Do sali weszło czterech rosłych mężczyzn z kominiarkami na twarzy i bronią w ręku. Wiedziałam, kto to... I po kogo.- Nie ruszać się, ani nie krzyczeć. Dobrze wam radzę. Teraz proszę mi powiedzieć, gdzie znajdę Lilith?
Zamarła w bezruchu, odwrócona plecami do nich. Koledzy z klasy spojrzeli po sobie i spuścili wzrok. Żadne się nie odzywało. Pani Winter stała w całości zasłonięta przez Elizę i korzystając z okazji wybrała numer alarmowy.
- Ej ty, w czerwonych włosach. Odwróć się, powoli z rękami w górze.
Spojrzałam w srebrne oczy pani profesor i pomału zaczęłam się odwracać. Gdy stanęłam przed nimi twarzą w twarz, jeden z nich ściągnął maskę. Kojarzyłam go z wyścigów, a teraz patrzył na mnie z szerokim uśmiechem zadowolenia.
- Patrzcie, znalazła się nasza zguba. - zarechotał, a jego wzrok przeniósł się ze mnie, na nauczycielkę za mną. Spięłam mięśnie by były w gotowości na wszelką ewentualność. - O mamy i nauczycielkę, niech pani nie próbuje żadnych numerów.
- Panowie, może na spokojnie, o co to całe zamieszanie? - spytała zimnym głosem Daniela
- Widzi pani, pani uczennica jest znana z nielegalnych wyścigów motorowych. A tak się składa, że w miniony piątek takowy miał miejsce. Każdy widział jak wystartowała szybciej niż inni. I jak każdy po przekroczeniu ostatniego etapu zapominał, co miało w nim miejsce. A że ona była pierwsza, musiała maczać w tym palce.
Przeklnelam w myślach, gdyby wiedzieli że też nic nie pamiętam...
Na zewnątrz dało się słyszeć wycie syren i odgłos helikoptera. Wiedziałam, że zrobiła to kobieta stojąca za mną.- Ty suko! Mówiłem żadnych kurwa numerów! - krzyknął i wymierzył w nią broń. To był moment, kiedy widziałam jak mięśnie jego ręki się napinają, a palec na spuście naciska go. Mężczyzna mierząc w klatkę piersiową nauczycielki wystrzelił. Ale kula celu nie dosięgła. Własnym ciałem zasłoniłam panią Winter, a pocisk zamiast trafić w jej serce, trafił w mój prawy bark. Strzał spowodował odrzut i poleciałam prosto w ramiona nauczycielki, na której twarzy malował się strach i przerażenie. Hah jak na złość w tamtym miejscu bandaż nie dochodził.
- Chłopaki brać ją, jak i nauczycielkę. Widzę, że bez ofiar się nie obejdzie.
Zostałam brutalnie odciągnięta i wyprowadzona na korytarz. Kątem oka widziałam jak brali i szarpali z profesorką. Ból w barku był nieznośny, a spluwa przystawiona w to miejsce nie pomagała, a wręcz przeciwnie. Zaprowadzili nas na parter, gdzie stało już kilku uzbrojonych ludzi, wraz z chłopakiem klęczącym, z pistoletem przy głowie. Zmuszona do upadku wylądowałam na przeciw chłopaka, a nauczycielka obok niego również z bronią przy głowie. Dźwięk syren było słychać coraz bliżej, zaś na korytarzu zebrali się uczniowie wraca z nauczycielami.
- Poznajesz go Lilith? Nie? Oświecę cię, założyłaś się z nim i przespałaś, mam rację?
Spojrzałam na niego, w te zielone oczy. Tak przespałam się z nim.
- Odpowiadaj! Spałaś z nim? - krzyknął mężczyzna i pociągnął za moje włosy.
- Tak. - odparłam hardo, nie dając się podejść.
- A ona? - wskazał na Danielę - Co cię z nią łączy?
- Nic.
- Nie kłam! Gdyby cię nic nie łączyło, nie zasłoniła byś jej. Gadaj, co do niej czujesz? Czy może też chcesz ją przelecieć jak tego chłoptasia?
- Kurwa, głupi, czy jak? - odwarknelam co spowodowało przystawienie mi noża pod gardło... Kurwa.
- Oj, nie ładnie nie ładnie. Żeby taką kobietą gardzić? Mniejsza o to... Więc wybieraj Lilith, wybieraj! Kogo chcesz ocalić. Kochanka z jednej nocy, czy nauczycielkę do której pewnie się dobierzesz? WYBIERAJ!
~ Wybierz chłopaka, mi nic nie zrobią
Zdziwiłam się, słysząc ten głos. Skąd się wziął i czemu mi przypomina głos nauczycielki? Spojrzałam na nią. Niezauważalnie kiwnęła głową, jakby na potwierdzenie tych słów.
- Kończy ci się czas...
- Chłopaka, wybieram jego.
~ Podejdź do niego, jakbyś się martwiła.
Posłuchałam podeszłam do niego i położyłam dłoń na policzku. Mężczyzna stojący za kobietą przeładował pistolet. Zbeształam się za posłuchanie głosu. Gdy już miał ciągnąć za spust trysnęła na mnie krew. Jego krew prosto z poderżniętego gardła. Zadrżałam i już chciałam wstać i się odsunąć, gdy ponownie, tym razem usłyszałam strzał. Zawyłam gdy kula trafiła w moje udo, a ja upadłam prosto na martwego już chłopaka.
Do budynku weszła policja, wraz z oddziałem antyterrorystycznym. Wszystkich pojmano choć kilku chciało uciec, zostali postrzeleni. Ja zaś poczułam czyjąś dłoń, która mnie obróciła. Ujrzałam stalowe tęczówki kobiety, która coś mówiła. Skupiłam się na jej słowach.
- Eliza, słyszysz? Ej nie zasypiaj mi tu. Eliza?
- Słyszę.. - powiedziałam słabo, a oczy kobiety zaszkliły się.
- Na Boga, Eliza...
- Spokojnie pani profesor, Boga proszę nie mieszać, nic tu z niego. - uśmiechnęłam się, co kobieta odwzajemniła.
- Zaraz będzie tu karetka. Wytrzymaj jeszcze chwilę.
- Dla pani zawsze.
Chwilę potem przyjechało pogotowie, które zabrało mnie wraz z panią Winter do najbliższego szpitala.
*//*
Dzień dobry, na początek chciałabym życzyć każdemu wesołych świąt, zdrowia, szczęścia, pieniędzy, żebyście spędzili te święta w gronie najbliższych waszym sercu osobom. By przyszły rok był lepszy niż ten i by otaczali was ludzie, którym możecie ufać i powiedzieć wszystko co leży na sercu.
P.s kiepski ze mnie składator życzeń 😅
Teraz odnośnie rozdziału. Trochę nie w klimacie świąt, ale kto by się tym przejmował.
Pragnę również podziękować osobom, które tutaj są i czytają. Wiedzcie, że jest mi niesamowicie miło za każdym razem jak widzę waszą aktywność. Można powiedzieć, że dajecie mi motywację do wrzucania kolejnych rozdziałów regularnie. Dziękuję z całego mego zimnego serduszka 🖤
CZYTASZ
Morning Star
Short StoryElizabeth Moon, uczennica LO, z pozoru cicha, niczym nie wyróżniająca się nastolatka. Lecz nie bez powodu mówią na nią Lilith. Dziewczyna spotyka na swojej drodze kobietę iście tajemniczą. Spojrzenie jej oczu potrafi w ułamek sekundy odjąć całą pewn...