Rozdział 68

467 41 1
                                    

***
"To nie ona, zbyt bardzo ludzie jej ufają"

Mężczyzna uśmiechnął się do telefonu, czytając wiadomość po raz kolejny. Następnie spojrzał na kobietę, która przygotowywała obiad.

A więc to ona - przeszło mu przez myśl - Szkoda, zaczynałem ją lubić..

Wstał z krzesła i podszedł to kobiety od tyłu. Ta niczego nie świadoma, nie spodziewała się, że zaraz odejdzie z tego świata.

- Simon.. co ty.. - koniec zdania utknął kobiecie w gardle, gdy ostry miecz przebił jej brzuch na wylot.

- Wybacz ukochana, nie mogę pozwolić demonom chodzić po tym świecie.. zwłaszcza tak potężnym.

Mężczyzna wysunął miecz, po którym spływała krew.. ludzka krew. Nic się nie zadziało, a kobieta bezwiednie osunęła się na podłogę.

To nie była ona.

***

Daniela W. : Jeśli chcesz odzyskać krawat to zapraszam..

Dziewczynie nic więcej nie trzeba było, by udała się na ostatnie piętro, gdzie czekała jej zguba.

Przeszła przez próg klasy i zdążyła zamknąć za sobą drzwi, gdy została do nich dociśnięta, a jej usta zaatakowane.

Eliza oddala pocałunek, a jej kolana zmiękły. Tak bardzo pragnęła poczuć jej usta, poczuć ją całą. Gdy kobieta przygryzła jej wargę, dziewczyna westchnęła wprost w jej usta, a czarnowłosa wykorzystała to, do pogłębienia pocałunku, przez dodanie języka.

Upadłaby z wrażenia, gdyby nie ręce kobiety na jej biodrach. Czarnowłosa zjechała dłońmi na uda dziewczyny i podniosła ją. Ta oplotła je wokół bioder nauczycielki by nie spaść, a ręce zarzuciła na jej szyję. Kobieta przekręciła klucz w drzwiach i skierowała się do biurka, na którym posadziła niebieskooką.

Daniela zjechała ustami na szyję Elizy i składając pocałunki zsunęła z jej ramion marynarkę. Następnie rozpięła koszulę, ale ją zostawiła, za to rozpięła stanik by dostać się do jej piersi. Eliza jęknęła czując usta kobiety na piersi, a w podbrzuszu znajome uczucie podniecenia.

- Elizo..? - usłyszała tuż przy uchu

- Hm? - tylko na tyle była w stanie wykrzesać z siebie.

- Nie chcę, żebyś odebrała to jako wykorzystanie.. - uchyliła powieki i spojrzała w szare tęczówki. - Dzisiaj jest pełnia.. a ja.. przepraszam - kobieta uśmiechnęła się słabo i opuściła wzrok - nie powinnam.

- Niech pani na mnie spojrzy.. - wyszeptała dziewczyna, ale kobieta nawet nie drgnęła. Nabrała drżący oddech i poprosiła raz jeszcze. - Danielo, spójrz na mnie.

Zadziałało, pani Winter podniosła głowę i spojrzała w niebieską otchłań.

- Mówiłam ci, cokolwiek się będzie działo, czy stanie, ja jestem. Jestem dobrowolnie i tak też chcę ci pomóc. Wiem, że było ciężko w ostatnim czasie, ale jestem. Cii - położyła palec na jej ustach, widząc że chce coś powiedzieć. - Pij Danielo.. A ja jestem cała twoja.

Eliza posłała jej delikatny uśmiech. W oczach kobiety była niepewność, ale po chwili wypuściła wstrzymywane powietrze i przystawiła usta do zagłębienia jej szyi.

Przejechała po niej językiem, ale zanim się wgryzła, dłońmi rozpięła spodnie dziewczyny. Po raz kolejny złączyła ich usta w namiętnym pocałunku, jednocześnie sunąc dłonią od piersi Elizy, poprzez brzuch, zatrzymując się przy linii majtek. Przejechała paznokciami po podbrzuszu, co spowodowało spięcie mięśni dziewczyny i jej jęk. Następnie dłoń kobiety weszła pod materiał bielizny i westchnęła w jej usta czując, jak bardzo mokra była.

Bez zastanowienia weszła w nią dwoma palcami nadając szybkie tempo, a ustami zjechała do piersi dziewczyny.

*

- Jane, nie widziałaś może Elizy. Wszędzie jej szukam i nie mogę znaleźć.

- Przykro mi, nie wiem gdzie ona jest.

- Zapytam jeszcze raz. - oczy kobiety rozbłysły - Gdzie jest Eliza?

- Z panią Winter, pani Savares..

*

Kobieta wgryzła się w szyję dziewczyny, w momencie gdy ta szczytowała. Pomruk rozkoszy opuścił usta czarnowłosej, gdy poczuła smak krwi Elizy.

Tak bardzo intensywny, uzależniający, zaspokajający pragnienia. Delektowała się nim.

Niebieskooka poddała się nauczycielce całkowicie, odchylając jeszcze głowę, by dać jej lepszy dostęp.

Nagle w szoku, otworzyła szeroko oczy, a krzyk utknął jej w gardle. Oczyma wyobraźni zobaczyła, jak jej matka pada na podłogę, a pod nią rozlewa się plama krwi. Nad nią stoi wysoki, blond włosy mężczyzna z mieczem w dłoni. Chwilę później z ciała jej matki wydostaje się fioletowa poświata, która od razu się rozpływa.

- Nie.. nie ona.. - poczuła łzy w oczach. Może nie były jakoś blisko z sobą, ale jednak to jej mama.

- Eliza, co się dzieje? - spytała zmartwiona kobieta, oderwawszy się od jej szyi i doprowadzając się do porządku.

- Zabił ją... Ten śmieć ją zabił. - łza spłynęła jej po policzku, gdy mówią te słowa.

- Mogę? - spytała Daniela, a dziewczyna posłała jej pytające spojrzenie. - Mogę zobaczyć, wejść w twoje myśli?

Kiwnęła głową na potwierdzenie, a chwilę potem twarz profesorki spoważniała.

- Nie jesteś tu bezpieczna. - chłodny głos dotarł do jej uszu.

- Czemu?

- Serafin zabił właśnie twoją mamę, myśląc, że ona jest Lilith. Pomylił się. Zostałaś tylko ty. - Zadrżała na jej słowa.

Serafin? Simon jest.. aniołem?

Miała mętlik w głowie. Jej wzrok biegał po wszystkim nie mogąc się na niczym skupić.

- Elizo, popatrz na mnie.

Od razu zatopiła się w stali jej tęczówek i zaczęła uspokajać.

- Skoro on jest Serafinem.. kim jest pani Savares? - spytała ostrożnie i niepewnie.

- Archaniołem.. skąd ty..?

- Widziałam ją jak.. jak zamordowałam całą mafię. Nie poznała mnie.

- Pieprzona anielica. Musiała coś wcześniej podejrzewać. - wyszeptała wściekła kobieta.

- Ale skąd stwierdziła, że to nie ja?

- Widziała twoją relacje z Jane, jak ta ci ufała do takiego stopnia, że idealnie się zgrałyście w tańcu. Demonom ciężko wzbudzić zaufanie, a ty to doskonale zrobiłaś i zaprezentowałaś. Stwierdziła, że się pomyliła co do ciebie. Musieli razem pracować. Jeśli ona dalej jest w szkole musisz uciekać.

- Nie ja..

- Twoja demonica ma rację. Powinnaś się stąd wynosić, ale już za późno.

Głos blond włosej psycholog rozbrzmiał po sali paraliżując je obie. Kobieta stała w drzwiach, skanując wzrokiem obraz przed sobą.

Eliza zarumieniła się, zrozumiawszy, że nie ma stanika, który magicznie gdzieś znikł, a jedyne co to jej koszula była zapięta na kilka dolnych guzików.

- Widzę, że w czymś przerwałam..

- Nie zbliżysz się do niej. - wysyczała Daniela, która za plecami, by kobieta w drzwiach nie widziała, ręką narysowała pentagram.

- Nikt nie pytał cię o zdanie. Swoją drogą, Danielo, długo się kryłaś ze swoją naturą.  - jej głos był nad wyraz spokojny, jak na to, że stała przed dwoma demonami.

Czarnowłosą olśniło i spojrzała przerażona na anioła.

Gra na czas...

- Eliza uciekaj. - wyszeptała by ta usłyszała.

- Nie mogę pani tu..

- Uciekaj do cholery, Elizabeth.

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz