Rozdział 14

995 59 0
                                    


Będąc już w domu, Eliza rozmyślała nad dzisiejszym zdarzeniem, jak i słowami które padły.

Co cię z nią łączy?

Było to trudne pytanie. Czy mnie coś łączy z tą nauczycielką? Czy coś do niej czuję?

Łączyło ją niewiele, ale za to czuła coś dziwnego. Może nie jakieś zakochanie czy miłość. Nie nie, to nie to. Kobieta była tajemnicza, miała niespotykany kolor oczu, była po prostu piękna. Jej sposób bycia również zostawiał wiele do myślenia. Na lekcji surowa, zimna i poważna, zdystansowana. A gdy tylko Eliza zostawała z nią sam na sam, zmieniała się. Przestawała być niemiła i sarkastyczna jak miała w zwyczaju, tylko troskliwą i uprzejmą kobietą. Jej charakter można porównać do magnesu. Dwa różne bieguny - zimna i troskliwa - północ i południe. I to przyciągało ją do nauczycielki. Była jej magnesem.

Rozmyślania nad matematyczką przerwał dzwonek do drzwi. Dziewczyna powoli poszła otworzyć, mając na uwadze słowa pani doktor. Gdy je otworzyła, wcale nie zdziwiła się, gdy po drugiej stronie zobaczyła dwóch mundurowych. Wpuściła ich do środka i zaprowadziła do salonu.

- W czym mogę pomóc? - spytała z grzeczności.

- Rozumiem, że pani Elizabeth Moon?  - spytał policjant. Dziewczyna tylko przytaknęła. - Mamy kilka pytań do pani.

- Proszę nam powiedzieć od samego początku jak to wyglądało, ze szczegółami. - powiedział drugi.

- Stałam przy tablicy, rozwiązywałam przykład. Lekcje miałam z panią Danielą Winter. Gdy skończyłam zaczęłam odchodzić w stronę ławki, ledwo uszyłam dwa kroki i usłyszałam strzał na korytarzu, a drzwi się otworzyły. Czterech mężczyzn w kominiarkach i pistoletami w dłoni. Stałam do nich na początku tyłem, widziałam jak pani Winter wybiera numer służb, umożliwiłam jej to, bowiem zasłaniałam ją. Następnie kazano się mi odwrócić, a jak usłyszeli syreny domislili się, że to pani profesor i wymierzył w nią broń. W odruchu ją zasłoniłam... - zawiesiła się na chwilę, po czym dalej kontynuowała.

- Mówili po kogo przyszli?

- Tak, po mnie. Zarzucali mi udział w nielegalnym wyścigu, jako rzekoma Lilith, i oszustwo po mojej wygranie.

- Nie ukrywa pani, że to pani jest Lilith. Skąd pewność, że nie aresztujemy pani za nielegalne wyścigi?

- Racja, nie ukrywam. Jestem chroniona immunitetem, sam wasz szef mi go wręczył. Zresztą można się dogadać.

- Co pani sugeruje?

- Nic, absolutnie nic.

- Wracając, znała pani tych ludzi?

- Tak, ich szef bywał na wyścigach. Po tym co zrobili mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że są oni handlarzami prochów.

- Zaraz, zaraz. Narkotyki?

- Dokładnie. Ich siedziba znajduje się na obrzeży starego lasu, pięć kilometrów wgłąb po linii prostej w kierunku północnym wschodzie. - powiedziała bez emocji.

- Sprawdzimy to. Odnośnie zamordowanego, znała go pani?

- Niezbyt... Założyliśmy się przed wyścigiem o wygraną. Przegrał i...

- I... - popędził policjant.

- I przespałam się z nim. Nic więcej, nie znam imienia, nazwiska, nawet ksywki.

- Dobrze, dziękujemy za informację. Będziemy w kontakcie w razie jakichkolwiek pytań. Do widzenia

- Do widzenia.

Po tym jak policjanci wyszli, zadzwonił jej telefon. Przeklęła soczyście i odebrała, widząc na wyświetlaczu imię przyjaciółki.

- Cholera Liz, nic ci nie jest? Wszystko dobrze? Boże jak ja się martwiłam. - została zalana jak zwykle potokiem słów.

- Oprócz dwóch kulek, kilku szwów i otarć.. to nic mi nie jest.

- Całe szczęście, a co z matematyczką? Ją też chyba zabrało pogotowie.

- Miała kilka otarć. Powiedz ty mi lepiej co działo się potem?

- Hoho, dużo się działo. Policja zagoniła wszystkich do klas i zaczęli wypytywać o szczegóły. Tych chujów ze spluwami złapali...

- Widzę, że grubo.

- Oj i to jak. Dyrektor spanikowany nie wiedział co się dzieje. Nauczyciele w szoku, że na zakładników wzięto uczennicę i nauczycielkę. Panika gdy zabili tego chłopaka. Tak swoją drogą, byłam pewna że wybierzesz swoją seksi nauczycielkę.

- Jane, kurwa, ona nie jest moja.

- Oj to tylko kwestia czasu, jak tamten mówił.

- Eh, co do wyboru, coś mi mówiło żeby wybrać go. Czułam, że to podpucha. - skłamała płynnie. Przecież nie powie jej o głosie w głowie.

- A gdyby nie? Liz kurwa, wiesz jakie były spekulacje? Już zaczęli myśleć, oczywiście ci którzy wiedzieli o zasadach zakładu, żeś ją przeleciała, albo coś takiego. Ha, żebyś widziała miny ludzi, jak wyszło że ty jesteś tą Lilith... Bezcenne

- To ja może skorzystam z rady lekarki i zostanę w domu cały tydzień?

- Radziłaby, teraz jest tu niezłe zamieszanie. Lucas mówi, że policja dostała cynk, odnośnie ich, i że podobno są jakąś większą mafią, co handluje prochami.

- Ciekawe informacje... Wie od kogo?

- Nie, mówi że anonim zadzwonił i sprzedał ich miejscówkę.

- Interesujące. Dobra Jane, muszę kończyć. Cześć.

- No hej.

I się rozłączyła. Eliza zaśmiała się i skierowała do swojego pokoju. Tam włączyła muzykę i zaczęła rysować, coś co już dawno miała w planie narysować. Mianowicie portret swojej nauczycielki matematyki.

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz