Rozdział 55

526 49 0
                                    

Minął tydzień odkąd dziewczyna przeszła transformację, a wszystko wyglądało tak, jakby się nic nie stało.

Wróciła do szkoły, wraz z nią nauczycielka... Ale jej zachowanie było inne.

Daniela zdystansowała się. Znów była oschłą i wymagającą nauczycielką matematyki. Kompletnie przestała zwracać uwagę na Elizę.

Dziewczyna zaś, miała luki w pamięci. Pamiętała nauczycielkę, panią Winter, ale to tyle. Nie pamiętała co je łączyło, kim ona sama była.

Psycholog szkolny, mianowicie zielonooka pani Savares, coraz częściej chodziła Elizie po głowie. Granica między tym uczuciem zatarła się, w momencie bardzo interesującego snu, z kobietą w roli głównej.

Nieubłaganie również zbliżał się koniec stycznia, a co za tym idzie, termin wyścigu. Eliza nie chciała brać w nim udziału, ale musiała.

W ostatnią noc styczniową, stało się coś, co dało dziewczynie do myślenia. Spała lekkim snem, a wrażenie, że jest obserwowana nie opuszczało jej umysłu. W chwili otwarcia oczu, poczuła dłoń na czole i momentalnie odleciała.

- Co się z tobą dzieje Elizo? - męski głos rozbrzmiał w pokoju.

- Kim.. ty jesteś? - niebieskooka siedziała na łóżku, patrząc w złote oczy.

- Nie pamiętasz mnie? Jestem Azazel - zawahał się nad dalszym ciągiem zdania - przyjaciel Danieli.

- Nie znam cię. I skąd znasz moją nauczycielkę?

- Cholera jasna, na Lucyfera.. coś ty jej zrobiła.

- O czym ty... - zaczęła dziewczyna, lecz nie dane było jej skończyć.

- Śpij dziecko, zamknij oczy śnij. I śnij, przypomnij sobie, złam to.

Po wypowiedzeniu tych słów, mężczyzna rozpłynął się w powietrzu, a dusza Elizy wróciła do ciała.

*//*

- Daniela!

- Azazel. Cóż cię sprowadza w moje progi. - kobieta wyłoniła się z pokoju na końcu korytarza.

- Coś ty jej na Lucyfera zrobiła?!

- O czym..

- Eliza. Ona nie pamięta nic.

Kobieta nie była zaskoczona tą informacją. Stała spokojnie, patrząc zimnym wzrokiem na demona.

- Tak będzie lepiej. - powiedziała chłodno.

- Co ty pierdolisz! Ona jest jedną z nas.

- Ale jest też Lilith, na którą polują anioły. A pragnę przypomnieć, że jeden jest w szkole, a drugi obok jej matki!

- Jesteś egoistką. Myślisz tylko o tym, jak zachować ją blisko... Zapytałaś się jej chociaż, czego chce, czy się zgadza?

Odpowiedziało mu milczenie, a czarnowłosa spuściła głowę.

- Daniela, mogę jej pomóc. Mogę nauczyć ją podstaw walki, w czym i tak mi nie przeszkodzisz. Ale powiedz mi jedno. Dlaczego?

- Nie chce jej znów stracić. Wiesz jak to boli, gdy za każdym razem czujesz jak twoja ukochana umiera? Nie wiesz. Gate jest demonem i to potężnym, nigdy tego bólu nie zaznasz. A ona? Czułam przez te wszystkie lata, każdy jeden raz jak ona ginęła. Miłość demonów to przekleństwo! Nie powinnam jej...

Urwała z przerażeniem na myśl, co właśnie chciała powiedzieć.

- Masz rację, ona na to nie zasługuje. Powiedz to na głos! Pozbędziesz się problemu. Nie, nie zrobisz tego, bo zbyt bardzo ci zależy. Tylko żebyś nie zrozumiała tego, gdy będzie już za późno.

Zapadła cisza. Szarooka kobieta nie podniosła głowy, ale była zła. Wskazywały na to dłonie zaciśnięte tak mocno, że aż kostki jej zbielały.

- Wynoś się stąd. - zimny i gniewny głos przeszył ciszę jak ostrze.

- Pójdę, ale żebyś potem nie żałowała swoich czynów.

*//*

Powitać państwa. Udało się, jak sami widzicie wstawić rozdział. Co prawda krótki i pewnie kompletnie nie potrzebny, ale zawsze to coś.

Do następnego, bajoo

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz