła na jej lekko wychłodzoną skórę, przyniosła ze sobą odprężenie. Nalała szamponu na dłoń i dokładnie umyła włosy, a następnie wzięła żel i zaczęła zmywać krew na jej ciele. Ponownie odkręciła kurek z wodą, by spłukać powstałą pianę.

Miękki ręcznik dokładnie osuszył mokre ciało z kropel wody, jak i włosy. Wytarta wzięła do ręki ubrania przygotowane przez kobietę. Za duża koszulka, spodnie dresowe i koszula. Z bielizny dostrzegła tylko dolną część i skarpetki. Zrobiła to specjalnie, czy może raczej nie ma mojego rozmiaru? Cholera by ją wzięła. Może chociaż jakiś bandaż znajdę. Przecież nie będę paradować bez stanika po domu nauczycielki, na którą mam ochotę się rzucić... W ogóle jak się tu znalazłam? Kurwa.

W szafce pod umywalką znalazła bandaż i zrobiła z niego prowizoryczny stanik, poprzez obwiązanie się nim. Założyła ubranie i rozczesała mokre włosy. Wyglądała nawet znośnie. Rudawe dresy, al'a bojówki, czarna koszulka i koszula w czerwoną kratę. Wyszła z pomieszczenia, a do nozdrzy dostał się przyjemny zapach naleśników.

Udała się do kuchni, gdzie zastała czarnowłosą kończącą smażyć ostatniego naleśnika.

- O jesteś już. Siadaj zaraz nakładam. - powiedziała nawet na nią nie patrząc.

- Dziękuję. - powiedziała gdy profesorka postawiła przed nią talerz. Na stole były różne dodatki, ale Eliza zdecydowała się na nutelle. Gdy zjadły Daniela posprzątała i zaproponowała przejście do salonu. Tam usiadła na fotelu, młodszej zaś proponując sofę.

- Jeszcze raz pani dziękuję. - mimo że nie pokazywała tego po sobie, Moon była zestresowana. Nie wiedziała czego się może teraz spodziewać. Tak więc siedziała i bawiła się palcami.

- Czy jest coś co chciałabyś mi powiedzieć, Elizabeth? - przerwała ciszę pani domu.

- Teoretycznie tak, jest tego dużo. Praktycznie nie wiem, od czego zacząć. - zaczęła z trudem

- Powiedz mi wszystko, co wydaje ci się dziwne, niemożliwe, podejrzane, przerażające. Na każde pytanie postaram się odpowiedzieć. - czarnowłosa kobieta rozłożyła się bardziej w fotelu, zakładając nogę na nogę, a łokieć oparła o oparcie i brodę na pięści, na znak że słucha.

- Cóż, od jakiegoś czasu mam wrażenie, że coś się we mnie zmieniło, że coś we mnie jest, coś co mnie przeraża. Pierwszy raz spotkałam się z tym podczas... - zawahała się. Nie powiem jej o wyścigach, nie mogę.

- Wyścigu? - spytała z błyskiem w oczach - Nie musisz nic ukrywać, prędzej czy później i tak się dowiem.

- Tak, podczas wyścigu na halloween. - przytaknęła z rezygnacją. - Jechałam wtedy pierwsza, nie działo się nic do czasu przejechania przez wrota piekła. Gonił mnie wtedy Cerber, ten trójgłowy pies. Przyspieszyłam i gdy odwróciłam się zobaczyłam za mną postać, spadłam z motoru. Później poczułam ból, wszechogarniający ból na całym ciele. Widziałam postacie, chyba demony, a najbardziej troje z nich zapamiętałam. Czarne garnitury, u dwóch mężczyzn. Jeden miał czerwony krawat, drugi fioletowy. Trzecią osobą była kobieta. Kim byli ci mężczyźni, pani profesor? - spytała wiedząc, że to ona była trzecia osobą.

- Dwa demony, tak jak wspomniałaś. Czerwony Azazel, fioletowy Gate, kobieta, jak już pewnie wiesz to ja. Również demon, choć nie do końca, ale po kolei.

Dziewczyna zamarła, a oddech utknął gdzieś w drodze. Oczy się jej rozszerzyły, i już wiedziała, że to co się z nią stało nie jest normalne.

*//*

Hej hej. Trochę spóźniony, ale jest.

Jak wrażenia po przeczytaniu?

Do następnego 🤗

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz