- Elizabeth Moon! Cholero jedna! Idziesz ze mną koniec kropka. - zaczęła grandę Jane.
Ledwo co przeszła przez próg domu Elizy, zaczęła ją namawiać do pójścia na bal.
- Jane.. - jękneła dziewczyna widząc drugą w pełnej gotowości do boju.
- O nie nie moja droga. Idziesz ze mną. Potrzebuje towarzystwa, tak samo jak ty.
- Nie przekonasz mnie tak.. - zaczęła kończąc pić herbatę.
- Eliza noo... Z kim ja będę tańczyć?
- Ee z każdym?
- Nie chce z każdym, chce z tobą. Dobrze wiesz, że taniec z tobą to czysta przyjemność dla zmysłów. A jakbyś się bardziej postarała to i orgazmu od niego można dostać. - powiedziała hardo patrząc jej w oczy.
Eliza zmieszała się i, o zgrozo, zarumieniła na te słowa. Przypomniało się jej, jak tańczyła dla profesorki matematyki. Ciekawe co wtedy kobieta czuła..
- Nie mam w czym iść. - powiedziała po chwili dalej rumiana na twarzy.
- Ha kurwa, wiedziałam! - dziewczyna była bardziej niż dumna z siebie.
- Bo się rozmyśle jeszcze..
- Nie ma chuja, że to zrobisz. Pamiętasz ten smoking, w którym jechałaś w Halloween?
- Noo, wnioskuję, że już masz wizję wszystkiego? - spytała zrezygnowana dziewczyna.
- No oczywiście, że tak! Podbijemy razem parkiet. - powiedziała szczerząc zęby.
Zaśmiała się i wstała.
- Zatem nie pozostawiasz mi wyboru. Idę wziąć szybki prysznic.
- Ale szybko!
Znów się zaśmiała i zniknęła w łazience. Po kilku minutach wyszła w samej czarnej bieliźnie i ręcznikiem na ramionach.
Jane podała jej czarne spodnie w kant, a następnie czerwoną koszulę.
- Czerwona? - spytała niepewnie, patrząc na nią.
- Tak, będzie pasować do mojej sukienki.
- Temat przewodni? - wiedziała, że jej przyjaciółka zawsze robi coś tematycznie.
- Tango z demonem.. - przeszedł ją dreszcz.
Czy ona wiedziała? Ale niby skąd? Może po prostu tak wybrała?
Nie dała po siebie nic poznać i się uśmiechnęła, zakładając koszulę.
W tym czasie Jane wyciągnęła swoją sukienkę w kolorze jasnej czerwieni. Z tyłu miała wiązanie gorsetowe, sięgała jej trochę poniżej połowy uda, a do kolana miała tiul. Eliza pomogła zawiązać sukienkę z tyłu i usiadła na krześle. Jane już miała włosy upięte, więc teraz robiła to z włosami Elizy.
Z jednej strony, po boku głowy miała warkocz. Zaś druga część włosów wyprostowana i przerzucona na jedną stronę.
Obie miały makijaż, jedna delikatny i zakrywający cienie pod oczami. Druga mocny i podkreślający całokształt.
Gotowe do wyjścia, Eliza ubrała czarne buty i tego samego koloru długi płaszcz. Jane zaś czarne szpilki i również płaszcz, ale do kolan.
Wchodząc do szkoły przyciągały wzrok każdego w pobliżu. Odniosły ubranie wierzchnie do szatni i ruszyły na salę gimnastyczną.
Z głośników akurat leciało "Shake It Off" - Taylor Swift.
- Eliza.. choć. - szepnęła na ucho Jane i pociągnęła ją na parkiet.
Na początku było ciężko przełamać Elizie blokadę. Nie lubiła tańczyć, gdy ktoś patrzył.
Wzięła dłonie przyjaciółki i zaczęły na spokojnie. W tan muzyki, która leciała, niebieskooka przepadła. Jane poddała się jej bez problemu, pozwalając by ta prowadziła. Zgrywały się doskonale, jakby czytając w myślach wiedziały co robić.
Osoby stojące pod ścianą, uważnie się im przyglądali. Marzeniem było tak tańczyć, a co dopiero tego doświadczyć.
Po kilkunastu piosenkach postanowiły zrobić przerwę. Podeszły do stolika z piciem i od razu jednym haustem wypiły zawartość kubeczków. Nalały po jeszcze jednym i udały się na korytarz, by usiąść na schodach.
Przywitał ich przyjemny chłód i przyjemna, stłumiona muzyka dochodząca z końca korytarza. Usiadły i pogrążyły się w rozmowie.
- Eliza, jednak przyszłaś.. - podniosła głowę, słysząc głos pani Savares.
Kobieta miała na sobie beżowy kombinezon i czarne szpilki, psujące do marynarki.
- Cóż.. zostałam zmuszona. - posłała kobiecie delikatny uśmiech i spojrzała na Jane.
- Ja ci dam zmuszona.. Sama się zgodziłaś na hasło "tańce".
Kobieta zachichotała i puściła oczko do nich.
- Tańce? Chciałabym to zobaczyć. - powiedziała blondi, a zanim Eliza zdarzyła się odezwać, zrobiła to jej przyjaciółka.
- Oj na pewno by pani chciała. Ona w tańcu to zupełnie inny człowiek. Tylko szkoda, że tak mało osób potrafi ją zadowolić.
Eliza spuściła głowę by ukryć zdradziecki rumieniec, który wyniknął z dwuznaczności tej wypowiedzi.
- Nie wątpię... Lecę na salę, zaraz zaczyna się konkurs tańca.
- Tańca? - powtórzyła niepewnie Eliza
- Tak. Nie wiedziałaś?
- Musiało mi to umknąć..
Gdy kobieta odeszła, Eliza spojrzała na dziewczynę obok, która siedziała z tajemniczym uśmiechem.
- Coś wymyśliła?
- Ja? Nic. - powiedziała wesoła i wstała ze schodków.
- Jane..
- No dobra noo.. potańczymy sobie dziś na popis.
- Zajebie cię. Obiecuje, że cię zapierdole.
- Co to za język? - obie obróciły głowę, by spojrzeć na osobę, do której należał głos.
- Pani Winter, najmocniej za nią przepraszam. - powiedziała wesoła Jane.
- Ja umiem mówić.. glucie. - wtrąciła trochę zakłopotana Eliza.
- W to nie wątpię, że umiesz mówić. Ale widocznie nie wiesz jakich słów używać. Proszę za mną, panno Moon. Pani może odejść. - ostatnie słowa skierowała do Jane i odwróciła się idąc przed siebie.
- Jeszcze się policzymy..
CZYTASZ
Morning Star
Short StoryElizabeth Moon, uczennica LO, z pozoru cicha, niczym nie wyróżniająca się nastolatka. Lecz nie bez powodu mówią na nią Lilith. Dziewczyna spotyka na swojej drodze kobietę iście tajemniczą. Spojrzenie jej oczu potrafi w ułamek sekundy odjąć całą pewn...