Rozdział 2

1.3K 69 0
                                    

Czułam jak bolą mnie plecy, powoli otworzyłam oczy. Białe pomieszczenie, czerwona kroplówka? Nie, to krew. Na ścianie w rogu sali wisiał telewizor, a obok mnie jeszcze dwa zajęte łóżka. Obok siebie zobaczyłam Jane, która spała na krześle oparta o jego poręcz. Byłam w szpitalu, tylko nie pamiętam dlaczego.
Leżałam chwilę i myślałam, aż do pomieszczenia nie weszła pani doktor, w asyście pielęgniarki. Dziewczyna obok obudziła się.

- Eliza, jak się czujesz? - spytała zatroskana

- Wszystko mnie boli. - odparłam z lekką chrypą i zgodnie z prawdą

- Nie ma się co pani dziwić. - zaczęła lekarka, podchodząc do mnie. - Pamięta coś pani?

- Nie za bardzo, a powinnam?

- Spokojnie, to minie, chwilowa amnezja po wypadkowa. Miała pani całe plecy w szkle, czym się zajęliśmy.. - zaczęła mówić, lecz przerwałam jej.

- A co z... - nabrałam więcej powietrza i skrzywiłam się.

- Przykro mi, nic nie mogłam zrobić, było już za późno. - powiedziała z troską w głosie. - Oprócz tego miała pani jeszcze rozcięty łuk brwiowy i kilka zadrapań. Teraz zmienimy opatrunek i przebadam panią jeszcze raz. - to powiedziawszy spojrzała wymownie na Jane, która zrozumiała aluzję.

- Ja będę już iść Liz, mam parę spraw do załatwienia, a jutro rozpoczęcie roku. Sama wiesz, przyjdę później, albo zadzwonię. Cześć. - i wyszła. Pielęgniarka zasłoniła zasłony wokół łóżka, a lekarka podeszła bliżej.

Obydwie pomogły mi usiąść, co czyniłam z lekkim trudem. Następnie pielęgniarka ściągnęła moją koszulę i zauważyłam bandaż, który miałam obwiązany przez całą długość torsu. Pani doktor zaczęła go odwijać, a gdy skończyła i siedziałam na wpół naga, odezwała się.

- Pochyl się delikatnie w przód, jeszcze, o tak dobrze. Nie ma co ukrywać, plecy ma pani całe zharatane i blizny pozostaną, jak zawsze po szkle. Teraz posmaruję je maścią, jakby gdzieś bolało, proszę mówić. - pielęgniarka podała jej maść i zaczęła smarować. Oczywiście bolało wszędzie, ale tylko zagryzłam wargę. Gdy skończyła, wzięła czysty bandaż i zaczęła nim owijać od góry. Zmieniła jeszcze opatrunek na  czole i pozwoliła położyć.

- Pani doktor? - odezwałam się

- O co chodzi?

- Kiedy będę mogła wyjść?

- Myślę, że za dwa, góra trzy dni. Musimy zrobić jeszcze kilka badań i jeśli wszystko będzie dobrze, dostanie pani wypis.

- Rozumiem, dziękuję.

Lekarka posłał mi uśmiech i odsunęła zasłony, wychodząc z pomieszczenia. Moją uwagę przykuł włączony telewizor, w którym obecnie leciały wiadomości. Współlokatorki po tym jak inspekcja wyszła, pod głosiły i zaczęłam słuchać.

- W dzisiejszych wiadomościach. Zeszłej nocy miał miejsce nielegalny wyścig motorowy na pustkowiu. Policji udało się ustalić, że ścigających się uczestników było dwunastu, w tym słynna Lilith, której tożsamości jak dotąd nie udało się ustalić. Wiemy również, że ze ścigających się osób wszyscy ulegli wypadkowi podczas trasy  "Welcome to hell". Pięcioro odniosło poważne obrażenia, trzy osoby były w stanie krytycznym - ledwo udało się ocalić im życie. Niestety dwie osoby nie przeżyły tej strasznej trasy, zaś ostatni uczestnik - Lilith co udało ustalić się policji gdzieś zniknął, zaraz po przekroczeniu mety i wygraniu wyścigu. - zaśmiałam się pod nosem. Czyli wygrałam i tajemniczo zniknęłam. Jak zwykle Lucas wykonał dobrą robotę. Dalszych wiadomości nie słuchałam. Wzięłam do ręki telefon i odblokowałam go, tam zobaczyłam kilka powiadomień:

Lucas: Gratuluję wygranej, maszyna schowana. Jane mówiła, że całe plecy masz zharatane.. Wracaj szybko do zdrowia

Mama: Przelałam ci na konto pieniądze na najbliższy czas i zapłaciłam czynsz. Powodzenia w szkole. Buziaki skarbie, uważaj na siebie.

Mechanik: Motor zrobiony i gotowy do odbioru.

Jane: Hejka, niestety dziś już nie przyjdę. Mama potrzebuje mnie w kawiarni. Daj znać kiedy wyjdziesz i pewnie widzimy się w szkole. Zdrowia kochana❤

Następnie zaczęłam przeglądać media społecznościowe. Tam zalała mnie fala informacji o wczorajszym wyścigu, jak i różne komentarze, w większości gratulacje wygranej Lilith. Uśmiechnęłam się pod nosem. Później przyszła pielęgniarka i zabrała mnie na dodatkowe badania, jak tomografia, USG itp. 

W nocy nie mogłam spać. Następnego dnia nie działo się nic ciekawego, oprócz tego, że powinnam być dziś w szkole, a nie w szpitalu. Pani doktor mówiła, że wszystko jest w porządku i jutro powinnam dostać wypis.

Drugi września. Napisałam do Jane, że o czternastej dostanę wypis. Lekarka zaleciła mi codzienne smarowanie pleców maścią, którą mi przepisała i oszczędzanie się. Gdy przyszła Jane i dała mi czyste ubrania, odebrałam wypis i skierowałyśmy się do mojego domu. Przy okazji napisałam Lucasowi, żeby odebrał mój motor od mechanika.

- Coś nowego w szkole, czy po staremu? - spytałam, gdy siedziałyśmy już w salonie pijąc herbatę.

- Widzę, że pilna uczennica musi być na bieżąco? - zaśmiała się na co jej zawtórowałam - Ale tak, jest kilka zmian głównie w kadrze nauczycielskiej. 

- A więc słucham.

- Przyszła jakaś nowa od angielskiego, ale nie nasza klasa, całe szczęście bo już przyzwyczaiłam się do naszej. - wybuchłyśmy razem śmiechem, ach te anglistki - I jest jeszcze nowa babeczka od matmy, z którą dziś mieliśmy. Wydaje się być całkiem spoko, ale ma w sobie coś dziwnego. - spojrzałam się na nią - No co, nie patrz tak na mnie. Jak się na mnie patrzyła to czułam, że przeszywa mnie na wylot. Pytała się też o ciebie, to powiedziałam, że miałaś wizytę u lekarza, ale chyba mi nie uwierzyła. O zapomniałabym o najważniejszym.

- O czym? Mam się bać?

- Oj chyba tak. Nasza matematyczka jest niesamowicie seksowna. Jak tylko weszła do klasy, chłopcy nie mogli oderwać on niej oczu. Mało brakowało i zaczęliby się ślinić jak psy na widok kości.

- Yhym... Coś czuję, że to będzie ciężki, ostatni rok.

*//*

No hejka, łapajta kolejny rozdzialik. Mam nadzieję, że się spodobał.

Tak więc, miłego dnia wszystkim życzę i do następnego

Papa

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz