Rozdział 44

737 57 1
                                    


- Słucham cię i czekam na jakieś wyjaśnienia.

Siedziały w pokoju Jane, i tak jak obiecała przyjaciółka musiała się wytłumaczyć.

- Jakby to ująć.. chyba kogoś mam, ale nie wiem co jest między nami. - odparła niepewnie Eliza.

- I mówisz mi to teraz? Kto to jest? Znam? - dopytywała Jane

- Teoretycznie znasz..

- Eliza, cholera jasna nie trzymaj mnie w niepewności. No mów że kobieto. Przecież nie jest to jakiś związek z nauczycielką.. - zawiesiła głos, gdy zobaczyła jak jej przyjaciółka mimowolnie odwraca wzrok i zaczyna rumienić.

- Tylko nie mów, że to nasza matematyczka... - spojrzała z niedowierzaniem na Elizę.

- Nie powiem.. i ty też nikomu nie mów. - powiedziała z ironią.

- Ha! Mówiłam, że ona ma to coś.

- Oj ma ma...

- Przespałaś się z nią. - stwierdziła Jane

- To było pytanie, czy raczej nie?

- Noo mów, też jest taka zimna i obojętna w łóżku, czy nagle staje się potulnie uległą kochanką?

- Ja pierdole, Jane! - Eliza ukryła twarz w dłoniach. - Uhhh, raczej woli dominować.

- Uu widzę, że czyjaś duma cierpi.

- Nie prawda..

- Oj stara, idę po winko. Nie wyjdziesz stąd, dopóki nie będę wiedzieć wszystkiego.

- Jane, jutro szkoła.

- Chuj w to, zaraz wracam.

Idąc rano do szkoły, czuła że będzie to ciężki dzień. Jane wczorajszego wieczoru przyniosła nie jedną butelkę wina, lecz dwie. I oczywiście jedną wypiła sama, Eliza ograniczyła trunek do minimum, co nie zmienia faktu, że trochę wypiła.

Idąc korytarzem niespodziewanie wpadła na kogoś. Przekleństwo opuściło jej usta, od razu zostając za nie skarcona.

- Proszę się wyrażać i patrzeć pod nogi na przyszłość. - usłyszała delikatny, kobiecy głos, tak bardzo odmiennym niż Danieli.

Spojrzała w górę, tłumiąc kolejne przekleństwo. Kobieta na oko trzydzieści lat, nie więcej. Krótkie blond włosy do ramion, pełne usta z pomadką na nich. Oczy delikatnie podkreślone.. oczy koloru soczystej zieleni.

Momentalnie zbladła i zrobiło się jej duszno. Próbowała złapać oddech, ale rozlewające się po jej ciele fale gorąca uniemożliwiały jej to. Sytuacji nie poprawiał pisk w uszach i wyraźnie słyszalne, przyspieszone bicie serca. Jak przez mgłę usłyszała głos kobiety, a następnie ujrzała szare tęczówki, zanim całkiem po ciemniało jej przed oczami.

"If I die, pleas don't cry. Just look into the sky and say goodbye"

Zemdlała. Otwierając oczy, pierwszym co przykuło jej uwagę, były czarne włosy należące do kobiety, która stała tyłem. Rozmawiała z kimś.

- Możesz już wracać na lekcje, Danielo. Zajmę się nią. - ten delikatny głos, nie należał do czarnowłosej.

- Eliza, całe szczęście. Przestraszyłaś nas tym. Jak się czujesz? - dziewczyna czuła zakłopotanie, milczała.

Chcąc się podnieść do siadu, została delikatnym dotykiem dłoni na klatce piersiowej popchnięta z powrotem na kozetkę. Podążyła za ręką kobiety, która dalej trzymała ją tam gdzie wcześniej. Natrafiła na zielone oczy, a łzy mimowolnie zaczęły spływać po jej policzkach. Uniosła dłoń by zakryć usta, a następnie się w nią ugryźć.

- Eliza, już spokojnie. Nic się nie stało.

Tym razem dziewczyna była bezradna. Żaden dźwięk nie mógł opuścić jej ust, przejść przez ściśnięte gardło. Czuła natarczywy ból głowy, jak i kłucie w sercu.

Blondynka, na obecny moment była jedynym, co Eliza widziała. Nie miała pojęcia, że jej ukochana profesorka stoi za kobietą i zabija ją wzrokiem. Nie wiedziała, że pani Winter na ten moment miała wielką ochotę wyrwać rękę blondwłosej pani. Torturować przez wieki. Wszakże Eliza była tylko jej.

- Jeszcze nie poszłaś? Daniela, wracaj do klasy. Nie będziesz tu stać na darmo.

Dopiero teraz dotarło do Elizy, że czarnowłosa dalej tu jest. Spojrzała na nią. Kamienna i zimna twarz nie wyrażała niczego. Za to oczy... Dziewczyna nie wierzyła w to co widzi. Szare tęczówki profesorki zaczynały ciemnieć, a w powietrzu dało się czuć ciężką aurę.

- Racja, po co jestem tu potrzebna. Wszakże sama dasz sobie świetnie radę z doprowadzeniem dziewczyny do normalności. - wypowiadając te słowa, Daniela patrzyła w plecy kobiety. Mówiła to z takim chłodem, obojętnością i wzgardą, że Eliza poczuła chłód tych słów na sobie.

Chwilę później kobieta wyszła, a zszokowana dziewczyna została sam na sam z zielonookim koszmarem.

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz