Rozdział 65

440 42 0
                                    

- Elizabeth Moon! Cholero jedna! Idziesz ze mną koniec kropka. - zaczęła grandę Jane.

Ledwo co przeszła przez próg domu Elizy, zaczęła ją namawiać do pójścia na bal.

- Jane.. - jękneła dziewczyna widząc drugą w pełnej gotowości do boju.

- O nie nie moja droga. Idziesz ze mną. Potrzebuje towarzystwa, tak samo jak ty.

- Nie przekonasz mnie tak.. - zaczęła kończąc pić herbatę.

- Eliza noo... Z kim ja będę tańczyć?

- Ee z każdym?

- Nie chce z każdym, chce z tobą. Dobrze wiesz, że taniec z tobą to czysta przyjemność dla zmysłów. A jakbyś się bardziej postarała to i orgazmu od niego można dostać. - powiedziała hardo patrząc jej w oczy.

Eliza zmieszała się i, o zgrozo, zarumieniła na te słowa. Przypomniało się jej, jak tańczyła dla profesorki matematyki. Ciekawe co wtedy kobieta czuła..

- Nie mam w czym iść. - powiedziała po chwili dalej rumiana na twarzy.

- Ha kurwa, wiedziałam! - dziewczyna była bardziej niż dumna z siebie.

- Bo się rozmyśle jeszcze..

- Nie ma chuja, że to zrobisz. Pamiętasz ten smoking, w którym jechałaś w Halloween?

- Noo, wnioskuję, że już masz wizję wszystkiego? - spytała zrezygnowana dziewczyna.

- No oczywiście, że tak! Podbijemy razem parkiet. - powiedziała szczerząc zęby.

Zaśmiała się i wstała.

- Zatem nie pozostawiasz mi wyboru. Idę wziąć szybki prysznic.

- Ale szybko!

Znów się zaśmiała i zniknęła w łazience. Po kilku minutach wyszła w samej czarnej bieliźnie i ręcznikiem na ramionach.

Jane podała jej czarne spodnie w kant, a następnie czerwoną koszulę.

- Czerwona? - spytała niepewnie, patrząc na nią.

- Tak, będzie pasować do mojej sukienki.

- Temat przewodni? - wiedziała, że jej przyjaciółka zawsze robi coś tematycznie.

- Tango z demonem.. - przeszedł ją dreszcz.

Czy ona wiedziała? Ale niby skąd? Może po prostu tak wybrała?

Nie dała po siebie nic poznać i się uśmiechnęła, zakładając koszulę.

W tym czasie Jane wyciągnęła swoją sukienkę w kolorze jasnej czerwieni. Z tyłu miała wiązanie gorsetowe, sięgała jej trochę poniżej połowy uda, a do kolana miała tiul. Eliza pomogła zawiązać sukienkę z tyłu i usiadła na krześle. Jane już miała włosy upięte, więc teraz robiła to z włosami Elizy.

Z jednej strony, po boku głowy miała warkocz. Zaś druga część włosów wyprostowana i przerzucona na jedną stronę.

Obie miały makijaż, jedna delikatny i zakrywający cienie pod oczami. Druga mocny i podkreślający całokształt.

Gotowe do wyjścia, Eliza ubrała czarne buty i tego samego koloru długi płaszcz. Jane zaś czarne szpilki i również płaszcz, ale do kolan.

Wchodząc do szkoły przyciągały wzrok każdego w pobliżu. Odniosły ubranie wierzchnie do szatni i ruszyły na salę gimnastyczną.

Z głośników akurat leciało "Shake It Off" - Taylor Swift.

- Eliza.. choć. - szepnęła na ucho Jane i pociągnęła ją na parkiet.

Na początku było ciężko przełamać Elizie blokadę. Nie lubiła tańczyć, gdy ktoś patrzył.

Wzięła dłonie przyjaciółki i zaczęły na spokojnie. W tan muzyki, która leciała, niebieskooka przepadła. Jane poddała się jej bez problemu, pozwalając by ta prowadziła. Zgrywały się doskonale, jakby czytając w myślach wiedziały co robić.

Osoby stojące pod ścianą, uważnie się im przyglądali. Marzeniem było tak tańczyć, a co dopiero tego doświadczyć.

Po kilkunastu piosenkach postanowiły zrobić przerwę. Podeszły do stolika z piciem i od razu jednym haustem wypiły zawartość kubeczków. Nalały po jeszcze jednym i udały się na korytarz, by usiąść na schodach.

Przywitał ich przyjemny chłód i przyjemna, stłumiona muzyka dochodząca z końca korytarza. Usiadły i pogrążyły się w rozmowie.

- Eliza, jednak przyszłaś.. - podniosła głowę, słysząc głos pani Savares.

Kobieta miała na sobie beżowy kombinezon i czarne szpilki, psujące do marynarki.

- Cóż.. zostałam zmuszona. - posłała kobiecie delikatny uśmiech i spojrzała na Jane.

- Ja ci dam zmuszona.. Sama się zgodziłaś na hasło "tańce".

Kobieta zachichotała i puściła oczko do nich.

- Tańce? Chciałabym to zobaczyć. - powiedziała blondi, a zanim Eliza zdarzyła się odezwać, zrobiła to jej przyjaciółka.

- Oj na pewno by pani chciała. Ona w tańcu to zupełnie inny człowiek. Tylko szkoda, że tak mało osób potrafi ją zadowolić.

Eliza spuściła głowę by ukryć zdradziecki rumieniec, który wyniknął z dwuznaczności tej wypowiedzi.

- Nie wątpię... Lecę na salę, zaraz zaczyna się konkurs tańca.

- Tańca? - powtórzyła niepewnie Eliza

- Tak. Nie wiedziałaś?

- Musiało mi to umknąć..

Gdy kobieta odeszła, Eliza spojrzała na dziewczynę obok, która siedziała z tajemniczym uśmiechem.

- Coś wymyśliła?

- Ja? Nic. - powiedziała wesoła i wstała ze schodków.

- Jane..

- No dobra noo.. potańczymy sobie dziś na popis.

- Zajebie cię. Obiecuje, że cię zapierdole.

- Co to za język? - obie obróciły głowę, by spojrzeć na osobę, do której należał głos.

- Pani Winter, najmocniej za nią przepraszam. - powiedziała wesoła Jane.

- Ja umiem mówić.. glucie. - wtrąciła trochę zakłopotana Eliza.

- W to nie wątpię, że umiesz mówić. Ale widocznie nie wiesz jakich słów używać. Proszę za mną, panno Moon. Pani może odejść. - ostatnie słowa skierowała do Jane i odwróciła się idąc przed siebie.

- Jeszcze się policzymy..

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz