Za oknem padał deszcz. W delikatnym półmroku na kanapie, w pustym domu, w salonie siedziały dwie postacie. Jedna starsza, trzymała w swoich objęciach młodszą, która czuła się w tych ramionach bezpiecznie. Na tyle, że usnęła. Zmęczona halucynacjami, nieprzespanymi nocami, jak i rozmową, którą odbyły przed chwilą kobiety. Właściwie był to monolog młodszej, starsza kobieta słuchała bardzo uważnie. Zapamiętywała wszystko, by potem na spokojnie, jeszcze raz to przeanalizować.Gdy dziewczyna wspomniała o ukochanej, zdziwiła się. Co prawda po ich pierwszym spotkaniu, a następnie zachowaniach Elizy, kobieta przypuszczała, że ta woli kobiety. Ale po zajściu na szkolnym korytarzu, gdzie przyznała, że spała z chłopakiem - zwątpiła w to.
Daniela Winter była mądrą i spostrzegawczą kobietą. W chwili, w której Liz wspominała jej pierwszy raz i wyraźną dominację kochanki, zrozumiała, iż to ona w większości te zakłady przegrywała. Miała typowo uległy charakter, lecz po jej słowach, że spała z kim popadnie zachowując się, jak sama to określiła dziwka - odgrywała rolę dominującej.
Ostatnie słowa, bardziej zdania wypowiedziane szeptem, sprawiły że starsza zamarła. Byłaby skłonna powiedzieć, że spodziewała się wszystkiego, ale nie tego. Nie mogła pojąć, że trzyma w ramionach skrzywdzoną dziewczynę, która boi się zbyt bardzo zbliżać do ludzi. Z powodu ich niewyjaśnionej śmierci.
Ale jest coś, czego Elizabeth wiedzieć nie mogła. Nie wiedziała, że kobieta w którą jest wtulona, potrafi temu zapobiec. Ona nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że w momencie wyjawienia tego szarookiej - przepadła.
Zaś czarnowłosa kobieta zastanawiała się, czy te informacje łączą się w całość z informacjami, które ona dostała. Wiem skomplikowane, ale później będzie wyjaśnione. Miała kilka pytań do dziewczyny, ale nie chciała nadużywać jej chwili słabości i wyciągnąć z niej wszystko, co by chciała wiedzieć.
Eliza drgnęła, spięła mięśnie, co kobieta bardzo dobrze wyczuła. Kilka sekund później patrzyła w zimne oczy, swoimi zaspanymi w kolorze błękitu.
- Przepraszam panią, nie chciałam odpłynąć.. - zaczęła mówić, a na policzki wkradały się rumieńce. Była tak blisko jej twarzy, tak blisko ust, o których to śni. Tak blisko jej ciała, że gdy zrozumiała w jakiej pozycji się znajdują, rumieniec stał się mocniejszy. Serce jej przyspieszyło i zrobiło się gorąco, w powietrzu pojawiło się napięcie.
- Nie szkodzi, każdemu może się zdarzyć. - powiedziała starsza z śmiechem wkradającym się na usta. - Ale skoro już jesteś wśród żywych, może powiesz mi, co tak cię zmęczyło?
- Ostatnio miałam.. trudne noce, jeżeli można tak to nazwać. Pierwsze nie mogłam zasnąć, bo przed oczami od razu pojawiały się... - no właśnie, nie powie, że bardzo kolorowe i realne obrazy z nauczycielką w roli głównej. - Koszmary, bardzo realne.. koszmary.
Lecz pani Winter nie wyglądała na przekonaną. Mimo iż Liz tego nie widziała, w oczach o stalowym kolorze po raz kolejny pojawił się błysk. Teraz była w stanie uwierzyć w jej "koszmary".
- Po którejś z nieprzespanych nocy, zaczęły pojawiać się halucynacje...
- Powiesz mi jakie? - z niepewnością spojrzała w jej oczy, ale postanowiła zaryzykować. Już i tak kobieta wie zdecydowanie więcej, niż jej najlepszą przyjaciółka.
- Czasem miałam wrażenie, że ktoś jest w domu, choć byłam sama. Czasem wydawało mi się, że kogoś widzę przy drzwiach, czy oknie. Raz widziałam wokół siebie czarną aurę, raz coś jakby.. no nie wiem jak to powiedzieć. Jakby moje oczy zmieniały kolor, ale gdy tylko mruknęłam, znikało. Miałam również wrażenie, że coś chciało wyrwać się z moich pleców. Mdlałam, by dowiedzieć się, że dalej stoję i nic mi nie jest. Ciemniało mi przed oczami.
- Rozumiem... A jak teraz usnełaś, jak się czułaś? - opuściła głowę by nie widziała jej zakłopotania.
- Tak jakoś, bezpiecznie. Nic się nie działo, była wręcz przyjemna pustka.
- Skoro tak na ciebie oddziałuje, mogę mieć propozycję.
- J.. jaką? - zacięła się, ta kobieta była zbyt pewna siebie i bezpośrednia by wyszło z tego coś dobrego.
- Zostanę z tobą, a ty odpłyniesz w krainę snów. Co ty na to?
Jej umysł jeszcze lekko zaspany, nie przeanalizował tej propozycji. Bez zastanowienia się przytaknęła głową na tak i wstała z kanapy. Daniela za nią, i prowadzona do pokoju, podążała za nią. Schodami na górę, drugie drzwi po prawo. Średnie pomieszczenie o białych ścianach, z czego jedna była turkusowa. To właśnie przy niej stało łóżko, obok biurko i szafa. Na przeciw stała komoda z regałem. Biurko stało przy ścianie w rogu, więc zaraz obok znajdowało się okno wychodzące na tył domu.
Oczywiście na biurku panował artystyczny nieład. Podeszły do łóżka i dziewczyna bez żadnych ceregieli, rzuciła się na nie, zatapiając twarz w poduszce. Położyła się na boku przy krawędzi i zwinęła w kłębek. Popatrzyła na nauczycielkę i wyciągnęła w jej stronę dłoń. Daniela chwyciła ją i została delikatnie pociągnięta na łóżko za Elizą. Było podwójne, więc na spokojnie się zmieściły. Starsza objęła delikatnie młodszą, na co ta od razu się w nią wtuliła. Nie minęło dużo czasu, gdy zaciągnięta zapachem perfum swojego obiektu westchnień, odpłynęła prosto do krainy Morfeusza.
*//*
1/3No to zaczynamy mały maratonik.
Lekki przypał z siódmej klasy (chyba). Paznokcie hybrydowe dopiero co zyskały rozgłos. Jako że podstawówka, to nie można było mieć pomalowanych paznokci. Ale, że ja chciałam na święta, to zrobiłam sobie termiczne. Ciepłe ręce - kolor blady, nie widać, zimne- zmieniały kolor na fuksje.
I stoję na matmie przy tablicy. Podchodzi pani i ja zestresowana, rozwiązuje przykład, patrzę a tu paznokcie zaczęły mi zmieniać kolor. Albo ona tego nie widziała, albo udawała że nie widzi. Polecam lvl ja.Do następnego 🤗
CZYTASZ
Morning Star
Short StoryElizabeth Moon, uczennica LO, z pozoru cicha, niczym nie wyróżniająca się nastolatka. Lecz nie bez powodu mówią na nią Lilith. Dziewczyna spotyka na swojej drodze kobietę iście tajemniczą. Spojrzenie jej oczu potrafi w ułamek sekundy odjąć całą pewn...