Rozdział 29

854 55 2
                                    


Kilka dni później nastała wigilia. Było wcześnie rano, gdy Eliza leżała na kanapie i wpatrywała się w sufit rozmyślając nad czarnowłosą nauczycielką.

Ostatnie dni jakie spędziła w jej domu, zbliżyły je do siebie. Poznała ją od całkiem innej strony niż w szkole. Była bardziej bezpośrednia, co za tym idzie - Eliza znacznie częściej miewała nieprzyzwoite myśli odnośnie szarookiej. Coraz częściej również myślała o niej, jako demonie? Diable?

Westchnęła z irytacji, zakrywając oczy ręką i przygryzła wargę.

- No i co wzdychasz? Jak już się obudziłaś, to wstawaj.. musimy tu ogarnąć. - usłyszała zza swojej głowy głos Danieli.

- Mhm, już, już. - mruknęła udając zaspanie.

- Nie udawaj, że dopiero wstałaś, śpioszku. Obie dobrze wiemy, że już nie śpisz od dłuższego czasu.

Odsunęła rękę z twarzy i otworzyła oczy. Uchyliła usta by coś powiedzieć, ale zamarła w bezruchu, czując tylko jak na policzki wkrada się rumieniec. Starsza kobieta nachylała się nad nią i patrzyła nieodgadnionym wzrokiem prosto w jej oczy.

Chcąc przerwać ten moment, ale jednocześnie nie wstając, dziewczyna sturlała się i spadła na podłogę. Jęk opuścił jej usta, gdy mimo oczekiwań kołdra nie złagodziła upadku.

- Nie, cicho. Proszę nic nie mówić. Wstałam i idę się ogarnąć. - odezwała się nie dopuszczając kobiety do głosu.

Po raz kolejny musiała przywdziać ubranie od nauczycielki, co z jednej strony jej nie przeszkadzało, ale z drugiej czuła się dziwnie. Związała włosy i wyszła z łazienki, udając się do kuchni by zrobić sobie coś do jedzenia. Tam została mile zaskoczona, gdy na blacie dostrzegła kanapki wraz z herbatą. Uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła jeść. Pani Winter jak zwykle gdzieś się zapodziała i słuch o niej zaginął, więc gdy skończyła posiłek umyła talerz i udała się do salonu.

Profesorka miała rację. Panował tu lekki bajzel. Poduszki porozrzucane po podłodze, pościel na kanapie rozpierzona. Westchnęła i włączyła z telefonu playlistę, o jakże pięknej nazwie "Nostalgiczny wpierdol". Pierwsze dźwięki rozpoznała od razu, co skutkowało nagłym parsknięciem i powstrzymaniem śmiechu... "Careless Whisper". Nie ma jak dobra piosenka do nudnego sprzątania.

Zatracona w wykonywanych czynnościach, nie zauważyła, że oparta o ścianę kobieta wróciła i z przyjemnością podziwia, jak młodsza w rytm muzyki sprząta z minimalnym elementem tańca. Postanowiła jej nie przerywać i dalej obserwować jej poczynania.

Po godzinie salon, kuchnia i korytarz były posprzątane. Eliza pochłonięta kolejną piosenką, wczuła się i zaczęła bardziej wyraźnie tańczyć. Gdy wykonała obrót i otworzyła oczy, napotkała sylwetkę Danieli opartą o ścianę i z uwagą przypatrującą się poczynaniom niebieskookiej.

- Jakbym wiedziała, że pani wróciła.. - zaczęła Eliza chcąc powiedzieć, że by przestała, ale zostało jej przerwane.

- To byś wcześniej zaczęła tak tańczyć? Czy może bardziej kusicielsko? - spytała unosząc jedną brew do góry.

Popatrzyła oburzona na nauczycielkę i podparła się pod boki. Zignorowała rumieniec po raz kolejny i nie dając się podejść odpowiedziała.

- Przynajmniej posprzątałam, nie to co niektórzy.

- Oj bez przesady. Też sprzątałam tylko na piętrze. To jak z tym tańcem?

Zrezygnowana opuściła dłonie wzdłuż ciała, i gdy już miała odpowiadać zadzwonił telefon.

- Cholera jasna czego znowu? - powiedziała odbierając zirytowana

- Widzę, że ktoś lewą nogą wstał.. niech zgadnę mamusia dzwoniła?

- Jane, nie zaczynaj. Ugh przepraszam, ewidentnie lewa noga. - musiała się pilnować, by nie używać ładnych słów inaczej.

- Przewidziałam, że tak będzie. Mama się pyta kiedy będziesz, bo nie ma kto jej farszu do pierogów podjadać. - powiedziała spokojnie przyjaciółka

- Żartujesz? Ja nie wiem.. - popatrzyła na panią Winter i gdy już miała odmówić, ta gestem kazała przyjąć zaproszenie.

- Co nie wiesz. Za godzinę po ciebie przyjadę, bądź gotowa i bez żadnego ale Liz.

Odłożyła telefon do kieszeni i po raz kolejny spojrzała się na czarnowłosą. Ta widząc jej pełne niepokoju spojrzenie podeszła do niej i zamknęła w uścisku. Dziewczyna nie spodziewając się tego, dopiero po chwili oddała uścisk.

- Powinnaś te święta spędzić w gronie najbliższych. Mną się nie przejmuj. Miałam ci mówić, że dostałam wezwanie od Aza i będę musiała udać się do piekła. Więc dobrze się złożyło.

- Wrócę do domu... Co potem?

- O północy po ciebie przyjdę, i resztę ferii spędzisz tu. Na spokojnie, jeszcze będziesz miała mnie dosyć. - młodsza zaśmiała się delikatnie na jej słowa.

Ja jej dosyć nie będę miała nigdy. Zbyt bardzo mi na niej zależy. Zbyt bardzo chcę mieć ją dla siebie..

- Okej. Będę czekać. A teraz byłaby pani tak miła i magicznie przeniosła mnie do siebie? - przenikliwy wzrok Danieli jaki spoczął na niej sprawił, że momentalnie się poprawiła. - Znaczy mnie do mnie do domu... Tak, dokładnie to miałam na myśli. Nie wiem, czemu się pani tak parzy.

Uśmiechnęła się i pokiwała głową z dezaprobatą. Następnie stała u siebie w salonie, ale już sama. Ruszyła po schodach na górę do pokoju, by ogarnąć się na przyjazd Jane.

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz