Rozdział 37

791 51 2
                                    


Czuła, że jest to koniec, że nic nie da się zrobić i skończy tego poranka martwa. Mimo, że ciało było całkowicie bezwiednie, umysł był świadom.

Czuła, jak do pokoju wchodzi dziewczyna, Nex. Jak odpina jej ręce, bierze w ramiona i zanosi do łazienki. Pozbywa się strzępek ubrań i obmywa z krwi. Następnie ubiera i usadawia ją pomiędzy swymi nogami.

Chciała wtedy prosić, by ta jej wybaczyła. By zaopiekowała się Elizą i wszystko jej wyjaśniła. Żałowała, że nie uprzedziła jej sama. Żałowała, że na porzegnanie nie pocałowała jej po raz ostatni.

Mimo zamkniętych oczu, spod powiek uciekła mała struga słonej wody, która od razu wyparowała.

To była chwila, gdy poczuła, że zamieniły się. Teraz to młodsza trzymała ją w ramionach. Nie czuła jej krwi, bo pożywiała się swoją własną. Poczuła tylko jej lekką woń, następnie jak rozszerza jej usta i przykłada coś do nich.

Instynkt zadziałał szybciej, niż myśl o skutkach. Wgryzła się i zaczęła łapczywie pić. Smakowała tak cholernie dobrze, ale było tam jeszcze coś. Nuta, której nie potrafiła rozszyfrować.

Otworzyła swoje oczy, o barwie płynnego srebra i zaostrzonych źrenicach. Patrzyła na taflę jeziora, w którym odbijały się góry. Nieświadomie rękami złapała za dłoń dziewczyny i oparła się bardziej. Promienie wschodzącego słońca odbijały się od wody, dzięki czemu były lekko oświetlone.

Usłyszała jęk pełen bólu, i dopiero wtedy dotarło do niej, że dziewczyna wciąż jest jej pokarmem. Z trudem oderwała się od niej i ostatni raz przejechała językiem po sporządzonej ranie, która zaraz się zagoiła. Następnie ręka bezwiednie zwisała, trzymana przez dłoń Danieli.

Kobieta wzięła kawałek kołdry i okryła nim szczelnie młodszą, gdyż ta była całkowicie naga, a temperatura ciała Danieli się ochładzała. Usiadła na wprost dziewczyny, dalej pozostając pomiędzy jej nogami. Położyła delikatnie swoją dłoń na jej policzku i przejechała po nim kciukiem. Eliza była blada, a pod oczami uwydatniły się worki. Była oparta plecami o ścianę, pozbawiona świadomości.

Czarnowłosa odgarnęła kosmyk brązowych włosów z lekkim przebłyskiem czerwonego, i nachyliła się by złożyć pocałunek na czole dziewczyny. Patrzyła ze smutkiem, na spokojną twarz niebieskookiej, by następnie złożyć delikatny pocałunek, tym razem na jej ustach. Nie oczekiwała żadnej reakcji z jej strony, więc gdy ta odwzajemniła pieszczotę, z ust starszej wyszło westchnienie pełne ulgi.

- Tak się bałam o ciebie. Co ci przyszło do głowy, by dać mi się napić twojej krwi? - zaczęła szarooka, patrząc prosto w niebieskie oczy uczennicy.

- Nie mogłam pozwolić byś sama siebie zniszczyła. To było jedyne wyjście. Mówiłam przecież, że co by się nie działo, pomogę ci.

- Eliza...

- Nie chcę słyszeć ani słowa więcej. - powiedziała stanowczo, patrząc na nauczycielkę. - Nie spałam całą noc, jest mi zimno, i... Chce iść spać.

- Proponuję zostanie tutaj. Ani ja, ani ty nie jesteśmy na tyle sił by się stąd ruszyć. Oczywiście jeśli ci to nie przeszkadza.

- Kawałek łóżka, poduszki i kołdry całkowicie mi wystarczy.

Z racji, że łóżko było na tyle duże, nie musiały się przenosić na inne miejsce. Eliza dostała pod głowę poduszkę i koc do narzucenia na kołdrę, którą była już przykryta. Profesorka położyła się obok, ale w bezpiecznej odległości, tak by dziewczyna nie czuła się niezręczne. Jakże się zdziwiła, gdy poczuła, że do jej boku przysuwa się brązowowłosa i się w niego wtula. Następnie poczuła dreszcz, który przeszedł młodszą i przyciągnęła ją bardziej do siebie.

Kilka chwil później obie były pogrążone w śnie. Tak czas zleciał, aż do następnego ranka. Jedna regenerowała ciało po przemianie. Druga uzupełniała zapas krwi, który został wyssany.

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz